Koniec przygód Pana Cogito

czym charakteryzował się Zbigniew Zapasiewicz jako aktor?

Czym charakteryzował się Zbigniew Zapasiewicz jako aktor? Jako aktorska osobowość? Charakterystyczny, niski, szorstki, wibrujący, nieskazitelny dykcyjnie, nieco stłumiony głos, niezmiernie bogata mimika, zdolność emitowania wszystkich stanów psychicznych: gniewu, myślenia, ironii, smutku, dystynkcji, błazeństwa. To aktorstwo psychologiczne, realistyczne, ale nie naturalistyczne, bo przepojone poezją, umownością rysunku postaci

ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ (1934 - 2009) 

Zbigniew Zapasiewicz narodził się jako aktor w niezwykłym roku 1956. Był to rok Polskiego Października i pierwszego otwarcia w kulturze na świat. Był to początek kilkuletniego, niebywałego fermentu w polskim teatrze, któremu przywrócono nie tylko możliwość powrotu do ukrytej w latach stalinowskich części polskiej spuścizny literackiej, w tym dramaturgicznej, ale który mógł sięgnąć po świetną współczesną literaturę sceniczną Zachodu z Beckettem, Sartrem, Brechtem, Millerem, Williamsem, Duerrenmattem i innymi. 

Zapasiewicz, choć swoje pierwsze studia zaczął na politechnice, przyszedł do warszawskiej szkoły teatralnej z charakterystycznym bagażem rodzinnym. Pochodził bowiem z teatralnej rodziny Kreczmarów, a Jan Kreczmar, wybitny aktor i pedagog, jego wuj, był tejże szkoły rektorem. Pochodził ze środowiska inteligencji żoliborskiej, społecznikowskiej i lewicowej w poglądach. 

Zwycięstwo nad samym sobą 

To jednak ani trochę nie ułatwiło Zapasiewiczowi startu. Nie należał do naturalnych "zwierząt teatralnych", samorodnych talentów z łatwością bycia na scenie i swobodą w ekspresji, którymi odznaczali się niektórzy jego koledzy niemający bynajmniej takich rodzinnych paranteli. Był paraliżująco nieśmiały, niepewny siebie, wstydzący się swojego ciała. Swój wielki kunszt, który wyniósł go na szczyty aktorstwa polskiego, wykuł więc sobie w ciężkiej pracy przede wszystkim emocjonalnej. 

Mieszany las ról 

Po krótkim terminowaniu w teatrach Młodej Warszawy i Klasycznym znalazł się jesienią 1959 r. w Teatrze Współczesnym przy Mokotowskiej, którego famę zaczął właśnie wykuwać wybitny inscenizator i intelektualista Erwin Axer. Było to miejsce jakby stworzone dla Zapasiewicza, gdyż już wtedy był on aktorem zmierzającym w stronę najlepiej pojętego aktorstwa intelektualnego. Nie miało to nic wspólnego z mającym złą opinię tzw. rezonerstwem, lecz ze świadomością wykonywania zawodu i praktyką głębokiego przemyśliwania roli. 

U Axera zagrał m.in. Karola w "Pierwszym dniu wolności" L. Kruczkowskiego, Heurtebis w "Orfeuszu" J. Cocteau, Pyladesa w "Ifigenii w Taurydzie" J.W. Goethego, Prozorowa w "Trzech siostrach" A. Czechowa, czy doktora Hugo w "Dożywociu" A. Fredry. Tym, co uderza na tej wybiórczej liście, jest wręcz wzorcowa różnorodność. Role pochodzą z literatury dramatycznej najrozmaitszego autoramentu, bo przecież Goethe, Czechow, Cocteau, czy Kruczkowski to bardzo daleko od siebie odległe światy literackie. A przecież Zapasiewicz miał wtedy 25 - 30 lat. W tym wieku aktorzy na ogół grają role dość jednorodne stylistycznie do czasu, gdy wraz z doświadczeniem i rozwojem zawodowym osiągną tworzywo niezbędne dla grania tak różnorodnych postaci. Fakt, że Zapasiewicz w tak młodym wieku grał role - i tworzył kreacje - tego rodzaju, już wtedy było świadectwem rzadkiego talentu. 

W 1967 r. przeszedł do drugiego czołowego teatru warszawskiego - Dramatycznego, gdzie kontynuował swoją drogę aktora będącego uosobieniem scenicznej różnorodności. Zagrał tam m.in. Czackiego w "Mądremu biada" A. Gribojedowa, Laudisiego w "Tak jest, jak się państwu zdaje" L. Pirandella, Rogożyna w "Idiocie" F. Dostojewskiego, Rapsoda i Zygmunta Augusta w "Kronikach królewskich" wg St. Wyspiańskiego, Staruszka w "Śmiesznym staruszku" i Laurentego w "Na czworakach" T. Różewicza, Kasjusza w "Juliuszu Cezarze" W. Szekspira, Konrada w "Wyzwoleniu" St. Wyspiańskiego, Ogrodnika w "Elektrze" J. Giraudoux, tytułowego Sułkowskiego w dramacie S. Żeromskiego, Kubusia w "Kubusiu Fataliście i jego Panu" wg D. Diderota. "Na chwilę" tylko przyjął od Axera we Współczesnym rolę tytułową w "Macbetcie" E. Ionesco (1972). 

Za szczytowe aktorskie osiągnięcie tego okresu uchodzi powszechnie rola Pijaka w słynnej inscenizacji "Ślubu" W. Gombrowicza dokonanej przez Jerzego Jarockiego. Nie sposób nie zauważyć, że różnorodność literacka, formalna i psychologiczna ról granych z klasą przez Zapasiewicza jest wprost niebywała i pod tym względem mogłoby mu dorównać w polskim teatrze zaledwie kilkunastu aktorów. 

Lata 90. to czas w Teatrze Polskim (m.in. mistrzowska gra tradycjami aktorskimi w roli Szambelana w "Panu Jowialskim" A. Fredry) oraz powrót do Współczesnego tym razem kierowanego już przez Macieja Englerta, gdzie stworzył brawurowego Stomila w "Tangu" S. Mrożka i Sobakiewicza w "Martwych duszach" M. Gogola. Nie zapominał o nim też istniejący jeszcze wtedy Teatr Telewizji, gdzie zagrał m.in. tytułowego molierowskiego "Skąpca". Ostatnie lata spędził Zapasiewicz w Teatrze Powszechnym, gdzie jego rolami byli: Krapp w "Taśmach Krappa" i rola w duecie z Franciszkiem Pieczką w "Słonecznych chłopcach". 

Teatr to metamorfoza i przywdziewanie masek 

Odpowiedź na to, dlaczego droga artystyczna Zapasiewicza tak właśnie przebiegała, dał sam artysta w autobiograficznej książce "Zapasowe maski", nawiązując m.in. do osoby Tadeusza Łomnickiego: "Nas obu uczono, że aktorstwo polega na zakładaniu masek i jestem przekonany, że w zasadzie na tym polega. Inaczej jest zawodem, którego nie warto uprawiać. Szkoda czasu i życia, jeśli za każdym razem nie poznaje się nowego człowieka. Myślę, że Tadeusz podobnie to widział. Być całe życie Bruce\'em Willisem? Ja bym umarł". Był aktorem przeistaczania się, metamorfozy. 

Teatr Telewizji 

Jednocześnie ze wspaniałym wejściem w teatr żywego planu Zapasiewicz nawiązał ścisłą współpracę z Teatrem Telewizji, który stał się unikalną w skali światowej, polską formą teatralną, która wniosła do dziejów polskiej Melpomeny wybitną, oryginalną jakość. Już na samym początku objawił się jako mistrz swojej przyszłej specjalności aktorskiej - recytacji poezji. Był kapitalnym Hrabią Horeszką w czytanej telewizyjnej, odcinkowej "inscenizacji" mickiewiczowskiego "Pana Tadeusza" wyreżyserowanej przez Adama Hanuszkiewicza, a po latach uznanym interpretatorem poezji Zbigniewa Herberta. Stworzył w TTV m.in. kapitalne kreacje Puszkina w "Maskaradzie" J. Iwaszkiewicza, Jana Kochanowskiego w "Drodze do Czarnolasu", Gajewa w "Wiśniowym sadzie" A. Czechowa, Arbienina w "Maskaradzie" M. Lermontowa, Wacława w "Mężu i żonie" A. Fredry, Przełęckiego w "Uciekła mi przepióreczka" S. Żeromskiego, Klaudiusza w "Hamlecie" W. Szekspira. 

Smutek Zapasiewicza 

Czym charakteryzował się Zbigniew Zapasiewicz jako aktor? Jako aktorska osobowość? Charakterystyczny, niski, szorstki, wibrujący, nieskazitelny dykcyjnie, nieco stłumiony głos, niezmiernie bogata mimika, zdolność emitowania wszystkich stanów psychicznych: gniewu, myślenia, ironii, smutku, dystynkcji, błazeństwa. To aktorstwo psychologiczne, realistyczne, ale nie naturalistyczne, bo przepojone poezją, umownością rysunku postaci. Nieżyjący już krytyk teatralny Jerzy Koenig zwrócił uwagę na początku obecnej dekady na bardzo znamienny rys Zapasiewicza jako artysty i człowieka: "Jest Zapasiewicz człowiekiem smutnym, bo jest aktorem osamotnionym mentalnie. Oprócz tego, że umie wszystko, że zna siebie, musi jeszcze mieć do kogo adresować swoją sztukę (...). Jest osamotniony, ponieważ jego mentalności - mentalności tzw. przedwojennego Żoliborza - już nie ma. (...) Znajduje się ponadto w sytuacji aktora, który rozmija się z teatrem, jaki mamy dzisiaj". (...) Rozmija się też z widownią. Zapasiewicz nigdy nie chciał uwodzić tej widowni za pomocą wdzięczenia się. Wie, że dziś widownia kocha przede wszystkim tak zwanych stuprocentowych artystów jak na przykład Pazura. Ale on Pazurą nigdy nie zechce zostać. Dlatego będzie mu coraz trudniej". I było mu coraz trudniej także jako pedagogowi, profesorowi warszawskiej Akademii Teatralnej. 

I byłoby mu jeszcze trudniej, gdyby nie inteligencka publiczność gotowa słuchać jego kapitalnych recytacji ulubionego poety Zbigniewa Herberta. Ze stworzoną przez Herberta postacią Pana Cogito nie tylko zżył się artystycznie, ale do pewnego stopnia utożsamił duchowo jakby dając jej swoją osobistą powłokę cielesną i swój głos. 

Zimni docenci od Zanussiego 

Bogactwo kunsztu aktorskiego Zapasiewicza znalazło potwierdzenie w filmowym paśmie jego pracy. Wchodząc na plan filmowy zostawiał na boku całą swoją teatralność i stawał się aktorem oszczędnym i ascetycznym. W pewnym momencie znalazł go Krzysztof Zanussi i powierzył mu rolę Docenta w głośnym i szeroko dyskutowanym w pierwszej połowie lat 70. filmie "Za ścianą". Rola zimnego jak lód, zdystansowanego do świata naukowca spowodowała, że do Zapasiewicza przyległa niebyt mądra łatka specjalisty od ról "chłodnych docentów" mających ucieleśniać zjawisko pojawiających się w polskim, wspólnotowo-rustykalnym społeczeństwie pierwszych rysów "społeczeństwa obojętności", któremu już od dawna poświęcali wiele uwagi twórcy zachodni z Ingmarem Bergmanem na czele oraz fenomenu socjalistycznego arywizmu. Nie zmienia to faktu, że Zapasiewicz stworzył w tej konwencji, głównie u Zanussiego, prawdziwe kreacje z rewelacyjną rolą docenta Szelestowskiego w "Barwach ochronnych". W szeregu filmów Zanussiego Zapasiewicz stworzył kilka postaci "inteligenta pod presją", swoistą niepoetycką odmianę Pana Cogito. Dał się jednak zapamiętać także w "Bez znieczulenia" A. Wajdy, "Matce Królów" J. Zaorskiego, czy "Psach" Wł. Pasikowskiego, a nade wszystko jako kapitalny Kessler w "Ziemi obiecanej" Wajdy. 

We wrześniu, w swoje 75. urodziny miał odebrać prestiżową nagrodę Gloria Artis...

Krzysztof Lubczyński
Trybuna
18 lipca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...