Karnawał czyli sobótka

"Karnawał czyli pierwsza żona Adama" - reż. Jarosław Gajewski - Teatr Polski w Warszawie

Sławomir Mrożek w nowej sztuce przenosi karnawał z sezonu zimowego na czerwiec - impreza zaczyna się 22 czerwca, kończy 24, w dzień św. Jana. Czy przypadkowo akurat w noc świętojańską goście z rajskiego ogrodu rozjeżdżają się w swoje strony?

Trudno powiedzieć. Mrożek nie trzyma się tu żadnych zasad, na karnawałowe szaleństwo przybywają wszak stary Goethe z młodą kochanką, Adam (Kamil Maćkowiak po raz pierwszy w Teatrze Polskim) i Ewa, Prometeusz (jako roztrzepany miłośnik ludzkości również debiutant w Polskim - Rafał Królikowski), Biskup, Szatan, a na dobitkę Lilith, upiorzyca, apokryficzna pierwsza żona Adama i dawna kochanka Szatana z drugiej strony jeziora. Lilith najwyraźniej ma ochotę raz jeszcze zaciągnąć Adama do łóżka, zresztą chuć dochodzi tu silnie do głosu, jak bodaj nigdy jeszcze w sztukach autora "Tanga". Nic dziwnego - imprezę w raju za pośrednictwem Impresaria reżyseruje Szatan (demoniczny Jerzy Schejbal), pokrętnie przeinaczając wygnanie z raju i mieszając biblijne szyki. Na dobrą sprawę nie wiadomo więc, jak to jest z tymi pierwszymi rodzicami i od kogo pochodzimy, od Ewy czy Lilith, od Adama, a może od innego uczestnika karnawałowej fiesty (poza podejrzeniem są tylko Biskup i Prometeusz, a poniekąd Goethe, niedomagający pod względem sprawności seksualnej). Widać, że stary Mistrz bawi się konwencjami, epokami i bohaterami, tworzy swoją zagadkową układankę. Wszystko po to, aby powiedzieć, że całe życiowe doświadczenie funta kłaków nie jest warte wobec porywów zmysłów i nieprzewidywalnych impulsów pożądania. Jeden tylko Szatan wie, o co tutaj chodzi. W Teatrze Polskim z pełną ceremonią (może nadmierną) wystawiono utwór, w drugiej części imponujący scenografią i kostiumami (przepyszne maski karnawałowe). Zabrakło jednak tej odrobiny szaleństwa i zalotności, jaka kryje się w podtekście i między słowami - tym razem bowiem dramaturg stroni od łatwych paradoksalnych dowcipów i gry językowej, do której nas przyzwyczaił. Byłoby więc lepiej, gdyby spektaklowi ubyło nieco ceremonii, a przybyło wodewilowego wdzięku. Tak czy owak nowy utwór Mrożka po tylu latach to nie lada sensacja i zobaczyć to trzeba.

Bronisław Tumiłowicz
Przeglad
4 lipca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia