Kelner szach, a śmierć mat

"Wdowy" - reż. Piotr Szczerski - Teatr im. S. Żeromskiego w Kielcach

Mam nadzieję, że nie masz nadziei, iż śmierć cię ominie. Myślę, że nie myślisz, iż kiedyś śmierć przyjdzie. Mam pomysł, że nie masz pomysłu na to, jak chcesz umrzeć. „Wdowy”, a to dopiero zabawna historia. Nie wiem czy ją znasz, wiem natomiast, że szybko powinieneś ją poznać i zobaczyć.

Całość spektaklu osnuta została tajemnicą. Klimat, który panował na scenie teatru na bardzo długo pozostanie w świadomości widzów. Zamiast foteli dla widowni – kawiarniane stoliki, na ich blatach  lampki i muzyka, która po cichu witała gości obecnych tego wieczoru.

Zdecydowanie atutem była scenografia, która w kieleckim Teatrze prezentuje bardzo dobry poziom. Po raz kolejny postawiono na minimalistyczną formę, z jednym wyrazistym elementem - wejściem do kawiarni, będącym centrum. To właśnie ten element scenografii łączył sceny.

Także tajemniczy gość, ukazujący się w historii najpierw wdów, a następnie kawalerów łączy ze sobą losy wcześniej nie znanych sobie bohaterów i prowadzi do zaskakującego finału, którego może po trochu widzowie się domyślają już na samym początku. Ten gość to... Pani śmierć.

Temat kostuchy został w spektaklu ujęty w sposób bardzo zabawny. Uosobienie śmierci z kobietą jest motywem znanym, jednak odmłodzenie jej to podejście nietypowe. Dzięki temu zabiegowi widz nie zostaje obarczony świadomością o nieuchronności śmierci, po prostu skłania się do refleksji i osobistej kontemplacji.

Oprócz nieznajomej, poznajemy również kelnera – narratora. Okazuje się on elementem zaskoczenia w całej historii. Jednak obsada stanowiła jedynie tło przedstawienia. Widz miał okazję ujrzeć tylko przebłyski ich gry, gdyż zdawali się być cieniami snującymi się po scenie.

Spektaklowi zdecydowanie brakowało energii, a sam początek dawał wrażenie przeciągniętego. Jednak jako całość był to spójny obraz. Również gra aktorów w niektórych momentach nie była na tyle wartka, jak mógłby to sugerować tekst lub sytuacja – zdarzenie, zaistniałe pomiędzy postaciami. To zdecydowanie minus, który może wpłynąć na odbiór całości. Jeżeli jednak widz jest cierpliwy, może na jego twarzy pojawić się uśmiech w niektórych punktach spektaklu. Jest zrozumiałym, iż bardzo spokojny klimat, który wypracowano na kieleckiej scenie nie jest punktem zapalnym do hiper szybkiej akcji, ale miło by było, gdyby tempo choć trochę zostało podkręcone (czy samą grą aktorów, czy zmianą klimatu, w jaki został wprowadzony widz). Odniosłam wrażenie, iż spektakl był wystawiony na jednym tonie. Tekst sztuki daje duże możliwości i może dać piorunujący efekt, w pewnym stopniu został on uśpiony. Jednak trzeba pamiętać, że ten spektakl to reaktywacja sztuki w Teatrze im. Stefana Żeromskiego dosłownie chwilę po śmierci jej autora. Patrząc na ten obraz pod tym kątem, nie można nie odnieść wrażenia, że jest to przede wszystkim Sławomir Mrożek dla Sławomira Mrożka. Bez żadnego przekombinowania. Ta spokojna koncepcja nie jest więc niczym innym jak tylko ciszą   przed burzą, którą okazują się nasze myśli, krążące wokół świeżo poznanej śmierci.

Czy polecić ten spektakl? Hmm... Tej wersji „Wdów” Sławomir Mrożek nie zdążył zobaczyć. Jednak oglądając ją, można odnieść wrażenie, że autor sztuki puszcza do nas oczko, szelmowsko się przy tym uśmiechając. Tak więc, polecam.

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Kielce
5 marca 2014
Portrety
Piotr Szczerski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia