Koniec swawoli?

"Zemsta nietoperza" - reż: Henryk Konwiński - Opera Śląska w Bytomiu

Czy kiedy żona dowie się o flirtach męża, wszystko skończy się rozwodem? A może, jeśli to mąż dowie się o wielbicielu żony, będzie wielka awantura? Czy po trafieniu do więzienia delikwent będzie cierpiał srodze za swe winy? Moi drodzy, w żadnym wypadku nie będzie źle. Dlaczego? Bo to Strauss i jego "Zemsta nietoperza" w wykonaniu Opery Śląskiej w Bytomiu.

Pan Eisenstein (Feliks Widera) popadł w tarapaty przez swoją porywczość. Otóż zdarzyło mu się spoliczkować urzędnika państwowego i teraz czeka naszego bohatera osiem dni w areszcie. Co prawda za sam atak na urzędnika należało mu się tylko pięć, jednak za obrazę sądu sędzia dodał jeszcze trzy. Żona Rozalinda (Aleksandra Stokłosa), wydaje się bardzo przejęta niedolą męża. Jednak „wydaje się”, to dobre słowo. Oboje mają swoje tajemnice. Otóż wizja ośmiu nocy bez męża nie jest równoznaczna ośmiu nocom samotności, ponieważ pojawił się były adorator Rozalindy, Alfred (Bogdan Desoń). Tymczasem szacowny małżonek, pod pretekstem udania się do więzienia, wybiera się na... bal. Następuje tu oczywiście iście operetkowa seria zabawnych wydarzeń. Za ich kulisami nie stoi jednak przypadek, lecz tytułowy Nietoperz, który ma powody do zemsty na Eisensteinie. 

Spektakl ogląda się z przyjemnością. Jest wesoło i zabawnie, a przyczyniają się do tego świetne kreacje aktorskie i muzyka Johanna Straussa wykonywana przez orkiestrę Opery Śląskiej. Brawa należą się zwłaszcza odtwórcom głównych ról. Aleksandra Stokłosa i Feliks Widera to na prawdę duet, który podbija serca publiczności i długo jeszcze po spektaklu wywołuje na twarzy uśmiech. Wszystkich wykonawców można by chwalić, ponieważ całokształt układa się w urocze dzieło, posiadające ten specyficzny klimat wiedeńskich operetek. Scenografia, która jest tylko tłem dla popisów aktorskich, wokalnych i tanecznych, jest funkcjonalna i miła dla oka. Podobnie kostiumy. Jak nie ulec czarowi fraków, kamizelek i... zegarka na łańcuszku grającego melodyjkę Straussa?

Operetka „Zemsta nietoperza” już od swej premiery przyniosła swemu twórcy popularność i chociaż zdarzyło się to z górą sto lat temu, to i tak publika przejawia jawną słabość dla tego dzieła. Nic dziwnego, gdy przy pięknych ariach, dużej dozie humoru obserwować możemy wszystkie grzeszki bohaterów i ich zabawne perypetie. Nawet popisów baletowych nie brakuje. Tych kilkadziesiąt minut zabawy przenosi nas w świat będący wyśmienitym remedium na codzienne problemy i troski. A kiedy już Nietoperz dopełni swej zemsty, a my wyjdziemy z teatru, pozostaną nam jeszcze w głowie urocze piosenki.

Agnieszka Burek
Dziennik Teatralny Katowice
27 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...