Kilka pytań do Agnieszki Olsten

XII Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje

Kilka pytań do Agnieszki Olsten - reżyserki spektaklu Samsara Disco

Skąd tytuł spektaklu?

Agnieszka Olsten: Samsara to po tybetańsku koło, krąg bytu. Oznacza pozbawione wolnego wyboru odradzanie się w uwarunkowanych światach. Termin ten zawiera w sobie nieustający taniec emocji, pragnień, lęków, przyciąganie tego, czego chcemy i odpychanie tego, co naszym zdaniem odbierze nam szczęście. Innymi słowy samsara to nieprzerwany taniec naszych projekcji, odcisków wrażeń. Spektakl składa się z dwóch tekstów: „Iwanowa” Czechowa i „Życia owadów” genialnego współczesnego pisarza - Wiktora Pielewina, którego pisarstwo zwrócone jest twarzą na wschód i tytuł przedstawienia też tam spogląda. Określa wszystkie nasze emocje, które ciągną do tego, żeby lecieć do światła i pomimo tego lądować w ciemności.

Ile w tym przedstawieniu zostało Czechowa?

A.O: Iwanow jest pierwszym jego dramatem... Czechow jest dramatopisarzem pomiędzy tak zwanym starym i nowym teatrem. Jest to pierwszy autor, u którego spotykamy się z kryzysem akcji, która ulega decentralizacji i fragmentaryzacji oraz z kryzysem podmiotu. Zatem jest to taki pierwszy krok do teatru nowoczesnego i tego, co później nazwaliśmy chóralnością. Z dramatu wypadło w naszej inscenizacji kilka rodzajowych scen – o piciu wódki i zakąszaniu ogórkami. Widziałam realizację Pawła Łysaka w Teatrze Jaracza w Łodzi, który pokazuje te sceny bardzo pięknie, są one bardzo wdzięczne. Ja jednak postanowiłam przepuścić zapisane przez Czechowa postaci przez ciało, inspirując się teatrem ruchu i skupić się na relacyjności. W związku z tym większą uwagę zwróciliśmy m.in. na uwypuklenie relacji Anny z Doktorem, kosztem tych, miłych skądinąd, scen rodzajowych.

A skąd pomysł na tak skromną i jednocześnie specyficzną scenografię?

A.O: Już któryś raz współpracuję z Joanną Kaczyńską. Szukałyśmy takiej przestrzeni, która sprawiałaby aktorom trudność. I myślę, że to się sprawdza. Lubię te momenty, kiedy aktorki w wysokich szpilkach próbują wdrapać się na to drewniane wzgórze. Scenografia daje przestrzeń do podjęcia trudu – to ile kobieta jest w stanie zrobić i jakimi dziwnymi pozami dojść do swojego szczęścia i... jak łatwo spaść. Ta „górka” dobrze wiąże obie rzeczywistości: ludzi i owadów.

Zastosowanie światła i cienia jest tu mocno zaakcentowane. Czy to specjalny zabieg , czy kwestia zmiany przestrzeni?

A.O: Tak – to jest specjalne. W poprzednich spektaklach nigdy nie świeciłam czołowo – od dołu. To jest bardzo stary sposób świecenia z rampy (Helena Modrzejewska była tak oświetlana). Myślę, że ten sposób świecenia podnosi emocjonalnie np. scenę Saszy z Iwanowem, równocześnie podkreślając jakąś sztuczność tej relacji.

Nu jazz świetnie współgra z tym spektaklem.

A.O: Muzykę skomponowali bracia Bartłomiej i Marcin Oleś , pochodzący ze Śląska. To jest muzyka akustyczna na kontrabas i bębny. W jednym utworze pojawiają się też misy tybetańskie. Jestem zachwycona tą muzyką. To kompozytorzy, którzy wnoszą najwyższą jakość do moich spektakli.

Jakie plany na przyszłość?

A.O: Ambitne.


Studencki Informator Teatralny - Gazeta Festiwalowa
20 marca 2010
Portrety
Jerzy Bieniecki

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...