Każdy bywa Bogartem, ale życie to nie Casablanca

"Zagraj to..." - Teatr Śląski w Katowicach

"Zagraj to jeszcze raz, Sam" to w pierwotnym założeniu komedia z 1972 roku w reżyserii Herberta Rossa, w której pierwsze skrzypce grał Woody Allan i Diane Keaton. Trawestacją powyższego dzieła filmowego jest najnowsza sztuka Grzegorza Kempinsky\'ego.

Premiera tej intelektualnej komedii allenowskiej odbyła się 18 grudnia 2009 roku na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego. Tłumaczenia tekstu podjęli się Grażyna Dyksińska i Jerzy Siemasz. Scenografię zaprojektowała Barbara Wołosiuk.

W rolę dwudziestoośmioletniego, znerwicowanego krytyka filmowego wcielił się Maciej Wizner. Został niekłamanym władcą teatralnej sceny, gdyż jego (nieco zbyt ekspresyjne i nerwowe) ruchy wypełniły całą przestrzeń gry. Głównego bohatera poznajemy jako załamanego po odejściu żony intelektualistę, przeżywającego wewnętrzne rozterki. Aktor nakreslił niebanalną, nieco groteskową postać, której życie wewnętrzne zostało eksterioryzowane i niejednokrotnie dochodziło do głosu w najmniej oczekiwanych momentach. Uwidoczniła to dwutorowo prowadzona akcja. Jedna z linii narracyjnych dotyczyła wydarzeń życia codziennego, natomiast druga unaoczniła procesy zachodzące w podświadomości głównego bohatera, którym towarzyszyła szalona muzyka Abby - gwiazdy lat siedemdzisiątych oraz dyskotekowe światła. Dodatkowo na to wszystko nałożona została postać przewodnika po wyśnionym świecie Allena - Humphreya Bogarta, aktora znanego przede wszystkim z gatunku filmu noir. Stentorowy głos Grzegorza Przybyła jako Bogarta wprowadzał wyczuwalne wibracje w powietrzu.

Spektakl wykorzystał bogate, intertekstualne nawiązania do kluczowych elementów szeroko pojętej popkultury. Dominującym elementem, będącym niejako klamrą kompozycyjna, spinająca wątki teatralnej opowieści była właśnie postać Humphreya Bogarta, którego można przyrównać do wyimaginowanego idola głównego bohatera. Bogart jest duchem opiekuńczym Allana. Jako starszy i bardziej doświadczony, zaliczany do gatunku „twardych facetów” starał się doprowadzić do wewnętrznej metamorfozy swego podopiecznego, dając mu rady dotyczące prawidłowego postępowania z kobietami. Jego naczelna zasada głosiła: „ whisky & soda i po bólu”. Jednakże i w rzeczywistym życiu prywatnym pogrążony w depresji bohater może liczyć na pomoc i oparcie przyjaciół, jakimi jest małżeństwo: Linda - z zawodu modelka oraz Dick - wiecznie zajęty biznesmen, który ostatnio miast intratnych interesów wikła się w nieprzynoszące spodziewanych dochodów inwestycje.

Wydaje się, że powietrze Sceny Kameralnej nasycone jest duchem klasycznego kina hollywoodzkiego, ponieważ w pomieszczeniu nie brak elementów związanych z kultem najbardziej reprezentatywnego prodktu przemysłu filmowego, jakim jest „Casablanca”. Ciekawym chwytem zastosowanym przez reżysera jest kulturowe umocowanie scen nierealistycznych w realiach epoki lat trzydziestych i kina gatunków, ponieważ bohaterowie noszą typowe prochowce, kojarzone z mrocznymi ulicami kryminogennych miast amerykańskich, uwiecznionych w kinie gatunków. Oprócz powyższych ważnym elementem ubioru aktorów są spodnie-dzwony, które wraz z muzyką Abby przenoszą widownię w lata siedemdziesiąte, a więc w czasy powstania filmowego pierwowzoru spektaklu. Inną zaskakujacą techniką jest użycie telewizora jako swoistego medium, łączącego filmowego bohatera z głównym bohaterem sztuki. Humphrey Bogart początkowo przemawia z teleodbiornika, jednak w miarę rozwoju akcji gwiazda star systemu przekracza ramy filmowej narracji, przedostając się do realnego świata. Jego misja zostaje zakończona sukcesem, gdyż pozbawiony pewności siebie, znerwicowany Allan odnajduje wiarę we własne siły oraz odkrywa, że jest wartościowym człowiekiem. Co prawda dzieje się to za sprawą niemoralnego romansu z żoną najlepszego przyjaciela, ale czyż sztuka nie jest intelektualną farsą, kpiącą z codziennego życia? W teatrze jak w życiu - możliwe są wszelkie rozwiązania, a nad przeznaczeniem człowieka czuwają niezbadane, często złośliwe moce.

Sztuka wyreżyserowana przez Grzegorza Kempinskyego stanowi, kolokwialnie rzecz ujmując, kawał dobrej roboty. Jej prześmiewczy ton oraz komiczny sposób przedstawienia jakże powszechnego problemu depresji czy też uzależnienia od wizyt u psychoanalityka i lekomanii (bohater sam nazywa siebie aspirynowym ćpunem), z którym boryka się zdecydowana wiekszość współczesnego społeczeństwa mistrzowsko oddaje realia naszej epoki. Pod maską farsy przemyca się tu ważne treści, na które jedynym lekarstwem jest śmiech oraz odnalezienie wiary we własne siły, gdyż jedynie to ocala od marazmu.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
7 stycznia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...