Kobieta i mrok

"Kobieta z zapałkami" - reż. Aleksandra Konieczna - Teatr Narodowy w Warszawie

Spektakl Koniecznej prezentuje kobietę, w której życiu - wskutek patriarchalnej opresji - nie na ani emocji, ani sensu.

Sztukę „…он …я …они” или „Девочка и спички” napisał rosyjski dramaturg, reżyser, poeta i teoretyk teatru, Władimir Klimienko, używający kryptonimu Klim. Uczeń Anatolija Wasiljewa i Anatolija Efrosa uważany jest dziś za jedną z ciekawszych postaci współczesnego rosyjskiego teatru. Reżyserował głównie w Moskwie, potem przeniósł się do Sankt Petersburga i skupił bardziej na dramatopisarstwie oraz formułowaniu własnej metody aktorskiej. Jest autorem ponad dwudziestu sztuk, postacią intrygującą i zapewne jeszcze nie raz o nim usłyszymy, więc może szkoda, że Teatr Narodowy – czy to na afiszu, czy w programie – przemilcza jego osobę, podając jedynie skrótową informację, że sztuka jest „według Klima”.

Aleksandra Konieczna, autorka scenariusza i reżyserka warszawskiego przedstawienia, napisała w programie: „Ten spektakl chcę dedykować Gabrieli Kownackiej. Jej zawdzięczam tekst Klima. To ona go znalazła, zorganizowała tłumaczenie i rozpoczęłyśmy nad nim pracę w TR Warszawa. Po miesiącu prób zachorowała i już nigdy do pracy nie wróciłyśmy”.

W oryginale Девочка и спички [KURSYWA] to monodram na jedną aktorkę i sześćdziesiąt zapałek (po jednej na każdą minutę spektaklu). Tematyka dotyczy kobiecych traum, ale w jeszcze większym stopniu teatru, bowiem bohaterka jest aktorką. Jej opowieść, snuta w ciemności rozświetlanej zapałkami (tak w realizacji rosyjskiej, w petersburskim teatrze „АСБ”), to nie tylko spowiedź życia, ale zarazem dywagacje na temat istoty teatru i aktorstwa, zwłaszcza kobiecego.

Twórcy przedstawienia w Narodowym (scena Studio) odmienili tytuł na Kobietę z zapałkami (w przekładzie Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej). Całkowicie odrzucono wątek metateatralny, skupiając opowieść na losach kobiety, która zabiła swojego męża, o czym widzowie zostają poinformowani od razu, w pierwszej scenie (przypomina się sztuka Stephenie Moles dziś rano zabiła swojego męża, a potem odpiłowała mu prawą dłoń Maliny Prześlugi, prezentowana dwa lata temu w Laboratorium Dramatu). Postać nazwana Kobietą, grana przez Magdalenę Cielecką, nie jest na scenie sama, jak to było w pierwowzorze, lecz ma za partnerów męża, nazwanego Mężczyzną (Karol Pocheć) i Ojca (Jacek Różański). Głosy z offu mówią o samotności bohaterki, jej nieprzystosowaniu i późnym wyjściu za mąż, sugerują też, że akcja dzieje się w Hiszpanii. Scenografia (Anny Met i Marty Pruskiej) nie podkreśla miejsca akcji, wręcz przeciwnie – wnętrze mieszkania jest typowe i banalne, programowo przeciętne. Jedynie figurka Matki Boskiej zamiast obrazka lub ikony może sugerować Południe, ale jest ona zapakowana w folię i słabo rozpoznawalna. Ślady hiszpańskości można też wyłapać w muzyce, ale z rzadka, bowiem w przedstawieniu dominują popularne piosenki amerykańskie, słuchane przez bohaterkę z radia. Widać za to, jak Kobieta silnie reaguje na muzykę, zwłaszcza na dźwięki gitary, jak się ożywia pod wpływem rytmu. W jej życiu nie ma ani emocji, ani sensu. Ożywienie może przyjść tylko ze świata mediów – radia i telewizji. Tylko pod ich wpływem potrafi się śmiać i w ogóle odczuwać coś innego niż nuda i beznadzieja.
Dodatkowym bohaterem przedstawienia jest upał. Lepki, nieznośny, przed którym nie ma ucieczki, tak samo jak przed nieudanym życiem. Kobieta chłodzi się wodą (a mąż narzeka, że zużywa jej zbyt dużo), wędruje od jednego wiatraka do drugiego, stoi w drzwiach lodówki, a nawet do niej wchodzi. Magdalena Cielecka doskonale wyraża każdym ruchem i gestem osaczenie bohaterki, jej miotanie się po domu, od kuchni do sypialni i z powrotem. Gdy z zapamiętaniem kroi arbuza dużym ostrym nożem, nie musi nic mówić, byśmy rozumieli, że chciałaby zrobić z noża inny użytek. Jej twarz to skupiona maska, prawie niezmienna, bo z całych sił próbująca ukryć wewnętrzną wściekłość zrodzoną z beznadziei. Gdy emocje wybuchną, będzie musiała zabić.

Rosyjski tytuł sztuki nieodparcie kojarzy się ze słynną baśnią Andersena Dziewczynka z zapałkami. W wersji polskiej zamieniono „dziewczynkę” na „kobietę” – być może właśnie dlatego, by oddalić to skojarzenie. W okrutnym świecie Andersena zabiedzone dziecko umiera z zimna na ulicy po wypaleniu ostatnich, niesprzedanych zapałek. Tu Kobieta „umiera” nie z zimna, lecz z gorąca, ale zagubienie w świecie jest podobne. Petersburski reżyser, Aleksiej Jankowskij (specjalizujący się w sztukach Klima), rzeczywiście posłużył się zapałkami. W polskiej wersji zapałki w tytule mogą nieco dziwić, ale wystarczy potraktować je ogólniej, jako symbol światła, i wtedy sprawa staje się bardziej zrozumiała. Ogień zapałek został zastąpiony tematem światła. Konflikt męsko-damski to między innymi spór wokół wielokrotnie powtarzanego zdania „Chcę cię widzieć”. Mężczyzna zapala lampę, chce patrzeć na Kobietę, szczególnie podczas uprawiania seksu. Takie samo zdanie wypowiedział przed laty ojciec do matki nocą, gdy mała bohaterka zobaczyła w sypialni rodziców zbyt wiele. Teraz dorosła Kobieta maniakalnie gasi światło, ale raczej nie z powodu nadmiernej wstydliwości, lecz dlatego, by nie było widać na jej twarzy prawdy, czyli niechęci, znudzenia i wstrętu. Nie dowiemy się do końca, dlaczego Ojciec aż tak bardzo zaciążył na życiu Kobiety, że nawet po śmierci jest wciąż obecny w jej domu. Czy tylko był zaborczy i zazdrosny, czy może posunął się do molestowania, czy też ona nigdy mu nie wybaczyła utraty matki z powodu rozwodu. Tekst dramatu niczego nie dopowiada i jest to jego zaletą, ponieważ zamiast gazetowego newsa mamy uogólnioną przypowieść o tym, jak trudne relacje dziecka z rodzicami kładą się cieniem na jego dorosłym życiu, a także jak nieszczęśliwe bywa tak zwane normalne życie.

Andersenowska dziewczynka była ofiarą bezduszności bogobojnych mieszczan oraz okrucieństwa własnych opiekunów. Kobieta w przedstawieniu Aleksandry Koniecznej jest ofiarą patriarchalnego, tradycyjnego społeczeństwa. Głosy z offu to zbiorowość, która ocenia wartość Kobiety jedynie poprzez jej przydatność do roli żony. Bohaterka uległa żądaniu społeczeństwa, ale życie z kimś niekochanym okazało się pułapką. Poczucie opresji plus upał doprowadziły do mordu. Z offu padają znamienne słowa: „My tu nie lubimy, gdy kobieta zabija mężczyznę”. W domyśle – odwrotnie byłoby lepiej.

Znakomitym elementem scenografii jest głęboka rozpadlina, przecinająca podłogę w mieszkaniu. Podskórne ruchy tektoniczne dosłownie rozerwały spoistość pozornego zacisza domowego. Bo w tym zaciszu kłębią się demony, jak u Lorki w Domu Bernardy Alba czy Yermie.

Rezygnując z prostych odwołań do Dziewczynki z zapałkami, warszawska inscenizacja sięga po inne baśniowe skojarzenia, także dotyczące Andersena. Oto pojawia się fragmencik baśni Ole Zmruż-oczko, opowiadający o bracie Olego, który „przychodzi do każdego tylko raz w życiu” i który „bywa nazywany śmiercią”. Śmierć kładzie się cieniem i na samej sztuce, i na okolicznościach jej polskiej realizacji (Gabriela Kownacka zmarła w 2010 roku). Ani śmierci, ani mordu nie da się do końca wyjaśnić. Być może z mordem jest tak jak z samobójstwem, które Goethe w Cierpieniach młodego Wertera przyrównał do żółtej febry: tak jak chore ciało umiera z powodu ciężkiej choroby, tak chora dusza musi doprowadzić do autodestrukcji, gdy ból staje się nie do wytrzymania.

Ważnym przesłaniem sztuki Klima jest próba pokazania, jakim piekłem potrafi być z pozoru normalne, codzienne życie. Ważnym motywem jest kobieca uroda, która niegdyś stanowiła pokusę dla Ojca, teraz zachęciła Mężczyznę do małżeństwa, a także bywa wykorzystywana przez bohaterkę jako narzędzie w kontaktach z męskocentrycznym światem. Kobieta bez trudu potrafi uwodzić, ale czyni to na zimno, bo w jej życiu nie ma miejsca na uczucia. Zostały zadeptane, może wyparte już w dzieciństwie, po prostu są nieobecne. Może dzisiejsze dzieci rzadziej umierają z głodu i zimna na ulicach, ale czy dach nad głową i dostatek materialny idzie w parze z bezpieczeństwem emocjonalnym?

Kobieta z zapałkami, jak większość współczesnych dramatów, niczego nie dopowiada ostatecznie. Pęknięty dom, skrywane traumy i obsesje, dojmujący brak radości w życiu budują siatkę skojarzeń, którą każdy widz może dowolnie splatać i rozplatać. Aleksandra Konieczna wspomina, że sztuka Klima rozpoczyna się cytatem ze słynnej antropologicznej książki Clarissy Pinkoli Estés Biegnąca z wilkami. Archetyp dzikiej kobiety w mitach. Może pora już dostrzec w kurach domowych „dziką kobietę”, która potrafi zabijać nie gorzej od mężczyzn? Magdalena Cielecka proponuje intrygującą wyprawę w kobiecy świat wewnętrzny.

Halina Waszkiel
Teatr 6/12
7 lipca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...