Kobieta emigracyjna, czyli Vilduś

"Emigrantka" - reż. Tomasz Valldal Czarnecki - Teatr Komedii Valldal

Teatr Komedii Valldal zaproponował widzom dorosłym spektakl w oparciu o prawdziwą historię asymilacji Vilde Valldal-Johannessen na gruncie typowo polskim. Szymon Jachimek napisał kwiecisty i obfitujący w nagłe zwroty akcji tekst, który jeszcze przed premierą zdobył uznanie jurorów i znalazł się w półfinale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. I jak tu nie mówić, że Tomasz Czarnecki nie urodził się w czepku? Nie dość, że z powodzeniem reżyseruje spektakle dla dużych i małych, skupił wokół siebie zgraną ekipę realizatorsko-producencką, to jeszcze za żonę ma utalentowaną tancerkę, trenerkę i jak się okazuje, również aktorkę.

"Emigrantka" narracyjnie zbudowana jest z dwóch głównych wątków, jeden dotyczy Łodzi, drugi Gdyni. Jest także mowa m. in. o miłości córki do ojca oraz pojawia się wątek religijny. Bohaterką jest oczywiście Vilduś, a partnerują jej wyśmienicie Jeremiasz Gzyl i... empatyczny karaluch. Widz przemierza z postaciami komedii drogę z Oslo do Łodzi, następnie gnieździ się w zatęchłych pomieszczeniach domu aktora przy Teatrze Wielkim w Łodzi, uczestniczy w uwłaczających rozsądkowi próbach baletowych, towarzyszy bohaterce podczas zakupów w galerii, nauce języka polskiego, poszukiwaniu duchowego ukojenia (według mnie najbardziej pojemna znaczeniowo scena w całym spektaklu), podczas przemieszczania się taksówkami, wreszcie dotarciu do Gdyni. Miasto z morza i marzeń, poza typowym chamem za kierownicą taksówki, wita Norweżkę przyjaźnie i uwodzicielsko. Ludzie okazują się być cudowni, w tym dyrektor Teatru Muzycznego oraz cały zespół. Prym gościnności wiedzie postawny smok, czyli Tomasz Czarnecki, i tak mu zostało do dzisiaj.

Tekst rozczarowuje na poziomie językowym. Dominuje styl potoczny, nastawiony na efekt komiczny, ze stosunkowo dużą ilością wulgaryzmów, co, jak zwykle, znajduje zwolenników wśród reaktywnej publiczności (dla mnie jest niepotrzebnym grepsowaniem). W ogromnym uproszczeniu przedstawieni zostali taksówkarze, ksiądz wygłaszający prymitywne kazania, sklepikarze, pracownicy poczty, zwyczaje biurokratyczne, itd. Jeżeli ktoś będzie poszukiwał prawdy obyczajowo-społecznej, może się rozczarować. Gruba kreska i dystans dominują w ocenie zdarzeń, w jakich uczestniczy Vilduś. I mimo tak pastiszowo-kabaretowego podejścia, szczęśliwy finał - narodziny prawdziwej milości - wprowadza widza w nastrój rozrzewnienia.

Vilde Valldal Johannessen lubią wszyscy - za uśmiech, optymizm, "genetycznie wbudowane" pozytywne nastawienie, dynamizm. Taka była też na scenie, ponadto umiała urokliwie zagrać samą siebie, nieco zagubioną, z dziewczęcą energią, choć kobiecą pewnością o tym, co chce robić w życiu. Widać było jej detaliczne przygotowanie do roli, co zawsze ją wyróżnialo w zespole baletowym Teatru Muzycznego w Gdyni. Bardzo dobrym partnerem scenicznym tancerki okazał się Jeremiasz Gzyl. Widać, jak ten młody wychowanek SWA w Gdyni pracuje nad swoim warsztatem i talentem. Być może pomogła mu rola w musicalu "Cyrano" w Teatrze Muzycznym w Łodzi, a być może Gzyl wszedł na dojrzałą drogę aktorskiego fachu. Zrezygnował w "Emigrantce" z grania bardzo grubą kreską, pokazał odcienie i różnorodność postaci, w jakie się wcielał, nie wyłączając pracy z pacynką karaluchem. Udanie i w konwencji przeszedł sprawdzian aktorski w małoobsadowym spektaklu.

Tomasz Czarnecki realizuje swój pomysł na teatr, który ma ludzi bawić i skłaniać delikatnie do refleksji. Ambitnie podchodzi do całej oprawy scenograficzno-muzycznej, wiedząc, jak istotną mogą odegrać rolę pozawerbalną. Osiąga frekwencyjne sukcesy, nie tylko dzięki pozytywnemu nastawieniu, ale również ciężkiej pracy promocyjnej. Zaproponowana przez niego "Emigrantka" wnosi ożywczy powiew w komediowe propozycje w Trójmieście, mimo że zbyt mocno czerpie z sytuacyjnego kabaretu.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
8 marca 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia