Knebel i kaftan dla inaczej myślących

"Sala No 7" - reż. Oleksandr Owerczuk - Teatr Cieszyński

64. sezon teatralny na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie zainaugurował spektakl "Sala 7" w reżyserii ukraińskiego twórcy Oleksandra Owerczuka. Jest to zarazem pierwsze przedstawienie w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich, nowego projektu Sceny Polskiej, dla którego w przyszłości ma powstać scena kameralna w podziemiach Teatru Cieszyńskiego.

"Sala 7" to przedstawienie według autorskiego scenariusza Owerczuka, który powstał na kanwie "Pamiętnika szaleńca" M. Gogola i "Sali 6" A. Czechowa. To zarazem debiut reżyserski Oleksandra Owerczuka, który dotąd znany był jako autor wielu scenografii teatralnych (i nagród w tej dziedzinie), jako scenograf miał też okazję współpracować już z Teatrem Cieszyńskim.

Przedstawienie zaczyna się w innych warunkach niż zwykle. Widzowie zasiadają na scenie na przygotowanych krzesłach i w bliskiej odległości od aktorów będą oglądać ich grę. Właściwie akcja sceniczna już trwa, gdy widzowie zajmują miejsca. Na wejściu wita nas klucznik i portier w jednym (Ryszard Pochroń) ubrany w elegancki frak i domowe papcie. Teatralne dzwonki zastępuje podzwanianie pękiem kluczy.

Akcja toczy się w szpitalu psychiatrycznym, w którym spotykają się dwaj pacjenci ubrani w powyciągane kaftany bezpieczeństwa: szaleniec, najprawdopodobniej z schizofrenią (Dariusz Waraksa) oraz lekarz, u którego rzekomo zdiagnozowano chorobę psychiczną (Janusz Kaczmarski). Przestrzeń jest ciasna i minimalistyczna, znajdują się w niej stolik, który pełni też funkcję łóżka, krzesło, gdzie siedzi, czytając gazetę bierny i milczący do ostatnich scen portier, a także stara umywalnia i wiadro na fekalia. Już w pierwszych scenach zostajemy wraz z pacjentami symbolicznie zamknięci w tej raczej nieprzyjaznej i wrogiej przestrzeni. Klucznik-portier robi swój zwyczajowy obchód i zamyka na cztery spusty wszystkie drzwi, a pęk kluczy wiesza nieopodal swojego krzesła - na oku. Teraz ze szpitala-teatru nie ucieknie już nikt.

Owerczuk łączy na scenie postaci z dwóch różnych dzieł. Wprowadza postać szaleńca wykreowaną przez Gogola i figurę chorego lekarza, którą stworzył Czechow. Twórca zadaje pytanie, co by było, gdyby te dwie postaci spotkały się? Mimo że pozornie ich wypowiedzi w ogóle nie łączą się ze sobą w spójny dialog (każdy mówi swoje, jednego trawi cierpienie nieodwzajemnionej miłości i nierównych szans społecznych, drugiemu nie dają spać wątki egzystencjalne), w finale docierają do wspólnego rozpoznania. Okazuje się bowiem, że gdyby spojrzeć na nich bardziej relatywnie i wykraczając na chwilę poza kodeks powszechnie przyjętych prawideł normalności i zdrowia psychicznego, ta dwójka jest zupełnie zdrowa, ma może tylko większą od reszty społeczeństwa wrażliwość i odwagę do mówienia o tym, co naprawdę myśli.

Czy właśnie za odmienny sposób myślenia bohaterowie zostali osadzeni w szpitalu psychiatrycznym? Owerczuk poprzez teksty Gogola i Czechowa sięga do wydarzeń społeczno-politycznych w rzeczywistości sowieckiej, bierze na warsztat mechanizm represji wobec ludzi myślących inaczej niż narzucają normy modelu państwowego. By nie mogli dalej mówić, stwierdza się u nich fikcyjną chorobę psychiczną, a w efekcie osadza w szpitalu-więzieniu, separując od reszty społeczeństwa.

Owerczuk zdecydowanie podkreśla, że z tego typu mechanizmami nie mieliśmy do czynienia wyłącznie za Rosji Gogola czy Czechowa, ale jest to zagadnienie jak najbardziej aktualne. - Dzisiaj, kiedy Rosja ukazała swoje prawdziwe oblicze, dla mnie jest ważne pytanie, czy to jest państwo, czy to jest szpital, czy to jest więzienie. Czy może to szpital i więzienie, które zarazem są państwem nazywanym Rosja - zauważa Oleksander Owerczuk. - Zwłaszcza dziś widać to bardzo dobrze, kiedy 80% obywateli Rosji wspiera Putina, a tylko 20% wypowiada się przeciwko wojnie z Ukrainą. Tych 20 procent są ludźmi skazanymi na przymusowy zastrzyk prawidłowego myślenia. Teraz wszyscy widzimy, że przed propozycją owego zastrzyku znalazł się cały świat. Czy z niego się skorzysta czy go odrzuci - nie wiem, ale staram się być przygotowany na gorsze. Terytorium totalitaryzmu pozostawia człowiekowi wyłącznie drogę wewnętrznej emigracji, która w Rosji zazwyczaj prowadziła do szpitala nazywanego Teatr.

Małgorzata Bryl-Sikorska
gazetacodzienna.pl
1 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia