Koronawirus. Czy widownie teatralne są bezpieczne dla publiczności?

Nowe badania

Monachijska Staatsoper przekazała wyniki badań, jakie przeprowadzały przez blisko dwa miesiące dwa niezależne instytuty w trakcie spektakli. Przeanalizowano dwa warianty rozsadzenia publiczności: oba okazały się jednakowo bezpieczne - informuje "Rzeczpospolita". Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza jeden z wniosków, do jakich doszli eksperci.

Staatsoper jesienią wznowiła działalność, od września stopniowo zwiększając dopuszczalną liczbę publiczności. Przeprowadzano w tym okresie badania - limit wynosił wówczas 500 osób. Testowano dwa warianty rozsadzenia publiczności, w obu wariantach badając cyrkulację powietrza oraz ruch bakterii.

Jeden z wariantów, na wzór teatrów niemieckich, zakładał układ, w którym co drugi rząd na sali pozostawał pusty, w drugim zaś - tzw. salzburskim - publiczność była rozsadzana tak jak na szachownicy.

Zgodnie z wynikami tych badań oba warianty okazały się dla publiczności jednakowo bezpieczne.

Jak podaje "Rzeczpospolita", szczególnie interesujący wydaje się inny wniosek ekspertów: "uważają oni, że zwiększenie liczby widzów nie oznacza większego ryzyka zarażenia się koronawirusem. Istotne są zaś gwarantujące bezpieczeństwo parametry wymiany powietrza w sali: 36 m sześć. na godzinę na jedną osobę przy maksymalnej liczbie 2100 widzów" - czytamy.

Z powyższych ustaleń jednoznacznie wynika, że oficjalne gmachy i instytucje kultury takie jak teatr, opera czy filharmonia mogą być miejscami bezpiecznymi dla widowni mimo panującej pandemii.

Czy kultura przetrwa żółtą strefę?
- Nierówne traktowanie teatrów i kin - ogólnie miejsc kultury - z komunikacją publiczną, kościołami, ślubami i weselami to jest rzecz dla mnie absolutnie niezrozumiała - komentowała przed paroma dniami w rozmowie z Onetem Krystyna Janda, prezes fundacji prowadzącej Och-Teatr i Teatr Polonia.

Od soboty z powodu wzrostu zakażeń koronawirusa zaczną obowiązywać nowe regulacje dotyczące organizacji wydarzeń kulturalnych - w strefach żółtej i czerwonej teatry i kina będą mogły udostępniać widzom nie więcej niż 25 proc. miejsc.

Grzegorz Jarzyna nazywa kolejne obostrzenia absurdem, Eugeniusz Korin wspomina o skraju bankructwa, a Bartosz Szydłowski podkreśla komplety na widowni i stres związany z organizacją jednego z najważniejszych festiwali w Polsce.

- Dlaczego nasz rząd nie wprowadził stanu wyjątkowego? Teraz jest gorzej niż na wojnie - grzmi Eugeniusz Korin, dyrektor prowadzonego wraz z Michałem Żebrowskim w Warszawie Teatru 6. piętro, który wciąż nie otworzył się po lockdownie.

- Mamy komplety na wszystkie spektakle - relacjonuje kierujący krakowską Łaźnią Nową Bartosz Szydłowski. - Od początku w naszym teatrze obowiązuje żółta strefa - opisuje z kolei Grzegorz Jarzyna, zastępca dyrektora ds. artystycznych TR Warszawa.

(-)
Onet Kultura
20 października 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...