Kilka scen z życia mężczyzny

"Życie Jadzi według mnie - monodram Sławomira Hollanda" - reż. Paweł Paszta - Teatr Za Daleki Warszawa

W piątkowy wieczór w Teatrze Za Dalekim odbyła się warszawska premiera monodramu "Życie Jadzi według mnie", który przygotowała niezależna grupa teatralna Atu Teatr. Premiera odbyła się bez rozgłosu, a szkoda, bo i tekst Zama Believingooda, i reżyser Paweł Paszta, a przede wszystkim główny wykonawca monodramu - Sławomir Holland - stworzyli dowcipny i prawdziwie życiowy spektakl.

Autorem tekstu, a raczej książki, na podstawie której powstał monodram, jest tajemniczy Zam Believingood, a tak naprawdę swojsko brzmiący Zbigniew Moskal - aktor, dramaturg, lektor obdarzony cudownym, niskim głosem.

Głównym bohaterem jest mężczyzna w średnim wieku, typ leniwego misia. Poznajemy go w chwili, gdy czeka na ważną informację. Aby skrócić czas oczekiwania, a może przede wszystkim ukryć zdenerwowanie, zaczyna wspominać dzień, kiedy jego życie uległo radykalnej zmianie. On - magister inżynierii sanitarnej - spotkał kobietę swojego życia, młodszą od niego Jadzię i... zakochał się. Wcześniej prowadził życie podstarzałego samotnika w wynajętym pokoju, a tu nagle kobieta... i pierwsza randka. Już zapomniał, jak to było w młodości, a może nie miał szczęścia do kobiet i to pierwsze spotkanie przyprawia go o ogromny stres. Okazuje się, że zdobył wzajemność Jadzi - zaczynają prowadzić partnerskie życie. Spędzają we dwoje coraz więcej czasu, zamieszkują razem i ku zaskoczeniu bohatera po kilku miesiącach tej wspólnoty rodzi się dziecko. Owoc ich miłości jest dziewczynką, którą zajmuje się głównie Jadzia. Ale oczywiście jej ukochany, jak to bywa w "związku partnerskim", pomaga i wspiera ją w tym zadaniu. Na przykład informuje ją, że dziecko "zrobiło kupkę", gdy Jadzia wiesza firanki, albo SAM słodzi i miesza herbatkę, przyniesioną przez Jadzię.

Nagle tę opowieść przerywa dzwonek telefonu. Przerażony bohater podnosi słuchawkę, ale to tylko znajomy. Już wiemy, że czeka na telefon ze szpitala z wynikami badań Jadzi. Ta informacja może zmienić ich życie.

Spektakl jest popisem aktorskim Sławomira Hollanda. Bohater w jego wykonaniu to zagubiony, trochę nieporadny stary kawaler (słowo singiel nie pasuje do granej postaci). Jednak gdy poczuje dotyk miłości zamienia się w wesołego ptaszka w kolorowej koszulce i spodniach na szelki. Jest rozbrajający w próbach przygotowań do pierwszej randki czy w opisie towarzyszenia partnerce przy porodzie. A jego łabędzi taniec do muzyki Czajkowskiego z "Jeziora Łabędziego" jest perełeczką spektaklu. Ma do dyspozycji pustą scenę i mały kwadratowy podeścik, który gra rolę krzesełka, ale i cokołu, na którym bohater czuje się nieomal Herosem. Holland prezentuje klasycznego przedstawiciela rodu męskiego, który patrzy na życie i na świat kobiet przez pryzmat siebie, czyli mężczyzny. On jest facetem, więc kobiecie musi być z nim dobrze, bo przecież jej pomaga, opiekuje się, a że "po swojemu" - to chyba nie jest źle. Cały czas w grze aktora pomimo śmiechu i żartów czuje się napięcie, związane z oczekiwaniem na telefon, na wyrok. I gdy już zapada, dzieje się coś dziwnego. Znikają dowcipy, kąśliwe i celne komentarze, bo nagle dociera do świadomości bohatera, że wspólnego życia mogłoby już nie być. I pojawia się przerażająca myśl i pytanie: "Co byłoby ze mną? Kim ja bym był bez Jadzi?".

I te ostatnie słowa są najważniejsze. Bo tak też bywa w realnym życiu, że zaczynamy cenić to, co najważniejsze - miłość, zdrowie, bliskich - dopiero wtedy, gdy możemy to stracić bezpowrotnie.

Iwa Poznerowicz
Teatr dla Was
13 listopada 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia