Kim pan jest, panie Broniewski?

„Broniewski" - aut. Radosław Paczocha - reż. Julia Mark - Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Płocku.

Człowiek idei, patriota, buntownik, kochanek, poeta, ojciec, a może tragiczna postać uzależniona od alkoholu? Płocki „Broniewski" w reżyserii Julii Mark to wielowymiarowy portret twórcy, poddawanego próbom, kuszonego przez los, doświadczonego przez osobiste nieszczęścia.

Nowoczesna forma spektaklu (projekcje video, muzyka elektroniczna) może zainteresować. Tylko jakiego Broniewskiego zapamiętamy po opuszczeniu widowni?

Prapremiera sztuki „Broniewski" Radosława Paczochy odbyła się w 2014 roku w Teatrze Wybrzeże. Tekst zamówiony u autora, na deski sceniczne przeniósł reżyser Adam Orzechowski. Paczocha zdecydował się na bardzo obszerne przedstawienie biografii - dużo wydarzeń, dużo postaci - czego rezultatem było ponad trzygodzinne przedstawienie.

Reżyserka płockiego spektaklu, Julia Mark, mimo że sama nie ukrywa fascynacji Broniewskim i jego poezją, rozpoczęła od dokonania skrótów. Wspólnie z dramaturżką Moniką Mioduszewską wybrały z tego ogromnego zbioru mniej lub bardziej znaczących bohaterów nieco ponad 20. Wiele z nich to postacie autentyczne: Wat, Tuwim, Hłasko (Jakub Matwiejczyk), gen. Karaszkiewicz-Tokarzewski, z którymi Broniewski rzeczywiście się zetknął. Inne budują dramaturgię.

W tej teatralnej biografii nie mogło zabraknąć najważniejszych dla poety kobiet: Janiny, Wandy (dobra szczególnie w scenach video Dorota Cempura) oraz Marii, Anki (gościnnie Paula Stępczyńska), Ireny, o którą się pojedynkował.

Akcja spektaklu obejmuje kilkanaście epizodów z kilkudziesięciu lat życia Broniewskiego opowiedzianych nie linearnie. W słusznej obawie, że widowni mogłoby coś umknąć, od czasu do czasu padają daty porządkujące wydarzenia. Czas nie ima się jedynie tytułowego bohatera, który pozostaje młody. Aktorzy grają po kilka ról i dobrze byłoby znać życiorys poety, żeby się nie zgubić.

Broniewski w interpretacji Aleksandra Maciejczyka imponuje sprawnością fizyczną. Z mówieniem wierszy (video) też sobie poradził. W przedstawieniu słyszymy m.in.: „Księżyc z ulicy Pawiej", „Ciała", „Obrączka", „Bagnet na broń".

Dramatyczne losy poety, jego ideologiczne zachwyty i rozczarowania, a wreszcie - związki - rozgrywają się na białym prostokątnym podeście i na ekranie. Scenografię (Tomasz Schaefer) uzupełniają rekwizyty: lotki do badmintona (podczas zaciętego meczu z córką Anką, która każdym uderzeniem rakiety wypomina ojcu, że tak szybko ożenił się z Wandą), wiadra z ziemią i kontrabas, co od czasu do czasu wydaje dźwięk

Podest pełni rolę więziennej celi, i tej w Warszawie, kiedy Broniewski został aresztowany wraz z redakcją „Miesięcznika Literackiego" (1931 rok), a paczki do więzienia dostarczał mu sam Wieniawa, i tej na Zamarstynowie (1940). Podczas brutalnego przesłuchania Funkcjonariusz 2 (Dariusz Poleszak-Hass) oskarża poetę m.in. o to, że chce odłączyć Ukrainę i Białoruś od ZSRR. W formie projekcji filmowej oglądamy lwowski klub, w którym przy stole zastawionym alkoholem debatują literaci. Za chwilę zostaną aresztowani. I tylko Broniewski protestuje. Z ekranu o wędrówce po więzieniach opowiadają Janina Broniewska i Ola Watowa. Dlaczego w ten sposób?

Nie zabrakło w spektaklu Jerozolimy i Płocka (mało!). W scenie z generałem Karaszewiczem-Tokarzewskim poeta znakomicie radzi sobie z karną musztrą. A później napisze złośliwą fraszkę o dowódcy. Do rodzinnego miasta Broniewski zabrał wnuczkę Ewę i córkę Ankę, z którą miał robić film o Wiśle. Przez krótką chwilę widzimy ich nad rzeką.

Nie wybrzmiało natomiast, że Broniewski po wojnie wrócił do Polski dla Marii, choć miał już w kieszeni angielski paszport. Dowiadujemy się, że przystąpił do konkursu na wiersz o Stalinie razem z czołowymi polskimi poetami. A że był najlepszy, więc wygrał. Pieniądze potrzebne były na umieszczenie chorej na białaczkę Marii w szwajcarskiej klinice. W poruszającej rozmowie poety z odchodzącą Marią (video) na widowni zapada cisza.

Opowieść o mieszkaniu w Alei Róż ma inny ton. Broniewski sąsiadował wówczas z Gałczyńskim. Ich dowcipne rozmowy odbywają się przez cienką ścianę w łazience, a interlokutorzy siedzą roznegliżowani w wannach.

W kontrowersyjnym finale poeta usiłuje zmyć czerwoną farbę z rąk, a brudną wodę wylewa na usypany kopczyk ziemi. Czy to kurhan, mogiła, własny grób? Na scenie zjawia się Powstaniec z 2000 roku i każe rozliczyć się z przeszłością.

Jak zapowiadała przed premierą Julia Mark, „Broniewski" to spektakl przede wszystkim dla młodej widowni, który nie ucieka od trudnych tematów i ma wyciągnąć poetę z szufladki stereotypów. Pytanie tylko, jakich? Bo młody widz może wyjść z teatru przy Nowym Rynku z przekonaniem, że ten poeta to straszny pijak był i tyle. Zwłaszcza, że w wielu scenach rekwizytem jest butelka. Nie zaprzeczając, że bohater sztuki pił, mam nadzieję, że reżyserce uda się zainteresować widza czymś jeszcze i będzie chciał sięgnąć po wiersze Broniewskiego. Bo Broniewski przede wszystkim znakomitym poetą był!

Lena Szatkowska
Tygodnik Płocki
21 grudnia 2022
Portrety
Julia Mark

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia