Kocham grać!

rozmowa z Aldoną Jankowską

"Sztajgerowy Cajtung", gazeta festiwalowa Chorzowskiego Teatru Ogrodowego, przeprowadziła wywiad z Aldoną Jankowską.

Sztajgerowy Cajtung: Przez szerokie rzesze publiczności kojarzona jest Pani obecnie z postacią Bożeny Miller, matki Moniki w serialu Julia. Jest to bohaterka dość komiczna. Wcześniej komiczne postaci kreowane w programach Szymona Majewskiego. Nie boi się Pani pewnego rodzaju zaszufladkowania? Mało kto wie, że w Teatrze Ludowym wystąpiła Pani w takich klasykach jak Poskromienie złośnicy, Iwona, księżniczka Burgunda, Balladyna czy Idiota.

Aldona Jankowska: Przede wszystkim cieszę się, że w ogóle jestem przez widzów kojarzona. Dla aktora to ważne, a że ludzie postrzegają mnie głównie jako aktorkę komediową? To dobrze! W dużej mierze jest to mój świadomy wybór. Lubię komedię, ale to bardzo trudna sztuka, a każdy, kto jej spróbował, wie, że solidny warsztat aktorski zdobyty podczas grania ról klasycznych jest w komedii niezbędny.

Sz. C.: W programie Szymon Majewski Show parodiowała Pani niezliczoną ilość postaci ze świata polityki czy kultury. By sprostać temu zadaniu musi być Pani wnikliwym obserwatorem. Jak się to Pani udaje?

A. J.: Lubię ludzi, zawsze zresztą miałam do nich szczęście. W parodii istotne jest wychwycenie kilku charakterystycznych cech w zachowaniu czy sposobie mówienia osoby, którą chcemy sparodiować. Przydaje się też znajomość mowy ciała, czyli tego wszystkiego, co mówi nam wiele o człowieku, gdy przeanalizujemy jego przyruchy, gesty, postawę. Jednak myślę, że najważniejsza jest taka elementarna sympatia i ciekawość drugiego człowieka. Bez tego chyba nie można być aktorem.

Sz. C.: Ile Aldony Jankowskiej jest w parodiowanych przez nią postaciach?

A. J.: Sporo, ale najwięcej w tym, co szczególnie punktuję w swoich parodiach, bo to świadczy o tym, co mnie, Aldonę, bawi w pewnych poglądach życiowych czy politycznych. Ktoś inny zwróciłby uwagę na zupełnie inne szczegóły, np. w parodii Pani Hojarskiej starałam się zwrócić uwagę na jej czupurność, poczucie humoru, przebojowość, a parodię Hanny Gronkiewicz-Waltz konstruowałam na jej kobiecej przewrotności i kokieterii… bo takie cechy nadawały ciepło tym postaciom, dzięki nim były dla widzów bardziej swojskie, ale też bliższe mnie.

Sz. C.: Uprawia Pani stand-up, gdzie samotnie na scenie musi Pani nie tylko widzów zainteresować, ale i wciągnąć w swą opowieść. Czy doświadczenie zdobyte w stand-upie było pomocne w pracy nad monodramem Hotel Babilon?

A. J.: Na pewno doświadczenie takiej samotnej walki na estradzie bardzo przydało się przy pracy nad tym spektaklem. Stand-up to nie tylko kwestia ćwiczenia koncentracji własnej, a co za tym bezpośrednio idzie koncentracji widza na temacie, który prowadzimy. To również bardzo duże wyzwanie kondycyjne. W spektaklu Hotel Babilon gram sama na scenie ponad półtorej godziny, w ciągłym ruchu, śpiewając, imitując różne postacie, np. zmianą rejestrów głosowych, co jest bardzo forsowne, nie mogę sobie odpuścić ani na chwilę. Muszę być czujna, zmieniać tempa tekstu w zależności od stopnia koncentracji widza, czasem zdarza się widownia bardziej lub mniej rozbawiona, trzeba wyczuć, gdzie podkręcić, a gdzie odpuścić pewną dynamikę. Mam bardzo precyzyjne wskazówki od reżysera Pawła Szumca, ale i tak zawsze przed tym spektaklem bardzo długo się rozgrzewam, ćwiczę głos, dykcję, powtarzam wszystko i mam straszną tremę, czy sprostam, czy dam radę, czy nie zawiodę widza…

Sz. C.: W zapowiedzi do spektaklu Hotel Babilon czytamy, że kreuje w nim Pani aż siedem różnych postaci (w tym dwóch mężczyzn). Granie której z nich sprawia Pani największą przyjemność, a która jest prawdziwą kulą u nogi?

A. J.: Najbardziej lubię Gienię z Wielkopolski, bo sama pochodzę z Poznania, a zatem Gienia mówi gwarą mojego dzieciństwa, przypomina mi moją rodzinę i uosabia pragmatyczne myślenie kobiet „na wiecznym dorobku”. Natomiast najtrudniejsza jest dla mnie rola górala, po pierwsze to mężczyzna, po drugie gwara góralska okazała się dla mnie trudna, ale walczę, ze spektaklu na spektakl jestem ponoć bliżej gór…

Sz. C.: Ukończyła Pani PWST, grała w licznych teatrach, ale nie jest Pani aktorką etatową. Czy zdecydowała się Pani na to, ponieważ jako wolny strzelec ma Pani większą swobodę w graniu na różnych scenach, czy może po prostu obecnie widzi Pani siebie bardziej w telewizji i kinie, niż w teatrze?

A. J.: To był wybór. Próbowałam „życia na etacie”, ale to nie dla mnie. Po prostu są aktorzy całe życie związani z jedną sceną i to jest dla nich szczęście, a są i tacy jak ja… podróżnicy. Etat mnie rozleniwia, usypia pewną artystyczną gotowość do nowych spotkań. Długo miałam „pod górkę” w życiu zawodowym i nie tylko, rezygnacja z etatu przyniosła wiele nowych rozwiązań, ośmieliła mnie do poszukiwania własnej drogi. Chcę uprawiać aktorstwo na różnych polach, bo ja po prostu kocham grać.

Sz. C.: Serdecznie dziękujemy za rozmowę.

Anka Miozga i Magda Widuch
Materiały Organizatora
3 września 2012
Portrety
Aldona Jankowska

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...