Kaliskie Spotkania Teatralne: "Tragedie antyczne" na początek

52. Kaliskie Spotkania Teatralne

Premiera Teatru imienia Wojciecha Bogusławskiego zainaugurowała 52. Kaliskie Spotkania Teatralne. Gospodarze zaproponowali "Tragedie antyczne" według Pawła Passiniego. Niestety, polscy twórczy mają problemy z antykiem, a nazywa się on "brak współczesnych tłumaczeń".

 Tragedie greckie brzmią ze sceny staromodnie i koturnowo, nawet, jeśli zostaną nowocześnie opakowane.

Paweł Passini zaproponował projekt artystyczno-badawczy nad antykiem. Przedstawienie jest jedynie jego fragmentem, sprawdzianem pewnych koncepcji interpretacyjnych tego odległego teatru, próbą dotarcia do korzeni. To laboratorium reżysera, w który wspólnie z aktorami czyta tragedie na nowo. W tym czytaniu kilka rzeczy intryguje. Reżyser idzie tropem "reguły trzech aktorów", wedle której, trzech aktorów odgrywało po kilka ról w tragedii.

O ile ten drugi pomysł - powrotu tylko do męskiej obsady wszystkich ról - wydaje się interesujący, o tyle "reguła trzech aktorów" może budzić wątpliwości, ponieważ (w sytuacji, kiedy np. młody odbiorca słabo zna literaturę antyczną) pojawią się kłopoty ze zrozumieniem.

Obsadzenie wszystkich ról mężczyznami wpisuje się na pewno w dyskusję o kulturze płci, która po latach znalazła wreszcie właściwe sobie miejsce w polskim dyskursie publicznym. Passiniego wyraźnie ten rys spektaklu interesuje i rozgrywa go całkiem intrygująco.

Efekt zależy jednak od aktorów. Dobrze radzą sobie z tą zmiana płci kaliscy aktorzy tworzący Chór i Szymon Czacki, który raz gra Ifigenię, Helenę, Herminą, by za chwilę przybrać postać Starca, Posłańca, Apollo, Pyladesa. A Przemysław Wasilkowski zdecydowanie lepiej wypada w rolach Klitajmestry i Elektry niż Menelaosa czy Dionizosa. Powiem więcej, i Czacki, i Wasilkowski, lepiej sobie radzą na scenie z przechodzeniem od postaci męskiej do kobiecej, niźli Artur Krajewski, który gra kilka ról męskich.

Passini zaprosił do swojego laboratorium bohaterów "Ifigenii w Aulidzie", "Orestesa" i "Bachantek" Eurypidesa. Ułożył historię bardzo czytelną, z której niewiele dla nas współczesnych wynika, ponad to, co wiemy od dawna, że to Bogowie decydowali o losach bohaterów antycznych. Przedstawienie Passiniego jest dość męczące i nużące, głównie dzięki zastosowaniu "reguły trzech aktorów". Zdecydowanie lepiej wypadają sceny zbiorowe niźli te kameralne.

Mocną stroną "Tragedii antycznych" jest plastyka, w czym duża zasługa Zuzanny Srebrnej. Passini z obiektów przez nią zaprojektowanych buduje obrazy, które zapadają w pamięć, pozwalają na chwilę zapomnieć o kaskadach słów wypowiadanych przez bohaterów, budują nastrój. Ale jak na dramat antyczny, to trochę za mało.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
15 maja 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia