Koszmar baśnią oswojony

"Wroniec" - reż: Jan Peszek - Wrocławski Teatr Lalek

Baśń zaklina rzeczywistość. Łagodzi to, co ostre, oswaja groźne, nadaje nowe znaczenia rzeczom pozornie nic nie znaczącym. Znajdującego się w tarapatach bohatera popycha do wyjścia poza życiowe schematy w celu przekroczenia siebie i ocalenia najbliższych. Bohater wspierany jest przez dobre siły; nie oszczędzają mu one jednak widoku zła i śmierci

Konstrukcję baśniową w opowieści o mrocznych czasach stanu wojennego twórczo wykorzystał Jacek Dukaj w swoim „Wrońcu”. Adaptacja jego powieści w reżyserii Jana Peszka wydobywa z dzieła to, co najcenniejsze – fascynująco groźną przygodę małego chłopca, która jest formą obłaskawiania nieznanego. Główną postacią jest Adaś, który po pamiętnym grudniowym wieczorze bez dobranocki (za to z przemówieniem pana w ciemnych okularach!), budzi się w pustym domu. Jego najbliżsi – Mama, Tata, Babcia i Siostrzyczka, wyznaczający bieguny jego małego świata, zostają porwani przez Wrońca. Władza Wrońca ogarnia bowiem całą rzeczywistość – wszędzie wokół pełno Milipantów, Bubeków i Członków, Panów Podwójnych i działających skrycie Tajniaków. Nic się nie ukryje przed Puchaczami-Słuchaczami; wrony rzucają się na każdego, kto ośmieli się wyjść na ulicę po „godzinie Wrońca”. Mimo przerażenia nową sytuacją Adaś gotów jest zrobić wszystko, by ocalić rodzinę. Wspierać go w tym będą Pan Beton, Panowie Oporni (w tym ten Najoporniejszy, który „musiał być elektrykiem”), Cinkciarze i Pangłowcy. 

Czarną rzeczywistość stanu wojennego rozjaśnia dziecięca wyobraźnia i moc opowieści. Tej twórczej fantazji, przestawiającej myśli na nowe tory z pewnością nie zabrakło twórcom spektaklu. Na najwyższą pochwałę zasługuje przede wszystkim scenografia oraz oryginalne wykorzystanie lalek i konstruktów (za wymienione elementy odpowiada Robert Rumas). Dzięki ruchomej konstrukcji dekoracji mieszkanie w bloku, w którym rozpoczyna się akcja, może przerodzić się kolejno w ulicę, kościół, piwnicę, urząd, a w końcu – wieżę Wrońca. Obecność ptasiego tyrana sygnalizowana jest w momentach pełnych napięcia i autentycznej grozy: ogromny, czarny szpon porywa tatę Adasia, w tle widać zaś błyskające na czerwono oko. Milicyjne Suki mają psie pyski i oczy z reflektorów, wydają ni to mechaniczny, ni to psi warkot. Symbolem dyktatury Wrońca staje się także czarne pióro – wbite w ludzkie ciało jest znakiem ostatecznego zniewolenia. Plastyczność przedstawienia zdaje się mocno zakorzeniona w wyobraźni Jakuba Jabłońskiego, autora ilustracji do książkowego wydania powieści Dukaja – jego wizje ożywają na scenie, stają się soczyście wyraziste.

Spektakl ukazuje PRL-owską rzeczywistość mocno odrealnioną, a jednak dającą się łatwo rozszyfrować dzięki charakterystycznym emblematom. Adaś nazywa świat na nowo, stwarza jego słodko-gorzki obraz, w którym szarość (kreowana przez śnieżącą jak telewizor Maszynę-Szarzynę) walczy o pierwszeństwo z kolorem (który uosabiają Cinkciarze i Pangłowcy, a przede wszystkim zamknięta w migoczącej kuli Ameryka). Znane i wspominane z grozą lub sentymentem zdarzenia nabierają nowych znaczeń. Interpretacja znakomitego tekstu Dukaja pozwala uchwycić sytuacyjny komizm i groteskowość świata lat 80. Mamy tu zatem sklep „Spałem”, przed którym życie toczy się w kolejce; na półkach „nic, większe nic i inne wyroby nicopodobne”; Członkowie plenią się na Plenum,a Milipanci mówią w kółko o dokumentach i „papagrafach”.

Sceniczny przekaz wzmacniają przerywające tok akcji piosenki, śpiewane w rewiowym klimacie, choć opowiadają o rzeczach strasznych. Pieśń Milipantów traktuje o intensywnym pałowaniu (jakże radośnie i z werwą rozbrzmiewa jednak refren : „pała, pała, pała!”), Członków – o pijaństwie i przesłuchaniach (z powtarzającymi się słowami: „jak nie powiesz, jużeś trup”). Przerażająco komicznie wypada też scena ataku Milipantów na Pana Opornego, który kluczy między nimi w tanecznych pląsach.

„Wroniec” Peszka jest galerią przeróżnych, świetnie zarysowanych postaci, w które tchnęli życie znakomici aktorzy. Z niekłamanym zachwytem ogląda się Tomasza Maśląkowskiego w roli Pana Betona, który „temi ręcami” potrafi znaleźć wyjście z każdej opresji. Niezwykle wymagająca okazała się też rola Adasia, a zarazem Narratora, który jest nie tylko bezpośrednim uczestnikiem zdarzeń, ale i ich komentatorem. Wcielający się w tę postać (postaci?) Grzegorz Mazoń, grając wrażliwe emocjonalnie dziecko i chłodno opanowanego dorosłego oscyluje między rzeczowym, niemal skandującym tonem Narratora a pełnym zadziwienia i strachu głosem Adasia.

Spektakl nabiera szybkiego tempa, napięcie – budowane nie tylko słowem Narratora, ale i zmianami światła, koloru, muzyki, nie opada nawet na chwilę. Zachowuje bowiem – tak zachwycający w powieści Dukaja – stan zawieszenia między rzeczywistością a wyobraźnią, nie daje gotowych odpowiedzi. W przedstawieniu znajdujemy wszystko, co najlepsze w jego literackim pierwowzorze. Na nowo możemy spostrzec odkrywczość językowych gier, oswoić śmieszno-straszną rzeczywistość, towarzyszyć bohaterowi w jego wyprawie życia. Brawa dla Jana Peszka i zespołu WTL za to, że odkryli we „Wrońcu” baśń. Przerażającą i piękną baśń o stanie wojennym.

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
17 marca 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia