Każdy ma jakiegoś bzika

"Dzień Świra" - Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni

Słowa dawno zasłyszanej, dziecięcej piosenki o tym, jakoby "każdy miał jakiegoś bzika" powinny stać się epigrafem zdobiącym afisz zapowiadający spektakl. Bo w "Dniu Świra" nie brakuje tych drobnych, ale jakże licznych szaleństw, które niczym mocna, ale śmiesznie pstrokata skorupa służą iluzorycznemu bezpieczeństwu naszego własnego ja wobec niespodzianek, wahnięć i nagłych zwrotów sytuacji w nieumiarkowanym tempie życia.

Kto z nas choć raz w ciągu dnia nie poczuł przyjemnego zniewolenia przez własne, czasem nieco ekscentryczne nawyki. Picie kawy o koniecznie pełnej godzinie, kalendarium czynności związanych z poranną toaletą, dzielenie kromki na cztery części podczas śniadania (bo podobno lepiej smakuje) czy szeregowe ustawienie butów przed wyjściem do pracy – to zaledwie ułamek wypełniający ludzką codzienność, złożoną z pozostałych, rutynowo-pedantycznych elementów. 

Oprócz komicznych gestów i czynności bohatera, które świadczą o naszej maniakalnej naturze, sztuka porusza nieobcą nam kwestie, która wielokrotnie staje się tematem plotek, źródłem narzekań, a przede wszystkim impulsem skłaniającym do niepohamowanych wybuchów gniewu i lawiny obraźliwych epitetów pod adresem „gbura spod dwójki”, czy „starej prowadzającej tłustego jamnika”. I bez znaczenia pozostaje nasz status zawodowy: nauczyciela, lekarza czy sprzedawcy obuwia, wobec nabrzmiałych od bezmyślności, egoizmu, a czasem i głupoty ludzkich głów, które przyprawiają o skurcze twarzy i nerwowy słowotok każdego – nawet najbardziej zatwardziałego stoika. 

O podobieństwie tytułowego świra do nas samych świadczą również melancholijne przecinki wypełniające ciężkie chwile podczas codziennych przykrości i niepowodzeń. Kto z nas z zadumą nie wspomina znajomości z „piękną Elą”, która, z pewnością uczyniłaby nasze życie pięknym i łatwym, gdyby nie zgryźliwość losu, która rozdzieliła nasze drogi. „Śliczna Elka”, przystojny Jacek z 8b, niewykorzystana szansa wyjazdu na stypendium, utracona perspektywa studiów na zupełnie innym kierunku czy przebyta grypa uniemożliwiająca spotkanie w sprawie obiecującej pracy – te i inne przegrane możliwości zwykliśmy wspominać – podobnie jak główny bohater, w próbie usprawiedliwiania naszej, nierzadko leniwej i opieszałej , natury. 

I choćby przez tę porównywalność zachowań, nawyków, towarzyszących nam i bohaterowi dokuczliwych sytuacji, warto obejrzeć spektakl, aby choć przez chwilę spojrzeć na własne, lustrzane odbicie z tym niepowszednim gestem przymrużenia oka.

Justyna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
1 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia