Kochać bez namiętności

Repremiera: „50 słów" - aut. Michael Weller - reż. Waldemar Zawodziński - Fundacja Kamila Maćkowiaka w Łodzi

Bohaterami dwuosobówki Michaela Wellera (przełożyła Bogusława Plisz-Góral) jest małżeńska para z długoletnim stażem. Po raz pierwszy od lat spędzają samotnie wieczór, bo ich syn pojechał na noc do kolegi. Zaczyna się od szampana i łóżkowej propozycji, kończy niemal rozpadem związku. Było wiadomo, że strzelba wystrzeli.

Energia Marii Seweryn

Kamil Maćkowiak poznał Marię Seweryn w warszawskim Och--Teatrze. Znaleźli się w obsadzie farsy politycznej „Coś tu nie gra" w reż. Krystyny Jandy - Bardzo chciałem spotkać się z nią na scenie również w Łodzi - opowiada Maćkowiak.

- Kasia Cynke akurat urodziła dziecko, więc na jakiś czas pożegnaliśmy się z „50 słowami", ale dała mi zielone światło na współpracę z inną partnerką. Z początku odrzuciłem taką możliwość, bo nie sądziłem, że wznowię ten tytuł. Ale Maria Seweryn wydała mi się idealna do tej roli. Wiedziałem, że będzie w niej fenomenalna.

Tekst Wellera jest dobrze napisany, co ma decydujące znaczenie w przypadku spektaklu opierającego się na potyczce słownej (podobnie zbudowane są „Wywiad" i „Cudowna terapia"). Bez dobrych aktorów zda się to jednak na nic. Duet Maćkowiak-Cynke był świetny, jak w konwencję wpasuje się Maria Seweryn?

Kamil Maćkowiak zapowiada, że zmiana aktorki wpłynęła na interpretację tekstu.
- Energia Marysi jest inna niż Kasi Cynke. To kobieta dojrzała, niezależna, silna. Zresztą ja też jestem już dojrzalszy, bogatszy i mądrzejszy o parę lat własnego życia i związku. Zaczęliśmy pracę nad „50 słowami" od prób stolikowych, bo to nie jest „kopiuj--wklej", tylko budowa spektaklu od zera. Pojawiły się nowe tropy, a podstawowe założenia dzięki Marii uległy zmianie - mówi Maćkowiak.

I podkreśla, że w „50 słowach" chodzi nie tylko o wypalenie w związku. - Oczywiście to jest spektakl o miłości i zagubieniu, o kryzysie dotykającym pary po wypaleniu się pierwszej namiętności i wejściu w codzienną rutynę. O tym, że po latach spędzonych razem ludzie nie mogą się spotkać, bo wszystko działa nie tak. Ale „50 słów" opowiada też o problemach w życiu, które przekładają się na związek, o kryzysach związanych z dojrzewaniem, starzeniem się. Kluczowe w tej historii jest dla mnie to, że choćby bohaterowie się bili, kłócili i szarpali, wciąż się kochają. Mają deficyty, są sfrustrowani, ale też nie są już dwudziestolatkami i inaczej niż na początku definiują miłość.

W Wilanowie albo na Manhattanie
Waldemar Zawodziński pozostaje reżyserem, ale scenografia została poddana liftingowi. Nadal pozostaje umowna, ale jest bardziej mieszczańska - ma się kojarzyć z wnętrzem apartamentowca w Wilanowie albo mieszkaniem na łódzkim Manhattanie. Ładne, przytulne, bezpieczne gniazdko kupione na kredyt, w którym wszystko zaczyna się psuć, powoli, ale konsekwentnie, jak w dowcipie o gotującej się żabie.

Dlaczego repremiera „50 słów" zamiast nowego tytułu?
- Mam wrażenie, że spektakl nie został zgrany - tłumaczy Maćkowiak. - W naszym repertuarze jest wiele tekstów w sprawie, zaangażowanych społecznie - od „Śmierci i dziewczyny" po „Wigilię". Potrzebne są też spektakle o związkach, ale może opowiadające o nich w sposób głębszy niż komediowa „Cudowna terapia". „50 słów" to zresztą też trochę komediodramat, bo ludzie w emocjach bywają zabawni. Zwłaszcza gdy dochodzą do momentu, kiedy irytuje ich już to, jak ktoś na nich patrzy albo w ich obecności chrząka.

Repremiera „50 słów" w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, ul. Wojska Polskiego 83, sobota o godz. 19. Kolejne spektakle -w niedzielę i poniedziałek o godz. 19. Bilety od 49 zł.

Izabella Adamczewska
Gazeta Wyborcza Łódź
5 listopada 2022

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...