Kiedy ktoś macha do ciebie na pożegnanie twoją ręką

"Jednoręki ze Spokane" -Teatr im. Sewruka w Elblągu

Wiecie, jakie to uczucie, kiedy ktoś macha do was na pożegnanie waszą własną ręką? Ja nie wiem, ale to uczucie z pewnością nie jest obce Carmichaelowi - bohaterowi sztuki "Jednoręki ze Spokane" Martina McDonagha, który od 27 lat bezskutecznie próbuje odnaleźć utraconą w młodości dłoń.

Premiera spektaklu, wyreżyserowanego przez Julię Pawłowską, a zrealizowanego na podstawie tej właśnie sztuki, odbyła się w minioną sobotę na Małej Scenie elbląskiego Teatru im. Aleksandra Sewruka. 

"Jednoręki ze Spokane" to błyskotliwe, świetnie skonstruowane przedstawienie, które łączy w sobie czarną komedię, groteskę, parodię, kryminał i trochę dramatu psychologicznego. Zaskakujące zwroty akcji, zmienność nastrojów na widowni, żywe, choć naszpikowane wulgaryzmami dialogi, ciekawe, soczyste postacie - to z pewnością atuty tego spektaklu.

Inspirowane twórczością Tarantino

"Jednoręki ze Spokane" to pierwsza sztuka McDonagha. Jej akcja toczy się w Ameryce, w małym, odciętym od świata hotelu przy jednej z autostrad. Opowieść swym tajemniczym i dziwacznym klimatem przypomina filmy braci Coen, a także obrazy Quentina Tarantino. To właśnie inspirację twórczością Tarantino widać w elbląskiej inscenizacji sztuki McDo-nagha najbardziej.

Do tych klimatów nawiązuje również wykorzystana w spektaklu muzyka.

Swoją odpowiednią wymowę ma także scenografia autorstwa Joanny Jaśko-Sroki, która jest bardzo prosta i oszczędna, ale robiąca wrażenie. Akcja przedstawienia dzieje się w małym hotelowym pokoiku, więc mamy tu tylko stojące na czarno-białej podłodze tapczan i fotel, a wokół budowlane rusztowania. Wszystko to stwarza poczucie klaustrofobicznej przestrzeni, w której poruszają się stłoczeni bohaterowie.

W poszukiwaniu utraconej ręki

Fabuła sztuki nawiązuje do motywów znanych z amerykańskich filmów. Grupa zdegenerowanych wiejskich wyrostków, co wiemy tylko z opowieści bohatera, każe małemu Carmichaelowi położyć rękę na torach i pociąg odcina mu ją. Od tego czasu, tj. już od 27 lat, Carmichael bezskutecznie szuka zaginionej ręki. To swoista metafora niemal obsesyjnego poszukiwania sensu życia, celu, czegoś, czym można wypełnić pustkę.

W końcu na jego drodze przypadkiem pojawia się para Marilyn i czarnoskóry Toby, młodzi handlarze marihuany, którzy próbują wyłudzić od niego pieniądze. Zamierzają sprzedać mu rękę skradzioną z Muzeum Naturalnego i wpadają w tarapaty, bo Carmichael odkrywa oszustwo.

W hotelowym pokoju, usłanym rękami, które wypadły z walizki Carmichaela, jesteśmy świadkami błyskotliwych, choć pełnych wulgaryzmów, dialogów, obnażających ukryte za fasadą amerykańskiego snu stereotypy, rasizm, nietolerancję. Na scenie oglądamy to, do czego zdolny jest człowiek, do jakiej podłości gotów jest się posunąć, by zarobić trochę kasy.

Nikt tu nie jest dobry lub zły

Bohaterowie McDonagłfa nie są jednoznaczni - nikt nie jest tylko dobry czy tylko zły, a już na pewno nie są nudni. Każda postać jest tu psychicznie poraniona, szalona, również mający obsesję na punkcie zwierząt zamkniętych w ogrodach zoologicznych recepcjonista, którego miłością życia jest gibon i który przez całe życie marzył, by kiedyś grupa podobnych dziwaków lub niebezpiecznych przestępców zanocowała w jego hotelu. Mervyn już samym swoim dziwnym, przerysowanym poruszaniem się po scenie może widza irytować.

Marilyn i Toby są handlarzami marihuany i oszustami, ale kiedy stają w obliczu śmierci, nie chcą umierać, kombinują jak mogą, by przeżyć. W efekcie mamy tu opis ludzkich zachowań w sytuacji, kiedy śmierć zaczyna zaglądać nam w oczy.

Tymczasem Carmichael wciąż jeszcze nie odciął pępowiny. Ciągle wydzwania do swojej matki, zdaje jej relacje z tego, co robi. Jednak więzi, jakie łączą go z matką, są jakieś toksyczne. Momentami nasz bohater ma już swojej mamusi serdecznie dość.

Z jednej strony mamy więc w wykonaniu bohaterów igranie z ludzkim życiem, ze śmiercią, jakieś chore marzenia o katastrofie, a z drugiej walkę o własne życie, o przetrwanie.

Walizka pełna poobcinanych ludzkich dłoni, ludzie przykuci kajdankami do rury, kanister z benzyną, płonąca świeczka, strzały z pistoletu... 

W spektaklu występują: Małgorzata Rydzyńska (Marilyn), Artur Hauke (Carmichael), Wojciech Rydzio (Mervyn) i Leszek Andrzej Czerwiński (Toby). Każdy z tej czwórki ma okazję ku temu, by popisać się swoim kunsztem aktorskim.

Artur Hauke już w poprzednim sezonie pokazał, że jest aktorem utalentowanym (m.in. w "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie"). Jako Carmichael ponownie pokazuje się z jak najlepszej strony. W swoim najnowszym wcieleniu odnajduje się także Leszek Andrzej Czerwiński. Toby, to chyba jego najlepsza rola - po Raulu w "Aż do bólu" - stworzona na elbląskiej scenie. Z zupełnie innej strony pokazuje nam się tutaj również Wojciech Rydzio, któremu rola Mervyna najwyraźniej przypadła do gustu.

I jeszcze kilka słów o jedynej kobiecie w tym towarzystwie - Małgorzacie Rydzyńskiej, która wykorzystała swoją szansę mocniejszego niż dotąd zaistnienia na elbląskiej scenie i stworzyła w tym spektaklu ciekawą postać.

Groteska w najlepszym wydaniu

Walizka pełna poobcinanych ludzkich dłoni, ludzie przykuci kajdankami do rury, kanister z benzyną, płonąca świeczka, strzały z pistoletu, blask neonu, głośna muzyka, biało-czarna podłoga, peruka - wszystko to robi na widzach wrażenie. "Jednoręki ze Spokane", to groteska w najlepszym wydaniu. To spektakl inny niż większość nam znanych. Mamy tu swoistą żonglerkę konwencjami - pomieszanie komedii z kryminałem i dramatem psychologicznym, popisy aktorskie, mnóstwo emocji, ale i wulgaryzmów. Na dodatek w postępowaniu poszczególnych bohaterów dostrzegamy nasze własne zachowania, obsesje, lęki czy marzenia. Wyraziste, żywe postacie raz nas wkurzają, to znowu wzbudzają naszą litość.

Autor sztuki porusza w niej szereg problemów, które bliskie są także nam, współczesnym Polakom, takich jak: rasizm, nietolerancja, uzależnienia, chęć oszukania kogoś dla paru stówek, zadrwienia sobie nawet z osoby niepełnosprawnej. Każdy z nas mógłby się stać jednym z bohaterów tego spektaklu. A wiecie, jakie to uczucie, kiedy ktoś macha do was na pożegnanie waszą własną ręką?...

Jarosław Grabarczyk
Dziennik Elbląski
3 października 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia