Konwulsyjny Liquid Loft

13. Międzynarodowe Spotkania Teatralne Okno

Zapewniono mnie na wstępie, że będzie to dobre kino. Reżyser Chris Harting w słowach kilkunastominutowego wstępu zapowiedział, że będzie ono lepsze od tego, jakie w niedzielne popołudnie emituje telewizja polska. Jak bardzo odmienne mamy spojrzenie na sztukę! Jakże różne są nasze estetyka i wrażliwość. Przekonało mnie do tego dwugodzinne obcowanie z czymś, co usiłuje pretendować do miana sztuki, a ma z nią niewiele wspólnego.

W trzech kolejnych filmach „Liquid Loft” cielesność i seksualność zostały uprzedmiotowione i spłycone. Kobiece ciało, uchwycone w konwulsyjnych, nieskoordynowanych ruchach staje się szpetne, odstraszające. Zamiast budzić zachwyt i pożądanie, przekształca się w „żylaste mięso”, trzęsącego się potwora o chaotycznych ruchach kończyn i obrzydliwej mimice twarzy. Wydzielane przezeń odgłosy przywodzą na myśl tandetne horrory z udziałem opętanych i psychicznie chorych bohaterów. Właściwie chwilowo wątpiłam, czy przypadkowo nie znalazłam się w ośrodku dla schizofreników, których głośne przeszywające krzyki, piski i warczenie są błaganiem o udzieleni im pomocy. Niektóre sceny bardzo zbliżone były do filmów porno. Niekiedy zachowanie bohaterów wzbudzało śmiech, który łączył się z uczuciem irytacji i złości. Prężące się przed kamerą ciało wijącej się, jęczącej, i głośno wzdychającej kobiety, budziło we mnie wstręt. Nosiło w sobie pierwiastek zezwierzęcenia i odarcia z człowieczeństwa. Człowiek, mający poczucie godności z należnym szacunkiem traktuje swoje ciało oraz drzemiącą w nim seksualność. W tej projekcji przedstawiono je w sposób wypaczony, pozbawiony naturalnego wstydu i zahamowań. 

Nie wiem, czy twórcy chodzi o ukazywanie zdeformowanego człowieka. Człowieka wykoślawionego fizycznie i psychicznie po to tylko, by szokować. Bo jeśli tak, to cel swój zrealizował należycie. Sztuka filmowa jednak nie potrzebuje karmić się dewiantami, którzy pozbawieni są wyczucia dobrego smaku, wrażliwości i hamulców, wyznaczających granice ludzkiego zachowania. Odnoszę wrażenie, że poszukiwanie nowej formy ekspresji, które przyświeca twórcom performance\'u, zbacza na złą drogę. Zaciera się bowiem granica między tym, co złe i dobre, przyzwoite i nieprzyzwoite, w końcu - sensowne i bezsensowne. W istocie bowiem nie dostrzegłam sensu tego pokazu, nie dopatrzyłam się w nim przesłania ani żadnej zdroworozsądkowej treści.

Marta Winnicka
Dziennik Teatralny Szczecin
13 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia