Klimat pełen zadumy

"Na dnie" - reż. Oskaras Korsunovas - 21. Festiwal Ars Cameralis

Litwin Oskaras Korsunovas to jeden z tych reżyserów, na którego spektakle przychodzi się bez wahania. Śląscy teatromani od kilku edycji mają okazję śledzić jego artystyczne poszukiwania dzięki temu, iż organizatorzy Festiwalu Ars Cameralis konsekwentnie zapraszają któryś z jego spektakli. Nie inaczej było i tym razem, podczas 21. edycji Festiwalu, który zakończył się wraz z listopadem.

Przypomnijmy, że do tej pory mieliśmy okazję obejrzeć m.in. wybitny „Sen nocy letniej", czy „Romea i Julię". W trakcie tegorocznej edycji Ars Cameralis OKT zaprezentował dwie swoje realizacje: „Mirandę" na motywach „Burzy" Szekspira oraz  „Na dnie" Maksyma Gorkiego. Drugi z tytułów to jeden z tych spektakli, które na długo pozostają w pamięci widza z kilku powodów. Po pierwsze to przedstawienie bardzo dokładnie reżysersko przemyślane; takie, dla którego tekst staje się jedynie punktem wyjścia do stworzenia odrębnej opowieści. Opowieści o ludzkim losie, zatopionym w bezruchu, karmiącym się nadzieją na lepsze jutro, mocującym się dniem dzisiejszym.

W tym spektaklu Korsunovas zaprasza nas bliżej. Stwarza kameralny, niemal intymny klimat pomiędzy aktorem a widzem rezygnując z rampy, ustawiając krzesła dla publiczności tuż przy scenie. Naprzeciw widowni, za podłużnym stołem zasiądą aktorzy. Na stole piętrzą się butelki z wódką, w trakcie spektaklu będzie ich przybywać coraz więcej i więcej. Lewa strona przestrzeni sceny wypełniona jest pustymi skrzyniami po napojach, po prawej znajdują się: mapa Europy przyklejona do ściany oraz projektor, wyświetlający slajdy przedstawiający widoczki pochodzące z różnych zakątków świata. Dominują szarości, zimne odcienie niebieskiego, czerń.

„Na dnie" należy do tzw. teatru bez masek. Teatru, gdzie nad formę i pomysł wyrastają emocje, kontakt na linii widz-aktor, aktorskie improwizacje, prawda wypowiedziana wprost, brak metafor i symboli. To spektakl pozbawiony ozdobników, nie ma tutaj wyćwiczonej choreografii ani tzw. fajerwerków. Wprost przeciwnie – wszystko jest nad wyraz skromne, oprócz aktorstwa oczywiście, będącego na najwyższym poziomie, ale także wyciszonego, skupionego, miejscami introwertycznego.

W „Na dnie" Korsunovas potrafił dobrze wyważyć emocje. Dominują oczywiście tony smutne, czasem wręcz depresyjne, jednak reżyser znajduje w tej inscenizacji także miejsce na śmiech, żart, dowcipną sytuację.

Spektakl litewskiego reżysera według sztuki Gorkiego to gorzka, ale piękna opowieść o ludziach. Mógł wyjść z niej banał, ale dzięki sprawności reżysera i wtórujących mu talentem aktorskiej trupy, wiernej mu od początku do końca, udało się zrealizować bardzo osobisty spektakl. Osobisty zarówno dla aktorów, reżysera jak i dla publiczności. Jednym słowem - Litwini pokazali kawał dobrego, supernowoczesnego teatru i umiejętnie wyczarowali iście rosyjski klimat – pełen zadumy nad ludzkim, nędznym, ale jakże pięknym losem, który warto, by trwał najdłużej jak to możliwe.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
12 grudnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...