Kłębowisko myśli

"Święta Joanna szlachtuzów" - reż. Jarosław Tumidajski - Teatr Nowy w Łodzi

Ten spektakl podzieli widzów. Erupcja wyobraźni Jarosława Tumidajskiego, który "Świętą Joannę szlachtuzów" Bertolda Brechta wyreżyserował w Teatrze Nowym im. K. Dejmka w Łodzi, znajdzie zwolenników i zapiekłych adwersarzy. Na pewno na tym nie straci dyskusja teatralna w Łodzi. I dobrze

Joanna (w tej roli kasandryczna Magda Biegańska), "święta giełdy mięsnej", najpierw z ramienia Bractwa Czarnych Kapeluszy, później samozwańczo, wstawia się u właścicieli fabryk za strajkującymi pracownikami szlachtuzów. Jeszcze wierzy w dobro człowieka, ale przejrzy na oczy. A wraz z nią widownia. Iluzja spadnie na podłogę kawałek po kawałku odsłaniając wolny od balastu duchowości szkielet.

Walce między handlarzami bydła i producentami mięsa w puszkach, Tumidajski przydał rozmiary teologicznej bitwy o istnienie dobra. Spuszczona z łańcucha barokowa wyobraźnia reżysera podsunęła mu ogrom środków, czasem drastycznych, i nowych odczytań symboli, na których można zbudować piramidę sensów. Czy niezaprzeczalnie trzeba? Iluzję sceniczną rozbijać mają nagrania puszczane na ekranach ustawionych w krzyż. Projekcje na wielkim ekranie uruchamiać będą kolejne konteksty. Nie braknie i danse macabre. Ten sam posąg krowy, urna z prochem, puszki z mięsem, co rusz odgrywać będą inną rolę, zaś wrzucona do sedesu korona cierniowa wywoła potop krwi. Uff... Pomysłów inscenizacyjnych bez liku, tych najbardziej błyskotliwych także. Gorzej, że wszystkie traktowane są równoprawnie. Jeden trop może jednak bronić "Świętą Joannę szlachtuzów" według teatralnego widzenia Jarosława Tumidajskiego. Na scenie leży posąg Chrystusa z zaznaczonymi kawałkami tuszy. Więc oto runęły stropy podtrzymujące porządek świata, a wszystkie wartości i idee rozsypały się? Słowo nie może już stać się ciałem, staje się mięsem. Mięsem zaś można handlować do woli, podług własnych chęci ustalać jego cenę. A jednak, nawet bezład świata na scenie lepiej budować według pewnego porządku. W tej teatralnej kołomyi, przy dialektycznym charakterze sztuki Brechta, objąć wszystkie sensy nie jest chyba dane. Więcej finezji niż dosadności, a mielibyśmy perełkę.

Co prawda Mateusz Janicki (ważna to rola w dorobku młodego aktora) świetnie oddaje dwoistość Maulera, wdzięczne jest wystylizowanie szarej eminencji Slifta na filmowego Jokera (brawa dla Sławomira Suleja za rozwagę w użyciu środków), a ciekawe role przygotowali Piotr Audykowski, Przemysław Dąbrowski i Dymitr Hołówko. Jednak z propozycji scenicznej reżysera nie do końca udaje się wyprowadzić koncepcję gry aktorskiej. Praca zdaje się zawieszona w połowie drogi. Jakie odegra znaczenie w procesie ewolucji techniki gry zespołu aktorskiego tej sceny?

Łukasz Kaczyński
Polska Dziennik Łodzki
5 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...