Kilka spełnionych marzeń

Rozmowa z Magdaleną Placek

Mimo ogromnego zmęczenia i ogromu pracy, który jeszcze przed nami, to czuję się może nie spełniona, bo jakbym była spełniona w tak młodym wieku to byłby problem, ale czuję ogromną satysfakcję z tego co robię i szczęście wynikające z tego co robię, a przez to ogromną siłę do dalszej pracy.

Z Magdaleną Placek odtwórczynią głównej roli w musicalu "Cabaret" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze Powszechnym w Radomiu, rozmawia Ryszard Klimczak.

Ryszard Klimczak: Jak wiadomo, filmowa wersja „Cabaretu" zrealizowanego według scenariusza Jay'a Allena opowiada historię Sally Bowles, gwiazdy kabaretu i piosenkarki uwikłanej w romans z brytyjskim pisarzem Brianem Robertsem (w spektaklu Clifford Bradshaw). Ich trudne, niecodzienne i gorące uczucie, to podstawa stanowiąca tło nagrodzonego ośmioma Oskarami filmu. W jakim stopniu treść musicalu różni się od filmowego scenariusza?

Magdalena Placek: W broadwayowskiej adaptacji musicalu na plan pierwszy wysuwa się związek i uczucie Fräulein Schneider  i Rudolfa Schultz'a, a nie jak w wersji filmowej postacie Sally i Cliff'a. Natomiast w naszym musicalu przenikają się wątki zaczerpnięte z adaptacji filmowej i teatralnej.

I to jest podstawowa różnica?

Oczywiście różnicą są też same utwory. Oczywiście nie wszystkie. U nas też to jest pomieszane ponieważ kilka utworów, które nie występują w adaptacji teatralnej zapożyczyliśmy z filmu i znajdą się w naszym spektaklu.

Czy w scenicznej wersji Cabaretu również daje się odczuć tak charakterystyczny dla końca lat trzydziestych, a związany z okolicznościami w jakich znajdują się uczestnicy – niepokój?

Wszystko dzieje się tuż przed wybuchem II Wojny Światowej i przed dojściem do władzy hitlerowców. Niepokój, który w tamtym czasie był bardzo odczuwalny ma bezpośredni wpływ na rozwój uczucia Sally i Cliff'a.

Odnośnie do tego niepokoju, czy bierzecie pod uwagę tę sytuację jaka jest dzisiaj, w tym konflikcie nam najbliższym, że coś takiego może mieć miejsce, jest do tego jakieś odniesienie?

Nie, nie raczej nie. Nie wybiegamy w politykę. Jest to tylko nawiązanie do znanej historii z tamtych czasów, a w żaden sposób nawiązanie do konfliktu, który nam dzisiaj towarzyszy.

Czyli główny nacisk położony jest na miłość?

Tak, na te dwie historie uczucia rozwijającego się w ciężkich czasach.

Poproszono panią do zagrania głównej roli w tym wielkim teatralno-muzycznym przedstawieniu. Jak Magdalena Placek znajduje się w roli Sally Bowles i jakie cechy tej postaci są pani najbliższe?

Gdy podchodziłam do roli to wydawało mi się, że jest to w jakimś niewielkim stopniu podobna do mnie postać choć mimo wszystko jednak bardzo odmienna. Później przy pracy z fantastycznym reżyserem okazało się, że Magdalena Placek ma bardzo wiele cech Bowles i odwrotnie. Ta postać jest mi bardzo bliska, a czy się w niej odnajdę i jak się w niej odnajdę, to powinni ocenić widzowie.

Skoro wspomniała pani reżysera, proszę powiedzieć jak się pracuje z Waldemarem Zawodzińskim? Czy to jest reżyser który wyciska z aktorów wszystko co możliwe, czy sam jest inicjatorem wielu rozwiązań artystycznych, czy może jeszcze inaczej?

Zdecydowanie i jedno i drugie ponieważ reżyser przed rozpoczęciem prób choreograficznych, muzycznych i reżyserskich wiedział doskonale czego chce, a czego nie chce i podczas pracy było to bardzo widoczne. Wszystko był w stanie poustawiać zgodnie ze swoją wizją. Natomiast kiedy coś proponowaliśmy sami, zawsze znajdowaliśmy kompromis. Uważam, że praca z nim bardzo wiele mnie nauczyła, to dobra szkoła teatru musicalowego, ale i nie tylko musicalowego. Widać wielkie doświadczenie reżyserskie pana Zawodzińskiego w tym co robi i w jego pomysłach, w jego podejściu do aktora, do wszystkich ludzi w teatrze. Naprawdę jestem przeszczęśliwa, że miałam ten zaszczyt i możliwość współpracy z jednym z najlepszych reżyserów w Polsce.

Kierujący i współpracujący z jednym z najlepszych zespołów teatralnych w Polsce w Teatrze Jaracza.

Tak, w Łodzi, z której pochodzę. Jest mi znany ze spektakli, na które chodziłam jeszcze jako licealistka. Już wtedy był to dla mnie pewien przejaw geniuszu. Byłam zachwycona wręcz jak dowiedziałam się, że będzie robiony Cabaret u nas w teatrze, a jeszcze jak dowiedziałam się kto go ma reżyserować no to już marzyłam tylko żeby dostać rolę Sally... No i marzenie się spełniło, w zasadzie kilka marzeń.

Jakie jeszcze?

No właśnie praca z tak dobrym reżyserem, który zna się na teatrze muzycznym, teatrze operowym, musicalowym - nie można mu tego odmówić, a także rewelacyjnym reżyserem dramatycznym. Co więcej jest to musical, czyli forma teatralna, którą najbardziej kocham i jeszcze tak wspaniała rola jaką jest Sally Bowles. Kilka marzeń jednocześnie zostało spełnionych.

Wtedy kiedy pani chodziła do Jaracza w liceum to już był tam Zawodziński?

Tak, tak już wtedy wystawiane były jego spektakle i już wtedy było mi jego nazwisko dobrze znane. Jeszcze niewiele rozumiałam z teatru, wchodziłam w ten świat, poznawałam (nadal go poznaję), ale już wtedy wiedziałam kto to jest Waldemar Zawodziński i może choć jeszcze nie do końca świadomie widziałam w nim wielkiego reżysera i widziałam jego nietypowe ciekawe podejście.

Jaki charakter przedstawienia zobaczymy na radomskiej scenie? Czy będzie to musical, rewia, wodewil? Czy kierujecie się jednak w stronę klasycznego lub rozszerzonego, o elementy tamtych form, kabaretu?

Nazwałabym to po prostu musicalem, ponieważ musical rządzi się swoimi prawami. Tak jak pokazuje historia,  forma musicalu rozwijała się właśnie z rewii, wodewillu, form kabaretowych, później do tego zostały dorzucone sceny dramatyczne. Nasz spektakl to nie jest typowa rewia, nie jest to typowy kabaret, nie jest to też śpiewogra. Nazwijmy to musicalem po prostu, choć nie wszystkie części składowe definicji są w nim zawarte. Będziecie mogli państwo zobaczyć, a my zagrać sceny dramatyczne, sceny tańczone, sceny typowo muzyczne i śpiewane, dlatego to jest taki miks tych wszystkich form.

Poza dramatem pani żywiołami są piosenka i taniec. Czy rola Sally Bowles pozwala na użycie wszystkich pani artystycznych pasji?

Jak najbardziej i dlatego jest to dla mnie tak wielka frajda i radość pracować przy tym spektaklu. Wszystkie moje pasje mogę wykorzystywać w jednym momencie na scenie.

Rozmawiamy w przededniu premiery. Czy jest pani zrealizowana i artystycznie wystarczająco wyeksploatowana, żeby oprócz zmęczenia, które zapewne ma miejsce w nadmiarze, poczuć także ten przyjemny rodzaj warsztatowej i artystycznej satysfakcji?

Jeśli chodzi o satysfakcję i takie wewnętrzne szczęście, to jak najbardziej. Mimo ogromnego zmęczenia i ogromu pracy, który jeszcze przed nami, to czuję się może nie spełniona, bo jakbym była spełniona w tak młodym wieku to byłby problem, ale czuję ogromną satysfakcję z tego co robię i szczęście wynikające z tego co robię, a przez to ogromną siłę do dalszej pracy.

Bardzo tych sił pani życzę, jeszcze wiele takich spektakli jak Cabaret przed panią. Mam nadzieję, że wiele propozycji jeszcze pani dostanie i te propozycje się ukierunkują tak jak pani sobie tego życzy czyli w spektakle bardziej muzyczne, chociaż nie powinno w pani karierze braknąć również stricte dramatycznych spektakli. Trzymam kciuki za premierę, a czego się życzy aktorom?

Połamania nóg

Tego nie życzę, nie jestem przesądny, życzę po prostu udanej premiery.

Bardzo dziękuję, choć wiem, że się nie dziękuje.

Aktorzy są przesądni?

Różnie, ale myślę, że chyba nie.

Dziękuję bardzo.

Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
27 marca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia