Kompletne wesele

"Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi kamyk" - reż. Agata Duda-Gracz - Teatr Nowy w Poznaniu

Wsi spokojna, wsi wesoła! — Napisał stulecia temu Jan Kochanowski, jeden z pierwszych, jak nie pierwszy wielki polski poeta. Wychwalał on polską sielską wieś. Zachwycał się spokojem bijącym z sadów, łąk, pól i drzew falujących na wietrze — jakie byłoby jego zdziwienie, gdyby trafił nie do swojej idyllicznej baśniowej wioski, a do wsi Kamyk miejsca akcji spektaklu Agaty Dudy-Gracz „Będzie Pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk.

Tytułowa wieś bowiem choć również obfituje, jak wieś Kochanowskiego, w sady, łąki, pola i oczywiście drzewa falujące na wietrze, to nieszczęście chciało, że wśród tych oczywistych darów matki natury, zagnieździło się coś potwornego. Coś, co nieodwracalnie zmieni życie bohaterów spektaklu, a tym czymś jest przemoc. Krwawa i niczym nieuzasadniona przemoc.

Zacznijmy od początku; reżyserka, zabiera nas widzów, na wesele Zuni (Karolina Głąb) i Siuteka (Łukasz Schmidt); po przekroczeniu progu teatru z głębi holu słychać dudniące z głośników disco polo, po chwili syreną na korbkę wymuszają, na nas przybyłych, ciszę totalną. Ktoś wdrapuje się na stolik — aktor czy wodzirej? — autentycznie zadawałem sobie pytanie w myślach. Na wpół pijanym głosem rozporządza nami, świeżo przybyłymi. Po chwili, z jego pomocą, wszyscy znaleźliśmy swoje miejsca. Siedzimy. W każdym rzędzie widowni stół; na nim wódka weselna, kieliszki, szklanki a na popitkę oranżada Helena. — Jestem na weselu — myślę kiedy światła gasną.

Ciężko mi pisać o szczegółach fabuły. Nie dlatego, że jest szczątkowa czy zła. O nie. Fabuła jest dobra. Bardzo dobra, a nawet, nie boję się tego stwierdzić — wspaniała! I w tym cała rzecz. Doskonałość ta, polega na niebywałej złożoności, której nie tyle, co nie potrafię, ale nie chce opisywać, aby nie zepsuć zabawy tym, którzy jeszcze nie mieli okazji jej zobaczyć. Nie zamierzam zostawić czytelnika z niczym. Skrótowo więc; brat panny młodej został zamordowany, jakiś rok przed dniem wesela. Panna młoda wraz ze swoją matką, wykorzystały wioskowy przesąd niemożności odmowy pannie młodej w dniu zaślubin, życząc sobie od gości wyjawienia prawdy o morderstwie. Nieszczęście chciało, że moc tego życzenia uaktywniła się, sprowadzając na uczestników, falę nieoczekiwanych często krwawych, czasem zabawnych, ale też smutnych wydarzeń.

Aktorsko, na szczególną uwagę zasługuje dwójka aktorów; Gabriela Frycz i Ildefons Stachowiak. Rozpocznę od Gabrieli; wciela się w Panią Dziuchę zwaną Jęczałą i robi to w sposób czarujący i niepowtarzalny. Spazmatyczne ruchy okraszone niesamowitym głosem wokalnym — przypominającym staro-słowiańskie pieśni ludowe. Rzecz nie do podrobienia. Z kolei Ildefons wcielający się w rolę ojca pana młodego Idzka oraz w pewnych momentach narratora całego spektaklu, najzwyczajniej w świecie czuje swoją postać; zarówno w warstwie mówionej, jak i w ruchach na scenie. Jego mimika, chód i specyficzny sposób mowy, mają w sobie magię, którą chce się oglądać. Odnosi się wrażenie, że to nie aktor stoi przed nami, a sam Idziek ojciec pana młodego. Odczucie wzmacnia się po doświadczeniu ostatniej sceny spektaklu.

Na wzmiankę zasługują również reżyserka światła Katarzyna Łuszczyk oraz Tomasz Wesołowski odpowiedzialny za ruch sceniczny. Wymieniam ich obok siebie, ponieważ są w tym spektaklu momenty, w których światło pomaga ruchowi, a ta kooperacja wywołuje opad szczęki, z niemożnością jej podniesienia na długo po tym, jak spektakl się kończy.

Podsumowując Agata Duda-Gracz zrealizowała ponad trzygodzinnego Behemota; dwieście dziesięć minut historii, składającej się z mikro opowieści, przeradzających się w jedną spójną i klarowną całość. Prawda, trzeba być uważnym, aby wszystko dogłębnie zrozumieć. Ale kto powiedział, że sztuka ma być łatwa? Ta zdecydowanie taka nie jest, lecz uważny widz za włożony trud uzyska ogromne pokłady satysfakcji. W moim opinii reżyserka stworzyła dzieło kompletne, które wywołuje w widzu niemalże poczucie staro-greckiego Katharsis. Jednak ciężko o nim pisać czy mówić, trzeba je najzwyczajniej w świecie doświadczyć, ponieważ nieważne co bym tutaj napisał, bez empirii nie da się objąć umysłem tego, czego doświadczy się na widowni.

Mateusz Nowicki
Dziennik Teatralny Poznań
9 czerwca 2023
Portrety
Agata Duda-Gracz

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia