Kierunek - Europa

otwarcie sezonu w Teatrze Śląskim w Katowicach

3 września konferencję prasową w Teatrze Śląskim otworzyło stwierdzenie, że poprzedni sezon był znakomity, a rozpoczynający się właśnie będzie jeśli nie jeszcze lepszy, to z pewnością równie dobry. Dyrektor artystyczny Tadeusz Bradecki przedstawił zebranym siedem tytułów premier, świeżo zatwierdzonych przez Radę Programową. Pierwszą z nich będzie napisana specjalnie na zamówienie Teatru sztuka Tomasza Mana "Świat jest skandalem", będąca biografią Hansa Bellmera.

Na początku lat 90. na temat malarza można było przeczytać jedynie w opublikowanym w „Zeszytach Literackich” tekście Konstantego Jeleńskiego „Hans Bellmer, czyli ból przemieszczony”. W „Opcjach” z marca 1997 autorowi „Lalki” poświęcono cały blok tekstów (m.in. Stanisław Rosiek i Andrzej Urbanowicz), a w ogólnopolskim dzienniku pojawił się szkic biograficzny „Inżynier pożądania”. Artykułami na temat surrealisty obrodziło przy okazji wystawy jego prac w Muzeum Śląskim. O artyście napisano nawet w „Rzeczpospolitej” („Erotyzm lalki”), a i obecnie zainteresowanie nim nie słabnie („Tautologie kobiecości w twórczości Hansa Bellmera” Elżbiety Łojszczyk, „Twórczość Hansa Bellmera na tle fotografii surrealistycznej” Krzysztofa Jureckiego).  

Czytając tekst Danuty Miściukiewicz („Pornograf Bellmer” we „Wproście”), miałem wrażenie, że słyszę krzyk Celine, drugiej żony malarza: „Rysujesz nagie dziewczynki… Co tu narysowałeś? Vaginy… i tyłki nastolatek. To ci chodzi po głowie? Podobają ci się małe dziewczynki? Chciałbyś z nimi to robić? Marzą ci się orgie z nastolatkami? (…) odbyty i pochwy, penis… O to ci chodzi?!”. O ile autorka artykułu zatrzymuje się jedynie na konstatacji „skandalista”, o tyle Tomasz Man pyta „Skąd to się wzięło?”. I pokazuje Bellmera, który po powrocie z „Opowieści Hoffmanna” tworzy lalkę – obdarzoną drobnymi piersiami, kruczoczarnymi włosami i delikatną urodą. Oglądamy także niełatwe relacje bohatera z Ojcem, operujące niedopowiedzeniem rozmowy z córką i kuzynką, a także wchodzenie malarza w świat berlińskich i paryskich twórców. Man znakomicie potrafi przechodzić z nastroju w nastrój, na dodatek w obrębie jednej sceny. Kiedy Bellmera odwiedza dorosła Doriana, zaczynają wspominać: 

BELLMER
Pamiętam, że śmiałaś się do mnie, jak pokazywałem ci język. 

DORIANA
Nie pamiętam. 

BELLMER 
Bo miałaś dwa latka. 

Kiedy robi się tak ciepło i niemal rodzinnie, autor bez skrupułów rozbija nastrój końcową wymianą zdań: 

DORIANA
Mogę się przytulić? 

BELLMER
Już się nie boisz ukłuć. 

DORIANA
Tato? 

BELLMER
Tak? 

DORIANA
Czy dobierałeś się do mnie, jak byłam małą dziewczynką? 


W „Epilogu” spod łóżka częściowo sparaliżowanego Bellmera wychodzą wszyscy, których spotkał w życiu, szpitalną salę (czy ciągle nią jest?) ogarnia frenezja, a Ojciec, Urszula, Grosz i inni mówią… co? Widzowie dowiedzą się tego już 25 września. Na scenie – Anna Kadulska i Andrzej Lipski, którzy współpracowali z Manem przy „EU”, a także Dorota Chaniecka, Bogumiła Murzyńska, Grzegorz Przybył i Michał Rolnicki. 17 września o 17.00 na Scenie Kameralnej w scenografii z przedstawienia odbędzie się spotkanie z reżyserem, mające przybliżyć sylwetkę Bellmera. Poprowadzi je Łukasz Drewniak, a pozostałymi gośćmi będą: malarz Andrzej Urbanowicz, dyrektor Ars Cameralis Marek Zieliński, Jan Przyłuski z Polskiej Akademii Nauk i pisujący o sztukach plastycznych do katowickiej „Gazety Wyborczej” Łukasz Kałębasiak. Wówczas także zostaną zaprezentowane reprodukcje i plakaty, związane z bohaterem „Świat jest skandalem”.  

W ciągu ostatnich trzydziestu lat artyści zaczęli mówić o Zagładzie inaczej niż dotychczas. Roberto Begnini w „Życie jest piękne” horror łagodził śmiechem i baśniową otoczką, bohaterowie „Getta” Sobola uciekali w tworzony przez siebie teatr, a największej „profanacji” dokonał Art Spiegelman w komiksie „Maus”, wprowadzając temat ludobójstwa w obszar kultury masowej. O ostatnim z dzieł Umberto Eco wspominał: „Kiedy dwie myszy mówią o miłości, jesteś poruszony, kiedy cierpią – płaczesz”. Z kolei „Badenheim 1939” Aharona Appelfelda jest powieścią o Szoah…bez Szoah. Autor deklaruje, że kocha ludzi, którzy mają słabości, więc z sympatią spogląda na swoich bohaterów. Ci z kolei – w obliczu wyjazdu do Polski – kradną z pensjonatu sztućce i zastawę. Jest w tej książce miejsce na humor – bliźniacy, recytujący wiersze Rilkego nic nie jedzą (piją tylko kawę), więc Starszy Kelner ironizuje, że widocznie mogą przełknąć jedynie „Sonety do Orfeusza”. Jednej z bohaterek ukazuje się Śmierć, a wędrującej już po innych obszarach życia, chorej psychicznie Trudzie wydaje się, że mąż jej córki – Heleny – bije dziewczynę. Mistrzowskie opisy nastroju w zależności od panującego światła sąsiadują z mocno naturalistycznymi fragmentami (nitki krwi w plwocinie jednej z kobiet wyglądają jak robaki). Bohaterów cieszą działania wydziału sanitarnego, dokonujących pomiarów kontrolerów biorą za ludzi doktora Pappenheima – budowane getto „wygląda na przygotowania do jakiejś publicznej zabawy”. Zakochany w Lotti rozwodnik Karl ma syna, który daleko stąd bierze udział w szkoleniu wojskowym, a wcześniej był codziennie musztrowany na trawniku przez dziadka – Prusaka. Obfite posiłki wpędzają ich w melancholię (zaczynają wspominać Polskę), a narkotyki, skradzione ze splądrowanej apteki Martina wprawiają ich jedynie na chwilę w euforię. Zaczyna się licytacja – kto czuje się Polakiem, kto Żydem, a kto obywatelem Austrii. Co ciekawe – kaci w powieści nie mają twarzy. Są jedynie głosem, którzy rozkazuje wsiadać do bydlęcych wagonów. Gdy policjanci prowadzą bohaterów na dworzec, Dyrygent idzie obok Kelnerki i ci dwoje w trakcie rozmowy naprawdę się przed sobą otwierają. Szkoda, że pierwszy raz jest jednocześnie ostatnim… 

Piotr Szalsza w latach 80. wyjechał do Austrii, gdzie mieszka do dzisiaj. Mógł więc z bliska obserwować, jak doszedł tam do władzy człowiek o bardzo niebezpiecznych poglądach - Jorg Haider. Wystarczy przypomnieć prowadzone przez brunatną Partię Wolności nagonki na przedstawicieli „sztuki zdegenerowanej” i „ptaki, kalające własne gniazdo” – Thomasa Bernharda, Elfriede Jelinek, Petera Turriniego i Clausa Peymanna. Temat faktycznie musi boleć reżysera „Badenheimu”, skoro w 1998 roku w Teatrze Telewizji zrealizował „Plac Bohaterów” i było to jedyne polskie wystawienie tej sztuki. W tekście autor stawiał znak równości między nagonką antysemicką z 1938 roku a operującą podobnym językiem kampanią wyborczą w 1988. Jedną z bohaterek opluto na ulicy, ktoś inny uważa, że bycie Żydem w Austrii oznacza wyrok śmierci, bo „w każdym wiedeńczyku siedzi masowy zabójca” – „Oni by najchętniej / Gdyby byli szczerzy / Dzisiaj tak samo jak przed pięćdziesięciu laty / zagazowali nas / to siedzi w tych ludziach”. Możliwe więc, że „Badenheim 1939” będzie kolejną bardzo osobistą wypowiedzią Piotra Szalszy.  

Warto wspomnieć, że powstaną dwie wersje spektaklu – międzynarodowa i polska. W pierwszej z nich w obsadzie znajdą się aktorzy z Austrii i Izraela, grający w swoich językach – niemieckim i jidysz. Przykładowo w rolę poruszającego się na wózku inwalidzkim Rabina wcieli się – nota bene znakomicie mówiący po polsku - Szmuel Atzmon, będący także reżyserem i dyrektorem Teatru Żydowskiego w Tel Awiwie. Przedstawienie wpisuje się w obchody 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, jest też szansą na zaprezentowanie się poza granicami kraju. Premiera na Dużej Scenie – 21 listopada. 

Na początku grudnia na Scenie Kameralnej zobaczymy znane z wystawień teatralnych i wersji filmowej „Zagraj to jeszcze raz, Sam” Woody’ego Allena w reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego. W marcu znany śląskiej publiczności – jego „Barbara Radziwiłłówna…” cieszy się szalonym powodzeniem - młody twórca Jarosław Tumidajski zaprezentuje swoje odczytanie współczesnego niemieckiego dramatu Kerstin Specht. Jest to napisana poetycko-drapieżnym językiem opowieść o rozpadzie rodziny. Warto wspomnieć, że „Żabia królowa” swoją polską prapremierę miała cztery lata temu w opolskim Teatrze im. Kochanowskiego. Na tej samej, stworzonej z myślą o eksperymentach scenie Gabriel Gietzky wystawi sztukę Michela Tremblaya „5 razy Albertyna”. Śląskiej publiczności kanadyjski autor znany jest za sprawą granych w chorzowskiej „Rozrywce” „Szwagierek”, sylwetkę pisarza, poruszającego w swojej twórczości wątki homoseksualne, przybliżała podczas zorganizowanych na Wydziale Filologicznym w Sosnowcu i Rybniku w 2005 roku „Dni Quebeckich” Karolina Kapołka. W spektaklu tytułową bohaterkę na różnych etapach życia uosabiać będzie sześć aktorek. Premiera planowana jest na maj 2010, wcześniej – w marcu – tegoroczny laureat „Zaproszenia od Stanisława” po raz kolejny da wyraz swojej fascynacji postacią Franza Kafki, wystawiając we wrocławskim Teatrze Współczesnym „Pułapkę” Tadeusza Różewicza.  

Również w maju – ale na Dużej Scenie – zachęcony znakomitym przyjęciem „Poskromienia złośnicy” Tadeusz Bradecki już po raz siódmy w swojej karierze zmierzy się z Szekspirem. Tym razem będzie to opowieść o zarzekających się, że nigdy nie staną na ślubnym kobiercu Beatrice i Benedicku, czyli „Wiele hałasu o nic”, sfilmowana w 1993 roku przez Kennetha Branagha (z udziałem m.in. Emmy Thompson, Michaela Keatona i Keanu Reevesa). Wcześniej – w końcu lutego – na tej samej scenie zobaczymy „Iwonę, księżniczkę Burgunda” w reżyserii Atilli Keresztesa. Kiedy zajrzymy na stronę Teatru Węgierskiego w Cluj, zobaczmy, że tamtejsi twórcy znają i wystawiają polskie dramaty – wystarczy wspomnieć choćby „Wariata i zakonnicę” Witkacego czy „Karola” Mrożka. Do historii teatru przeszły dwie „Iwony”, wystawione przez obcokrajowców – Luca Bondy’ego i Ingmara Bergmana. Czy spektakl Keresztesa okaże się równie wybitny? Przekonamy się już za kilka miesięcy.

Premiery będą grane jedynie na dwóch scenach, ponieważ ruszył remont Malarni, w gruncie rzeczy oznaczający wybudowanie jej od nowa. Na ten cel udało się pozyskać 9 milionów złotych z Funduszu Rozwoju Regionalnego, prace potrwają trzy lata.  

Po raz kolejny słowem-kluczem na określenie nowego sezonu jest „różnorodność”. Dyrekcja bierze pod uwagę potrzeby widowni – na Dużej Scenie prezentowane są przedsięwzięcia, które na pewno nie będą grane do pustej sali. Teatr Śląski pojawi się z „Poskromieniem złośnicy” w Cieszynie, a ze „Zdobyciem bieguna południowego” w Ostrawie. Z kolei nasi południowi sąsiedzi przyjadą do Katowic ze „Snem nocy letniej” (Teatr Arena) i sztuką Paula Barza – u nas znanego głównie za sprawą znakomitej „Kolacji na cztery ręce” – „Viva Verdi” (Tesinskie Divadlo). „Kierunek: Europa” jest kontynuowany – trwają rozmowy ze Słowakami, zainteresowanie wyrazili Niemcy. Na wernisażu w Teatrze Śląskim pojawi się mieszkający w Luksemburgu światowej sławy karykaturzysta Pol Leurs. Tradycyjnie katowicka scena będzie współorganizatorem dwóch festiwali – „Interpretacji” oraz Katowickiego Karnawału Komedii. Odbędą się 102. urodziny Teatru, podczas których zostaną wręczone Pegazy oraz nagroda „Głowa otwarta na teatr”, zdradzono również kilka szczegółów na temat tegorocznego Sylwestra w Śląskim – na Kameralnej zaprezentowane będzie „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, na Dużej – „Poskromienie złośnicy” albo jakaś realizacja, nie znajdująca się w repertuarze katowickiej sceny.

Tomasz Klauza (foto: Tomasz Zając)
Dziennik Teatralny Katowice
4 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...