Kasandryczny Kaczmarski*

"Kanapka z człowiekiem" - reż. Jerzy Satanowski - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu

Gdyby czas był inny, może piosenki Jacka Kaczmarskiego byłyby tylko historycznie upolitycznione i dziś żyły wyłącznie artystycznym życiem - są wszak niezwykłym przykładem erudycyjnej poezji śpiewanej. Ale czas jest taki, że stały się "okrutnie" aktualne, historia z nas zakpiła. Jerzy Satanowski czyta Kaczmarskiego w poznańskim Teatrze Nowym.

"Kanapka z człowiekiem" to autorski spektakl Jerzego Satanowskiego, a także tytuł jednego z wierszy "barda Solidarności" - jak najczęściej określano Kaczmarskiego. Na scenie czyta go Marcin Januszkiewicz: "() Jakim prawem starcy ludojady/Przyrządzają sobie tę kanapkę/Wrzeszczę przygnieciony i bezradny/Wciskam w tłuste masło łapki/Jeszcze sokiem z cytryny mnie spryskują/Żebym przed spożyciem skurczył się/Przecież ktoś się musi za mną ująć/Tak po prostu wszak nie zjedzą mnie () i dalej: "Masło świetne/Chleb wspaniały/Człowiek z lekka/Był zgorzkniały". Scenę szczelnie wypełniają otwarte czarne parasole (nie ma chyba w Polsce osoby, której ten obraz nie kojarzy się z Czarnym Protestem). Między nimi punkty mikrofonowe, z tych miejsc aktorzy wyrzucają w kierunku widowni kolejne piosenki. Wszystkie trafiają celnie, w najgłębsze pokłady skołatanej polskiej duszy, w samo serce. Już po pierwszych dźwiękach, bezbłędnie rozpoznawane przez pokolenie tych, którzy dorastali w latach 80. Choć dostały drugie życie, obudziły się w nowych tempach i aranżacjach muzycznych, jeśli znało się je kiedyś na pamięć, nie sposób zapomnieć.

Satanowski wybrał dla piosenek Kaczmarskiego klasyczną formę koncertu, piosenki przeplatane są wierszami. Na scenie niewiele się dzieje, spektakl jest z założenia statyczny, zmienia się niekiedy światło, wtedy parasole oblewają się czerwienią. W tle pojawiają się obrazy ilustrujące teksty piosenek - jest "Krzyk" Muncha, "Rozstrzelanie" Wróblewskiego, jest Vermeer i Witkacy. Wykonawcom towarzyszy bezbłędny i czujny zespół muzyczny pod kierownictwem pianisty Jacka Skowrońskiego. Pięć aktorek (Bożena Borowska-Kropielnicka, Agnieszka Różańska, Karolina Głąb, Oliwia Nazimek, Pamela Adamik) siedzi lub stoi między parasolami, ekspresja rozsadza je od wewnątrz, na zewnątrz, na pozór zachowują spokój. Przypadek? Może aluzja do tego, co dzieje się z tą częścią społeczeństwa, którą szarpią emocje, a jednocześnie pozostaje bierna w działaniu?

Bo tego spektaklu nie da się czytać "niepolitycznie". Mimo, że wiersze Kaczmarskiego powstawały prawie 40 lat temu, niektóre jeszcze w latach 70. - wtedy, kiedy rzeczywistość wokół nas była zupełnie inna, dziś są "okrutnie" aktualne. Okrutnie - bo historia z nas zakpiła, w 89' nikt chyba nie przypuszczał, że zdobywając wolność i prawo do demokratycznych wyborów, przyjdzie nam zgodzić się na dyktaturę pod sztandarem tejże demokracji. Publiczność bez trudu rozpoznaje współczesnego bohatera "Bajeczki z perspektywki" - nawet w najśmielszych snach Kaczmarski nie przewidział takiej interpretacji. Wiecie, o kim mowa? Posłuchajcie: "Raz na wysepce obleganej/Żywiołkiem wrogich mórz/Panował z świtką swą - tyranek/Nad milionkami dusz./W więzionkach czasik narodkowi/Z dzionka na dzionek płynął/Tyranek zaś się wił i głowił/Jak władzkę mieć - nie ginąc./Wysepka nikła z wszystkich stronek/W żarłocznych oceankach./Nie było komu wziąć w obronkę/Wysepki, ni tyranka".

Nie tylko po tej piosence na widowni wybuchają brawa - dostają je też m.in. "Dzieci Hioba" i wiadomo - "Mury". Aktorzy zbudowali prawdziwe, przekonujące role wyłącznie z piosenek (z wyjątkiem Januszkiewicza, który jako swoisty narrator, interpretował też poezję Kaczmarskiego). Powiedzieć, ze w spektaklu wystąpiły osoby świetnie śpiewające, nie wystarcza. Każda z aktorek dysponuje odmiennymi warunkami głosowymi, różnym temperamentem i stylem wokalnym. Reżyser doskonale o tym wiedział, dlatego dobrał im piosenki tak, by mogły się w nich całkowicie odnaleźć. Strzałem w dziesiątkę okazało się zaangażowanie Marcina Januszkiewicza, który nie dość, że rewelacyjnie śpiewa, to jeszcze potrafi wszystko za co się bierze, naznaczyć piętnem własnej osobowości (udowodnił to odkrywczą interpretacją piosenki "Nim wstanie dzień" Komedy, wykonaną na ubiegłorocznym Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu). W spektaklu popisowo zaśpiewał "Raj", jedną z najbardziej znanych piosenek Kaczmarskiego - filtrując swoje duże możliwości wokalne przez muzyczną wrażliwość i głębokie zrozumienie literackiego tekstu.

Można się zastanawiać, dlaczego Satanowski spośród ponad tysiąca piosenek Kaczmarskiego wybrał takie, a nie inne, czemu zdecydował się na te najbardziej popularne, że wspomnę tylko o "Murach", "Obławie", "Dzieciach Hioba", "Naszej klasie", "Źródle" czy "Raju"? Wydaje się jednak, że w przypadku tak ogromnej spuścizny, takie pytania będą padały zawsze, podczas każdego wyboru.

Marzy mi się, żeby spektakl w Teatrze Nowym zapoczątkował nową modę na zbyt szybko zapomnianego poetę, genialnie sprawdzającego się w wyszukanej, wyrafinowanej literacko piosence autorskiej, nie tylko komentującej wydarzenia polityczne, ale też przewidującej ich bieg. Przecież ta poezja jest ciągle żywa, drzemie w niej iskra, która może wywołać pożar. Rzecz w tym, że coraz trudniej przygotować grunt pod wielki ogień. Pokolenie "Naszej klasy" podzielono na dwa sorty, ten gorszy spektaklem się wzruszy, ale do lotu już się nie poderwie, brak mu sił i koncepcji. Pokolenie milenialsów nie dość, że także podzielone, niewiele wie o Kaczmarskim, niektórzy o nim w ogóle nie słyszeli. Chcę wierzyć, że właśnie dla nich warto poetę "odkrywać" na nowo, może jego wiersze wyzwolą w nich tęsknotę za prawdziwą wolnością, przekonają, że o wolność ciągle trzeba i warto walczyć. Nie składajmy czarnych parasoli, wiele jest do zrobienia.

---

*tytuł tekstu nawiązuje do wiersza Jacka Kaczmarskiego "Obym się mylił", napisanego 8 czerwca 1989 roku, cztery dni po wygraniu przez opozycję związaną z NSZZ Solidarność pierwszej tury wyborów parlamentarnych. Warto go przypomnieć.

"Obym się mylił"

Kasandrą byłem, jestem i zostanę,

Choć na optymizm intelekt się sili.

Lecz, gdy proroctwo kolejne nad ranem

Kończę - myśl jedną mam, nienapisaną:

"Obym się mylił".

Złe przewidywać w epoce obłędu

- Potrzebą wieku i potrzebą chwili.

Lecz marzyć o przyznaniu się do błędu,

Gdy koło dziejów toczy się z rozpędu":

"Obym się mylił".

Na razie rośnie sterta wróżb ponurych,

Póki ci wszyscy, co się za nią skryli

Szykują nowy plan "Demokratury"

Ręce podnosząc obłudnie do góry.

- Obym się mylił.

Iwona Torbicka
Kultura u podstaw online
27 lutego 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...