Królewski pojedynek aktorek

"Maria Stuart" - reż. Adam Nalepa - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Światło odbija się w czarnej posadzce, półmrok rozbija ostry blask jarzeniówek - to jakby przypory, które uświadamiają nam, że rzecz się dzieje w XVI-wiecznym zamku. Po jednej stronie sceny wiszą i stoją krzesła - być może to lud brytyjski, niemy, ale obecny - na środku krzesło z napisem "King".

W tej nieco odrealnionej scenografii autorstwa Macieja Chojnackiego toczy się walka o tron miedzy dwiema przyrodnimi siostrami króla Jerzego - Elżbietą Tudor, władczynią Anglii (gra ją Katarzyna Figura) oraz Marią Stuart, królową Szkocji, a jest nią Dorota Kolak.

Marię poznajemy w chwili szczególnej, gdy wisi nad nią widmo śmierci z rąk kata. Od 18 lat więziona jest w ciemnym, zatęchłym zamku, gdzie pleśń pokrywa meble. Pragnie wolności, ale aby ją uzyskać musi się ukorzyć. Dorota Kolak gra schorowaną, szpiegowaną na każdym kroku, nieszczęśliwą, ale wciąż dumną kobietę, niegdyś tak piękną, że mężczyźni gotowi byli dla niej na każde szaleństwo. Aktorka precyzyjnie, inteligentnie prowadzi swoją postać. Jej Maria wciąż wierzy, że dawny urok trwa, a zakochany w niej niegdyś hrabia Robert Dudley, dziś faworyt Elżbiety (gra go Mirosław Baka), pomoże i wstawi się za nią i doprowadzi do spotkania z królową.

Więc kiedy wreszcie pozwalają jej wyjść do ogrodu, szczęśliwa jak dziecko, biega boso po scenie. Słysząc, że Elżbieta nadchodzi pospiesznie wkłada buciory służącej. I tak, stają naprzeciw siebie wytwornie ubrana, obsypana klejnotami władczyni Anglii i skromnie odziana, schorowana Maria. To świetna scena. Dorota Kolak najpierw drżąca, pełna nadziei, ale i królewskiej pychy, wierzy, że będzie wybaczenie i wolność? Niestety, przybliża się widmo kata, bo królowa Szkotów nie potrafi przełamać swej dumy i wybucha: "Jesteś jak uschła gałąź bez owoców, to twoje dziewictwo ciągle się odradza jak Feniks z popiołów, korona Anglii zhańbiona przez bękarta! Jej matka dziwka, a ojciec podły heretyk, rozpustnik, morderca! Wielki angielski naród splugawiony przez hochsztaplerkę!".

Gdy mówi: "Gdyby rządziło prawo, ty byś teraz leżała tu przede mną, swoim królem", skazuje się na śmierć. Gniew ujawnia też skrywaną nienawiść. Maria odsłania się mówiąc: Boże co za ulga...

W gdańskim spektaklu reżyser odwrócił role - to Elżbieta, nie Maria, jest spragnioną miłości, oszukiwaną kobietą, pełną magnetyzmu i seksapilu. Nie jest aniołem - drżąc o swoją władzę szuka pretekstu, aby zabić siostrę. Bywa okrutna i bezwzględna. Katarzyna Figura stworzyła fascynującą postać o wielu twarzach. To tajemnica naprawdę wielkich aktorek, że każdym swoim pojawieniem się elektryzują, wypełniają scenę. "Maria Stuart" Schillera to tekst, przez który współczesny czytelnik przedziera się nie bez znużenia. Są ogromne tyrady, hieratyczne monologi, posągowość postaci i sytuacji. Jednak przekład Jacka St. Burasa i znakomita adaptacja Jakuba Roszkowskiego oraz reżyseria Adama Nalepy sprawiły, że powstało przedstawienie interesujące, nieco statyczne, ale które warto obejrzeć. Znakomita gra całego zespołu.

Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
30 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia