Komiczny realizm

"Atrament dla leworęcznych" - reż: K. Niedźwiedzki - Teatr KTO w Krakowie

Stół, krzesło, wieszak. Przyjazne i znajome przedmioty wydają się nie mieć nic dynamicznego, dramatycznego do zaoferowania. W momencie wprowadzenia ludzi, a w tym przypadku czterech mężczyzn zaczyna się ciekawe ćwiczenie na rozciąganie realności - aby wywrócić ją na śmieszną stronę i pokazać widzom.

Tym razem nie zostajemy zatopieni w żaden literacko – fantastyczny świat. Przechodzimy przez próg, jak w normalnym teatrze i siadamy na widowni. Wszystko jest takie zwykłe! Budzi to niepokój, przecież Teatr KTO przyzwyczaił nas do spektaklu, który zaczyna się, gdy przekroczymy drzwi. Jednak tym razem mają sprytniejszą metodę – postawili na zwykłość i znajomość. To przeświadczenie jest kreowane w nas na początku. 

W „Atramencie dla leworęcznych” zaczynamy od rzeczy przeciętnych. Wprowadzane na scenę po kolei tworzą obraz, aby za chwilę zmienić się w podróż poprzez cyrk, sklep z kapeluszami, próbę orkiestry. To są tylko nazwy i początkowe miejsca, które przechodzą przez umysły wykonawców i stają się spektaklem pełnym humoru. Przyzwyczajeni do początkowych obrazów nie spodziewamy się, jakie możliwości w nich tkwią. 

Spektakl wykorzystuje oczekiwania i przyzwyczajenia. Aktorzy w niezwykły sposób potrafią przedłużyć moment napięcia na przykład, gdy na ustawionym krześle na środku sceny siada mężczyzna, potem wstaje. Wszystko normalnie i w porządku. Krzesło zostaje przestawienia. Mężczyzna siada plecami do publiczności i przenosi nas do gabinetu dentystycznego. Wydawane przez niego nieartykułowane dźwięki bawią, jako odpowiedź na pytania dentysty. Nie tylko humor działa na poziomie sytuacyjnym, lecz treściowym, tworząc abstrakcyjne formy myślowe.

Proste, pantomimiczne, slapstickowe numery są tu rozwijane w epopeje humoru. Wydaję się, iż zabijanie muchy polega tylko na złapaniu owada i ustaniu jego brzęczenia. Zostaje jednak pokazana cała batalia, dramatyczne zwroty, volty, gdy czujemy, iż mucha wygra, następuje przesilenie, potem znów odmiana. 

Bezimienni, charakterystyczni panowie, jeden łapiący muchę, jeden parzący herbatę tworzą bez wysiłku scenki oscylując wokół historii, o zepsutym kapeluszu i cyrku, lecz są podróżą myślową przez życie i jego irracjonalność językową. Zastanawiamy się gdzie skończymy spektakl, gdy scena za sceną przelewa się w coraz to inne opowieści. Zataczamy koło, cyrkowe, aby stanąć obok wydarzeń z początku. Pozorna nielogiczność, niespójność fragmentaryczność jest niczym wyobraźnia pełna humoru przeskakująca z jednej myśli na drugą zostawiając wyjątkowe chwile. 

Na drobnej scenie Teatru KTO można pośmiać się z przeciętności. Możliwości rozciągnięcia, wyabstrahowania sytuacji są nieskończone i zawsze komiczne, co skutecznie ukazane jest przez godzinę zabawy z rzeczywistością.

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
22 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia