Kanibal w zwiewnej sukience

"Lipiec" - reż: Iwana Wyrypajew - Teatr Na Woli w Warszawie

W czasach, gdy stworzenie nowego, całkowicie oryginalnego tekstu dramatycznego wydaje się niemal niemożliwe i niepotrzebne, "Lipiec" Iwana Wyrypajewa brzmi odświeżająco, dziko, niebezpiecznie

Od polskiej dramaturgii współczesnej od kilku sezonów nie oczekuje się zbyt wiele. Po tym, gdy pierwszy front pisarzy "poruszył" (bo przecież nie wyczerpał) problemy grup wykluczonych, tworzył teksty paradokumentalne, interwencyjne, społeczne, polityczne, komponowane na modłę niemiecką, skandynawską, brytyjską - brakuje pomysłu, co jeszcze mogłoby się w polskim dramacie wydarzyć. Autorzy wyspecjalizowali się w portretowaniu własnego pokolenia, narodowych traumach, intymnych studiach rodziny, fantazjach historycznych. Rzadko pojawiał się ktoś tak oryginalny jak Małgorzata Sikorska-Miszczuk czy Dorota Masłowska bawiące się nie tylko tematem, ale też formą. 

Uwagę zarezerwowaną jeszcze niedawno dla dramatopisarzy skupili na sobie dramaturdzy adaptujący, przepisujący, reinterpretujący teksty wszelkie - od socrealistycznych produkcyjniaków (Tomasz Śpiewak, "Brygada szlifierza Karhana"), przez amerykański realizm (Bartosz Frąckowiak, "Tramwaj zwany pożądaniem"), aż po tragedie antyczne (np. Paweł Demirski, "Ifigenia. Nowa Tragedia"). To oni kombinują. To ich wizje i pomysły interesują reżyserów. O nowych polskich, autorskich, zaskakujących tekstach dramatycznych, na które rzucałyby się teatry - nie słychać. Może przez chwilowy brak zapotrzebowania ze strony teatrów? Może przez twórcze wyczerpanie i dezorientację pisarzy?

W tej dramatycznej jesieni pojawia się "Lipiec" Iwana Wyrypajewa. Dramat. Gorzej - monolog. Tekst, w którym autor arbitralnie obsadził w roli mężczyzny prymitywnego kanibala o mistycznym zacięciu - ładną młodą kobietę. Prosta opowieść o mordercy bez powodu, bez traum i bez wyrafinowania Hannibala Lectera przez półtorej godziny płynie z pozbawionej wszelkiej dekoracji sceny. Nie ma społecznikowskiego zacięcia, nie ma komentarza do współczesności, nie ma intertekstualnych tricków. 

To nie dramat o wypaczeniach systemu, Rosji Jelcyna, Putina, Miedwiediewa (choć tak interpretowali sztukę recenzenci po premierze w Niemczech). To szalony abstrakcyjny fresk cerkiewny, niby przypadkowo nabazgrany w uniesieniu przez ateistę. Niewierzący Wyrypajew uwolnił w tym tekście wszystkie podkłady duchowości prawosławnej, jakie sobie przyswoił. Nie klęcząc w cerkwi, lecz czytając zbuntowanych przeciwko Bogu pisarzy rosyjskich, pijąc z kumplami w knajpach Irkucka, przyciskając do serca zbitego przed chwilą do krwi przyjaciela. 

Wyrypajew znany w Polsce między innymi dzięki wizyjnemu, pełnemu bezkresnych krajobrazów i bezkresnych tęsknot filmowi "Euforia" z szaleństwem, Bogiem i ze śmiercią spotyka się w każdym swoim tekście. W "Księdze rodzaju 2" (wystawionej przez Michała Zadarę we wrocławskim Teatrze Współczesnym) podszył się pod schizofreniczkę, by wadzić się z lekarzem, Bogiem, rozumem. "Tlen" (zrealizowany także jako film, z Karoliną Gruszką w jednej z głównych ról) to dj-set kryjący z porywającym rytmem historię miłości i zbrodni. Nawet teksty powstałe dla założonego przez Wyrypajewa moskiewskiego Teatr.Doc nie były prostymi reportażami, ale labiryntami bajek, piosenek i alkoholowych fantazji, między którymi obijały się fakty. 

"Lipiec" to piosenka. Koszmarna. Brudna. Oczyszczająca. Bohater, próbujący po stracie domu dostać się do zakładu psychiatrycznego, zabija napotkanych po drodze ludzi i zwierzęta nie ze złości. Tak być po prostu musi, to jasno wynika z woli Boga, warunków pogodowych, kryteriów estetycznych, ze związków frazeologicznych. Jak inaczej zdobyć serce i rękę kobiety, niż wygryzając je z jej niewystygłego jeszcze ciała? Jak zapewnić swemu dobroczyńcy wieczną radość niebiańską, niż torturując go i ćwiartując jak przedwiecznego męczennika? Jak lepiej zaspokoić głód niż połową psa, który zasnął wtulony w naszą pierś? 

Logika bohatera jest zabójcza, opisy krwawych czynów - piękne, język - wywracający porządek świata.Tłumaczka Agnieszka Lubomira Piotrowska znalazła w polskiej wersji słowa i rytmy na najdziksze pomysły Wyrypajewa, na jego "wazelinowych staruszków", "Żanny z mojego dzieciństwa M.", przekleństwa i modlitwy. 

Obsadzenie delikatnej dziewczyny w roli obłąkanego starego ludożercy sprawia, że spektakl nie jest tanią psychodramą, wyznaniem zbrodniarza. Wszelki realizm się zaciera, a przerażające opisy i wymyślne przekleństwa stają się niemal komiczne, gdy padają z ust aktorki o ciepłym, dziecięcym spojrzeniu. Umysł szaleńca przyjmuje najbardziej dziwaczne wyobrażenia za realne. Widok Karoliny Gruszki przyznającej się do ukręcenia karku zabłąkanej suce pod mostem daje więc pośrednio dostęp do doświadczenia obłędu, przyjmowania niewyobrażalnego za normalne.

Aktorka zjawia się na pustej scenie jak spuszczona ze sznurowni kukiełka, której miękkie, szybkie, rozpędzone ramiona niemal odrywają się od sztywnego korpusu. Trzepoce zapamiętale, opowiadając kolejne etapy drogi do "psychuszki". Mikrofon i kotara w tle tworzą atmosferę recitalu czy przemówienia na wiecu albo akademii. Karolina Gruszka, mówiąc tekst mordercy, zamienia muślinową suknię z narzuconą męską marynarką na dziewczęcą sukienkę, perły na chustę, przestawia mikrofon, podąża za rytmem gasnącego i rozbłyskującego nagle światła. 

Przede wszystkim jednak aktorka opowiada, pędzi za tekstem, wybija go śpiewnie, wznosząco, jakby gdzieś w tle przygrywała jej tak często obecna w spektaklach Wyrypajewa harmoszka. Obłęd narasta. Abstrakcyjny, okrutny, śmieszny i straszny "Lipiec" pokazuje, że stworzenie nowego, oryginalnego, mocnego tekstu możliwe jest nawet w czasach, gdy wszystko wydaje się już powiedziane. 

Teatr na Woli, Warszawa, "Lipiec", tekst i reż. Iwan Wyrypajew, tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska, scen. Marcin Kwietowicz, występuje: Karolina Gruszka, premiera 9 października

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
15 października 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...