Katharsis w basenie

"Czas kochania, czas umierania" - reż: Jacek Jabrzyk - Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu

3 czerwca odbyła się w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym premiera sztuki niemieckiego autora, Fritza Katera, "Czas kochania, czas umierania" w reżyserii Jacka Jabrzyka.

Niełatwo jest napisać o tej sztuce coś dobrego, jak i niełatwo jest zachęcić widza do obejrzenia jej. Co prawda za "Czas kochania, czas umierania" Fritz Kater został obsypany nagrodami. Na festiwalu w Manheim otrzymał tytuł najlepszego dramatopisarza niemieckiego 2003 roku. W corocznym plebiscycie pisma "Theaterheute", "Czas kochania, czas umierania" (Zeit zu lieben, Zeit zu sterben) uznany został za najlepszq niemieckojęzycznq sztukę sezonu, a jej prapremierę w Hamburgu ogłoszono najlepszym wystawieniem w 2003 r. No tak, ale to działo się w Niemczech, w specyficznej kulturowej i społeczno-politycznej oprawie. Krytykę zachwyciła tematyka sztuki: problemy pokolenia dorastającego w NRD w latach 80. na przełomie upadajqcego komunizmu i rodzqcego się kapitalizmu. Bohaterami sztuki Fritza Katera sq młodzi ludzie w wieku 16-18 lat, przeżywający okres wkraczania w dorosłe życie. Ich czas dorastania przypadł na końcowy okres istnienia NRD. Szkoła, pierwsza miłość, pierwsze doświadczenia seksualne, problemy z rodzicami, nauczycielami i rówieśnikami to tematy kilkudziesięciu krótkich (fleszowych) scenek i nieco dłuższych monologów składających się w sumie na bardzo rozwlekłq całość. Taki utwór może mieć nieskończoną ilość możliwości realizacji. 

Ważne jednak przy tym jest, by miał on jakqś spójnq myśl przewodniq. Kater chciał mówić o pokoleniu zagubionym, wykorzenionym, pozbawionym wiary w przyszłość, trudno mi natomiast powiedzieć, o czym chciał mówić, lub "co chciał powiedzieć" reżyser wałbrzyskiego przedstawienia. Nie ma tu bowiem nic z tytułowego kochania, gdyż sami bohaterowie mówiq głównie o... pieprzeniu; ani z umierania, no, poza zupełnie nieczytelnym epizodem na końcu. 

Poza wyeksponowanym tu. dość obficie i krwiście (naprawdę!) pieprzeniem, młode pokolenie NRD derpi oczywiście z powodów politycznych. Wuj powraca po wielu latach spędzonych w więzieniu. Skazany za to, że raz w życiu odważył się głośniej powiedzieć, co naprawdę myśli. Matka czeka na powrót męża, któremu udało się uciec z NRD aż do Australii. Dlatego ich syn nie może dostać się na studia. Szkoła to oczywiście socjalistyczna nomenklatura i dyktatura. No i tak dalej. Szkoda tylko, że te bądź co bądź naprawdę ważkie tematy zeszły na dalszy plan, zostały ledwie muśnięte w słownych kwestiach. Nie sposób oczywiście przedstawić całej enerdowskiej rzeczywistości w ograniczonym czasowo utworze scenicznym, bo jest ona workiem bez dna, wskazane natomiast byłoby skupić się na dwóch, trzech wątkach z owej rzeczywistości i dojść do jakiegoś "światełka w tunelu". A tak w krótkim czasie pojawia się zbyt wielu bohaterów, by dało się zbudować jakiś psychologiczny portret któregokolwiek z nich. Nie można się utożsamić z postaciami Katera, współczuć im, ani się nimi nawet zainteresować, bo za chwilę sq one już kimś innym. Trudno tu nawet powiedzieć, kto jest głównym bohaterem sztuki! 

Odbiegając od tekstowo-reżyserskiej warstwy spektaklu, godną uwagi jest natomiast scenografia. Scena została przemieniona w... pływalnię z basenem, wokół którego siedzq widzowie i grajq aktorzy. W kontekście owego poenerdowskiego katharsis właśnie basen wydaje się znakomicie dobranym elementem scenerii dla tej sztuki. Oczyszczenie w całkiem dosłownym sensie! Liczne szafki przy-basenowe okazały się też bardzo wymownym i skutecznym rekwizytem do zobrazowania socjalistycznego budownictwa. Ot, i kolejny wątek, który umknął na korzyść pieprzenia. A szkoda.

Henryk Król
Tygodnik Wałbrzyski
2 lipca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...