Kontrowersyjny spektakl na Woli

Rozmowa z Rafałem Rutkowskim, aktorem Teatru Montownia w Warszawie

Z Rafałem Rutkowskim rozmawiamy o sztuce wystawionej przez Teatr na Woli "Siostry przytulanki, w której gra księdza homoseksualistę, a także o planach Teatru Montownia, w którym jest dyrektorem artystycznym.

Najnowsza premiera Teatru na Woli wzbudza kontrowersje. W intemecie krąży protest przeciwko wystawieniu spektaklu? 

Rafał Rutkowski: - Zadaniem sztuki jest mówienie o tematach tabu. Pozostaje kwestia, jak to zostanie zrobione, a wydaje mi się, że spektakl w reżyserii Giovanniego Castellanosa założenia artystyczne spełnia. Jedyną cezurą, granicą, której nie można przekroczyć, jest nasze poczucie estetyki. 

Protestujący twierdzą, że zostały obrażone ich uczucia religijne w teatrze, który jest finansowany ze środków publicznych. 

- Maciek Kowalewski, dyrektor teatru, jest przecież weryfikowany przez tych, którzy go na ten urząd powołali. Moim zdaniem, tylko teatr sponsorowany przez miasto lub państwo może mówić o rzeczach ważnych. Teatry komercyjne siłą rzeczy muszą proponować sztukę lżejszą. Od kiedy dyrektorem został właśnie Kowalewski, Teatr na Woli kojarzony jest z tematami tabu. Ale nie ma tu miejsca na skandalizowanie. Szukamy nowych przestrzeni 

Pochodzi Pan z Białegostoku. W Warszawie mieszka od 16 lat Tu stworzył Pan Teatr Montownia. 

- Warszawa to pęknięte miasto. Tu można rozpocząć wszystko od "białej kartki". Dlatego tutaj wraz z kolegami tworzę teatr. Jak sądzę, nie dałoby się tego tak zrobić w Krakowie czy Wrocławiu. W Montowni mam poczucie wolności. 

Najbliższe plany? 

- Montownia miała najlepszy sezon w swojej historii. A przed nami nowe pomysły. Wystawimy spektakl "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o teatrze, a boicie się o to zapytać". Od kiedy zostałem ojcem, dojrzewam do przygotowania monodramu o "polskim ojcu". W Teatrze Studio wystawimy Muminki dla dorosłych. W 2010 r. chcemy wystawić kilka komedii o współczesnej Polsce, a w 2011 będziemy hucznie świętować nasze piętnastolecie. 

Grywa Pan na małej scenie klubokawiarni na Chłodnej 25. 

- Tam też chcę otworzyć pierwszą warszawską "scenę stand-up". Złożyliśmy w Urzędzie Miasta nasz projekt z prośbą o dofinansowanie. Ale nawet jak nic nie dostaniemy, to i tak to zrobimy. Będzie tylko ubożej. Ale taka scena, na której zdolni artyści, mieszkający w Warszawie, będą mogli pokazywać swoje monodramy, jest konieczna. Na całym świecie to świetnie działa. 

Teatr Montowania od pewnego czasu nie ma własnej siedziby. Nie czuje się Pan bezdomny? 

- Nie mamy stałej sceny, bo nie mamy dyrektora administracyjnego. Ale taka forma bycia wcale nam nie przeszkadza. Jesteśmy wolni, a nasze projekty dostosowujemy do miejsc, w których mamy je zagrać.

Piotr Krzyżanowski
Echo Miasta Warszawa
6 lutego 2009
Portrety
Rafał Rutkowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia