Koncertowe wykonanie

"Madame Butterfly" przez Sinfonia Baltica

Dobrzy soliści i świetne prelekcje.

Orkiestra Polskiej Filharmonii "Sinfonia Baltica" w Słupsku to zespół, którego związki z Gdańskiem są na tyle silne, że zaryzykowałbym stwierdzenie, iż jest to kolejna trójmiejska orkiestra symfoniczna (co niech mi w Słupsku wybaczone będzie). Przemawia za tym nie tylko to, że podopieczni Bohdana Jarmołowicza coraz częściej u nas koncertują.

Od wielu lat orkiestra ta jest pewnego rodzaju miejscem formowania się młodych artystów, kończących Gdańską Akademię Muzyczną. Zdobywało w niej muzyczne ostrogi i pierwsze, bardzo ważne doświadczenie zawodowe wielu instrumentalistów. Niektórzy z nich po tym swoim "stażu" zostali w Słupsku, inni wrócili do Gdańska.

Dzięki talentowi menedżerskiemu dyrektora, a zarazem dyrygenta orkiestry Bohdana Jarmołowicza, niewielkie miasto Słupsk dysponuje etatowym zespołem filharmonicznym, którego mogłyby mu pozazdrościć dużo większe ośrodki. "Sinfonia Baltica" przyzwyczaiła już melomanów do tego, że jej koncerty i produkcje muzyczne są zawsze ciekawe. Filharmonicy słupscy zapraszają do współpracy nietuzinkowych artystów, często występują z wielkimi gwiazdami świata muzyki, wykonują oryginalny repertuar - nie zawsze klasyczny, bo nie stronią od repertuaru popularniejszego.

Tym razem ten wszechstronny zespół filharmoniczny postanowił zmierzyć się z wyjątkowo trudnym wyzwaniem. Opera, i to skomponowana przez samego Pucciniego, słynna "Madame Butterfly", to bardzo wysoko postawiona poprzeczka dla orkiestry symfonicznej, która nie wykonuje na co dzień repertuaru operowego. Oczywiście mógłbym narzekać na niedociągnięcia i niedoróbki tego wykonania, ale nie będę, gdyż na całość widowiska nie miały one znowu tak wielkiego wpływu. Sceniczna wersja "Madame Butterfly" w wykonaniu słupskich filharmoników po prostu poderwała publiczność z miejsc, w wypełnionej po brzegi sali koncertowej na Ołowiance.

Stało się tak trochę dzięki bardzo dobrym solistom, śpiewającym partie wokalne, zwłaszcza Romy Jakubowskiej-Handke jako tytułowej Madame Butterfly, oraz Krzysztofa Bednarka - Pinkertona. Trochę także dzięki świetnej prelekcji Sławomira Pietrasa, która zrekompensowała brak akcji scenicznej i scenografii operowej, i trochę dzięki dobrej grze doświadczonego zespołu orkiestry. Sinfonia Baltica to zespół niezwykle zgrany, nie tylko muzycznie, ale także emocjonalnie. Miałem okazję współpracować z zespołem i mile wspominam atmosferę i życzliwość wśród muzyków podczas prób i po próbach. Jestem pewien, że ma to wielki wpływ na sceniczne efekty ich pracy. Widać to najlepiej na przykładzie kwintetu smyczkowego, który konsekwentnie, z pełnym zaufaniem trzyma się ręki prowadzącego koncertmistrza.

Warto wspomnieć o wymiarze edukacyjnym tego koncertu, który, w moim odczuciu, był najlepszą promocją muzyki operowej, z jaką się dotąd spotkałem.

Tomasz Lipiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
27 października 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia