Każda elegia doczeka kurtyny

Zaczka Brulion teatralny

Zżyliśmy się, przywykli do siebie, oswoili wzajemnie. Jesteśmy przekonani, że nigdy ich nie zabraknie. Wierzymy, że na nich odnajdzie nas śmierć. Wchodzimy powoli, stopień po stopniu. Częściej jednak gdzieś nam się spieszy i biegniemy na oślep. Niekiedy pokonujemy całą drogę w dobrym towarzystwie, wówczas można o wielu rzeczach porozmawiać, sięgając po rozważne, długie zdania i dobierając trafne cytaty. Bardziej powszechną praktyką jest jednak milczące przepychanie się w tłumie i ambicja, aby zdobyć ostatni szczebel przed innymi, bez skrupułów, byle szybko.

Dla wielu to najlepsza okazja, aby pomachać ze szczytu chorągiewką i popatrzeć na świat z góry. Pisanie składa się z fragmentów i nie wiadomo, czy ze schodów, bo mieszka się w labiryncie.

27 marca 1992 roku
Schody przed wejściem do Teatru Śląskiego, na dwóch poziomach. Nigdy ich nie policzyłem. Położono osiem, może mniej albo więcej. Szerokie, nie za głębokie, zwyczajne. Właściwie to podnóżki kulturalne, posłuszne i usłużne. Z natury służą do wchodzenia, lecz przystoi czynić to z dodatkiem powagi i ubierając odświętną miną. Na premierach co drugi stopień to ukłon. W dni powszednie widziałem szkolne wycieczki, zawstydzone, niepewne, zmęczone i coraz bardziej, z każdym stopniem, znudzone. Najbardziej lubiłem, gdy padał deszcz i obmywał kroki również i tych widzów, którzy dopiero nadejdą.

13 listopada 1996 roku
Ogrywano sprzęty codzienne, lustro, czarną, szkolną tablicę. Niedaleko mnie siedziała suflerka. Na scenie opowiedziano poezję cudzymi słowami, głoszono kłamstwa o darze kameralnych dramatów, które w uzasadnionych przypadkach stają się własnością widzów, podnoszących się z krzeseł po ostatnich oklaskach, schodzących szybko po schodach, odchodzących na przystanek, zatrzymujących dla siebie tramwaj i całą resztę życia.

Bez daty
Eichlerówna we wspomnieniu Jana Kotta: „(...) pamięć zatrzymuje jej Marię Stuart, jak zbiegała ciężka i lekka, wielka i krucha, słaba i silna ze schodów na scenie. Jak najwięksi z aktorów i aktorek była w roli i obok roli". Ciężka i lekka, wielka i krucha. Jak śmierć, która ją czeka.

Wrzesień 2001 roku
Ustawione na scenie na jeden wieczór, a czasem tylko na wybrany akt lub jako tło prologu, po którym maszyniści zmienią dekoracje. To schody drewniane, wykonane własnym sumptem, niekosztowne, wciągnięte do inwentarza, odebrane protokołem. Korzystają z nich godne szacunku osoby sceniczne, wracający z wygranej wojny wodzowie, kapłani różnych kultów, zapracowani mieszczanie, zaplątani w marzenia kochankowie, a w kolejnych obrazach cynicy, łajdacy, złodzieje i okrutni mordercy. Ale nawet wówczas są lekkim echem schodów kamiennych, drwiną z rzeczywistych miar i ciężarów.

Wrzesień 2001 roku
Stopnie prowadzące do katedry pokryto dusznym dywanem. Odwróceni twarzami do niewidocznego ołtarza chłopcy zastygli w bezruchu i udawanej pobożności. Z lewej dziewczęta w bieli, która ma coś wypełnić i zamknąć. Schody i następstwo zdarzeń dzielą chłopców i dziewczęta. Rozejdą się po uroczystości. I kiedyś, poza oknem sceny, odnajdą.

Listopad 2001 roku
Na pierwszym planie porzucony sznur na bieliznę, trzepak i bezdomna karuzela. Głębiej schodki do familoka, czegoś spragnione, ale dyskretnie i pewno nie na długo. Wyniesione przed dom krzesła nie należą do nikogo.

Grudzień 2001 roku
W zwierciadle Szekspira zobaczymy to, co pragniemy zobaczyć. Teatr jest przestronną pułapką. Już dawno zamknęliśmy czwartą ścianę, już nie potrzebujemy żadnych ścian. Nawet najbardziej wyciszone monodramy dzieją się na placu publicznym. Podczas widowisk politycznych agora staje się targowiskiem. Członkowie Rady Królewskiej, członkowie gabinetu Ryszarda III, próbują ocalić własne głowy. „Nie uda im się – napisze Kott – historia zrobi z nich szmaty". Bohaterowie Szekspira zdecydowali się wziąć udział w grze na długo przed podniesieniem kurtyny, byli zbyt słabi albo zbyt odważni, by odmówić. Dali się nabrać na to, co obiecywało życie: sukces, sławę, bogactwo. Wydawało im się, że dokonują wyboru. Ale to za nich wybrał los. Ślepy. Jednemu wskazał tron, innemu szafot. Ich synowie zapewne zamienią się miejscami. Ale swoje role, swe przeznaczenie, zagrają na tych samych, co wczoraj, schodach. Wcześniej będą ciągnąć losy. Życie, które jest loterią, nie jest tragiczne. Jest ogłuszonym lamentem, absurdem i farsą.

28 listopada 2002 roku
Wszyscy znamy metaforę o schodach, które prowadzą do władzy. Wiktoria Grabowska, moja uczennica, napisała w szkicu na olimpiadę polonistyczną: „Bez trudu możemy wyobrazić sobie współczesnego Ryszarda, który wspina się po szczeblach kariery, przewodzi rywalom w wyścigu szczurów. Dzisiaj nie musi to już być śmiertelny wyścig. Żaden współczesny Gloucester nie musi przyczyniać się bezpośrednio do śmierci rywali, wystarczy, że jedynie zwiększy tempo. Inni nie nadążą. Osiągnie cel, zostanie zwycięzcą, pozostanie z tym zwycięstwem samotny".

27 czerwca 2003 roku
Kurtyna poszła w górę, otwarto poczekalnię na dworcu. Perspektywę zamknęły tafle szkła z rozsuwanym wejściem w centrum. Schody. Bliżej widowni proste ławki. I dwie zabite dyktą okna kas biletowych. Wysoko elektroniczny zegar, dotknięty niemocą – pośrodku pulsował dwukropek, ale wygasły wskazówki, godziny i minuty. Zwyczajem sztuk tragicznych, czas nie miał znaczenia, a w planie podróży dominowała ironia.

22 lipca 2004 roku
We śnie odwiedziłem teatr, w którym pracowałem dziesięć lat. Rampę podniesiono do wysokości pierwszego piętra, a na widownię wchodziło się miękkimi schodami, prosto z ulicy, która nie miała ani początku, ani końca i nie potrafiła się nawet na moment zatrzymać.

6 listopada 2005 roku
W szpitalu świat jest nużący, bolesny i nudny, pachnie zapachami z ubiegłego tygodnia. Choruje się z widokiem na schody, nawet wtedy, gdy z łóżka nie widać schodów. Odkrywa się coś nowego w sobie. Jakby zasiadło się na widowni teatru po długiej chorobie.

25 stycznia 2007 roku
Wiersz o marzeniach, przez dłuższy czas leżących u podnóża schodów. Widziały tyle, co zdechłe mrówki.

Listopad 2008 roku
Scenograf zaprojektował schody w głębi sceny i prowadzące donikąd, za kulisy, inne przekraczające rampę, umożliwiające aktorom zejście na widownię. Schody proste, kręte, w górę, w dół, oświetlone reflektorami, wyciemnione. Po schodach wspinał się spocony z wysiłku, niezdolny nabrać powietrza w płuca, zaszczuty sobą Hamlet. Tak będzie do samego końca.

Listopad 2008 roku
U stóp schodów leżą okaleczone zwłoki, które nigdy nie będą zwłokami króla. Fortynbras za chwilę opuści scenę. Lustra nie są potrzebne. Wszystko, co znaczą słowa – lub chciałyby znaczyć – przypomina zmąconą wodę, w której nic nie może się odbić. Ani te słowa, wypowiedziane kwadrans lub godzinę wcześniej, ani ta woda już nic nie mogą.

7 sierpnia 2009 roku
„Przez ponad godzinę siedziałam na zimnych schodach jednej z piękniejszych kamienic i w ciszy obserwowałam migające obrazy". Myślałam o nas, pisałam do ciebie długi list, który zapomni się w sobie za wcześnie.

11 maja 2018 roku
Podium igrzysk i jego trzy stopnie. Jesteśmy równi tylko na linii startu.

20 września 2018 roku
Według Kotta najważniejszą regułą tragedii jest to, że „umarli wracają". Ale wracają również ludzkie drogi. Wraca scenografia. Po lewej i prawej stronie sceny, w centrum, niewysokie schody. Wchodzimy raz tu, raz tam. Albo nie dostrzegamy schodów. Nie opuszczamy proscenium. Powtarza się beznadziejna groteska chodzenia po pustym życiu, tam i z powrotem.

18 kwietnia 2020 roku
Spektakl o schodach, które pną się i pną, skręcają i zakręcają, nie wiedzieć czemu. Są słabe i silne, pozwalają się deptać bezkarnie, cierpliwie patrzą w dół, bo dużo zniosły. W najtrudniejszą noc krzyczą bez głosu, nasłuchują kroków lekarza, księdza, grabarzy.

12 czerwca 2020 roku
Szekspirowskie, teatralne i poetyckie. Współczesne. Może będą epizodem rozprawy o lirycznym Hamlecie. Przeznaczeni tym samych schodom – żebrak i Hamlet.

11 marca 2021 roku
Rafał Wojaczek: „Jest poręcz / ale nie ma schodów".

20 kwietnia 2021 roku
W przedstawieniu dla zwierząt osły z ciekawością oglądają w telewizji prognozę na dzień jutrzejszy. Nie robi na nich wrażenia rzeźnik przebrany za pogodynkę, który zapowiada przelotne egzekucje. Leżą na wygodnej trawie. Schody i tory przeszkód pozostawiły bardziej odważnym od siebie. W nocy jest im spokojnie w zagrodzie ciasnej, ale własnej. Coś mówią przez sen, ale nie są zdolne przestraszyć swojego mięsa. To naturalne po wielu latach przeżuwania mowy trawy.

Bez daty
Dom na sprzedaż. Na wszelki wypadek, aby zadość się stało transakcji, schody trzymane są daleko od domu. Kto schodził ostatni?

Bez daty
Ciasny, zimny, przestraszony wachlarz, do ostatniego piętra. Schody w ważnym urzędzie, sprężyna i spirala czyjegoś awansu. Niektórzy upadają pod jej ciężarem.

Bez daty
Najtrudniejsze schody towarzyszyły skazańcom i na samym szczycie, jak oni, spadały w przepaść.

Grudzień 2021 roku
W prowincjonalnych kryminałach dokarmia się schody trucizną.

26 czerwca 2022 roku
Jakiej jałmużny oczekuje aktor, który nie dotarł do szczytu schodów?

Piotr Zaczkowski
Dziennik Teatralny
19 października 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia