Komedia niezbyt śmieszna, schematyczna ...

"Dar z nieba" - reż.Tomasz Obara - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

"Dar z nieba" w teatrze Wybrzeże to komedia sprawnie napisana i grana w dobrym tempie, ale... niezbyt śmieszna, schematyczna i kompletnie pusta.

Informatycy Jastin (Piotr Łukawski) i Julie-Ann (Magdalena Boć) planują ślub. Zaręczyny chcą ogłosić swoim rodzicom na uroczystej kolacji. Niestety, rodzinny nastrój burzy niespodziewane pojawienie się w mieszkaniu tancerki Paige (Justyna Bartoszewicz) i pilnującego ją gangstera Micky\'ego (Zbigniew Olszewski). Pomysł doświadczonego angielskiego dramaturga Alana Ayckbourna na "Dar z nieba" jest bardzo prosty: zamknąć ze sobą kompletnie różnych bohaterów i kazać im ze sobą rozmawiać. Skonfrontowani zostają bohaterowie z różnych klas społecznych: zadowoleni z siebie mieszczanie oraz ludzie z półświatka. I już powinno być śmiesznie. 

Niestety, spektakl Tomasza Obary przypomina kiepski sitcom. Nie ma na szczęście śmiechu z taśmy, ale zdarza się, że słaby żart ("Kto zauważy brudne sztućce?" - pyta Justin. "Jak to kto? Moja mamusia!" - odpowiada Julie-Ann) puentowany jest uderzeniem pioruna (akcja sztuki toczy się podczas burzy). Bohaterowie naszkicowani są grubą kreską - stanowczo za grubą jak na dobrą komedię. W widowisku pojawiają się typowe dla farsy żarty z myleniem bohaterów i ich imion. "Dar z nieba" nie sięga jednak do pięt wcześniejszym komediowym (czy farsowym) produkcjom Wybrzeża, jak chociażby "Mężowi i żonie" czy "Koleżankom", nie powoduje salw śmiechu, najwyżej półuśmiech.

Jedną z niewielu dobrych rzeczy, jakie powiedzieć można o "Darze z nieba", jest aktorstwo. Doskonałą kreację - oczywiście w ramach przyjętej konwencji - stworzyła Joanna Bogacka. Wciela się ona w matkę Jastina, kobietę niestroniącą od alkoholu, szybkich mężczyzn i... bezpiecznych samochodów. Na szczególne wyróżnienie zasługuje także Magdalena Boć, Jerzy Gorzko (gra ojca Jastina), Zbigniew Olszewski i Justyna Bartoszewicz - nowy nabytek gdańskiego teatru.

Ogromnym błędem według mnie było wystawienie "Daru z nieba" na dużej scenie Wybrzeża. I to z dwóch powodów. Po pierwsze tego typu teksty o wiele lepiej sprawdzają się na małej, kameralnej przestrzeni, gdzie bohaterowie stoją blisko siebie. Tutaj napięcie komediowe (czy jakiekolwiek inne) siadało, gdy usiłowała je stworzyć para aktorów, stojąca kilkanaście metrów od siebie. Po drugie: teatrowi dramatycznemu z ambicjami - a ostatnie premiery Wybrzeża (mimo że niezbyt udane) pokazują, że ten teatr ambicje ciągle ma - nie przystoi grać takich tekstów na dużej scenie. Jasne jest, że zadecydowały tutaj względy ekonomiczne: duża scena to duża ilość biletowanych miejsc na widowni, a spektakl Obary przyciągnie ich z pewnością dużo więcej niż chociażby "Lilla Weneda" (a ma przy tym dużo mniejszą obsadę). Ale teatr nie może być fabryką, nastawioną tylko na ilość produkcji i zysk."Dar z nieba" komedia niezbyt śmieszna, schematyczna i kompletnie pusta.

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza, Trójmiasto
5 czerwca 2007

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia