Kot w glanach

"Kot w butach" - reż. Anna Nowicka - Teatr Lalek Arlekin

Nowe przedstawienie na małej scenie Teatru Lalek Arlekin - Kot w butach - jest raczej wariacją na temat znanej bajki wydanej przez Charlesa Perraulta. Ma jednak wszystko, co lubią dzieci: dowcipne dialogi, kolorowe kostiumy i pełne humoru sytuacje

Klasyczny temat w literackiej adaptacji Agaty Biziuk posłużył jako punkt wyjścia do zabawy w skojarzenia, odnajdowania znanych motywów w nowej opowieści. Oglądając sztukę, wcale nie tak niełatwo poskładać kompletną fabułę bajki o sprytnym kocie, który, stosując rozmaite fortele, ze swego pana - biednego młynarczyka - uczynił markiza de Karabasza, który pojął za żonę królewską córkę. Widz koncentruje się zatem na poszczególnych scenach, a całość ma strukturę ciągu scenicznych klipów powiązanych tematem, postaciami i osobami aktorów.

Autorka kameralnego przedstawienia Anna Nowicka nadała mu formę nawiązującą do teatrzyku podwórkowego i klaunady rozgrywających się w dwóch planach jednocześnie – żywym i lalkowym. Inscenizacja opiera się na daleko posuniętej umowności i organizowaniu przestrzeni wymagającym sporego udziału wyobraźni widza. Trójka aktorów bawi się z widzami w teatrzyk. Dwoje spośród nich (Agata Butwiłowska i Bartek Brożyna) wciela się w różnych bohaterów. Marcin Marzec niezmiennie przypisany jest do postaci Kota, co podkreśla dominację tej postaci. Dzięki żywiołowości artystów, ich komediowym talentom i pełnemu zaangażowaniu spektakl kipi energią. Aktorom udaje się zapewnić małym widzom dobrą zabawę i przez godzinę skupić ich uwagę, co - jak wiadomo - nie jest najłatwiejsze.

W akcję sztuki wplecione zostały piosenki, które w warstwie tekstowej rozwijają opowieść, współtworzą nastrój, a czasem stanowią komentarz do wydarzeń. Dramaturgicznie przybierają formę solowych popisów wokalnych. Muzyka Wiktora Szostaka porusza się w stylistyce rockowej. Ciężkie brzmienie gitar, bas, perkusja dodają przedstawieniu dynamiki. Czasem gitarowa ballada wprowadza subtelny, romantyczny nastrój. Całość jest nieźle zaaranżowana i przyzwoicie brzmi. Oczekiwałem jednak większej melodycznej inwencji kompozytora. Może ograniczenie to wynikało z wokalnych możliwości aktorów. W każdym razie, piosenki i ich wykonanie to najsłabsza strona tego przedstawienia.

O obliczu spektaklu w znacznym stopniu decyduje scenografia Mariki Wojciechowskiej, a zwłaszcza wyraziste kolorowe kostiumy współtworzące tożsamość postaci. Mniej efektownie wyglądają dekoracje, na które składają się trzy zastawki - raz udające młyn, raz królewski pałac. W nienajlepszym guście jest też sedes pełniący rolę tronu – detal często ogrywany w przedstawieniu.

Warto podkreslić, że aktorom i realizatorom udało się stworzyć barwny spektakl, który ma tempo i skrzy się dowcipem, choć może nie byłby dobrym źródłem wiedzy na temat bajki o kocie w butach.

Bogdan Sobieszek
reymont.pl
12 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia