Kruszczyński pozytywizm

Teatr Nowy w Poznaniu w cyklu Teatry Polskie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Teatr Nowy w Poznaniu był kolejną sceną prezentowaną przez Gdański Teatr Szekspirowski w cyklu Teatry Polskie. Warto, oglądając zaproszone spektakle, poznać sam teatr: uwarunkowania, otoczenie i specyfikę lokalną, której jest częścią. Wtedy odbiór będzie z pewnością pełniejszy - piszą Katarzyna Wysocka i Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

 

Najbliższe otoczenie

Najważniejsze ośrodki teatralne Poznania to repertuarowe teatry dramatyczne: Teatr Nowy i Teatr Polski (od września kierowany przez Marcina Kowalskiego - dyr. naczelnego i Macieja Nowaka - dyr. artystycznego), lalkowy Teatr Animacji, musicalowo-komediowy Teatr Muzyczny, Teatr Wielki (opera, balet) i Polski Teatr Tańca kierowany do 31 sierpnia 2016 przez Ewę Wycichowską (po jej deklaracji rozpoczęła się debata publiczna na temat sukcesji po obfitującej w sukcesy i trwającej 28 lat dyrekturze - fakt godny naśladowania i świadczący o tym, że kultura jest ważna. [dygresja: Czego nie można powiedzieć o wielu innych miejscach, w których media traktują kulturę jedynie komercyjnie. Ostatni "hit" - podniecenie towarzyszące konkursom smsowym, które tworzą "osobowości" i "opinię publiczną ws. kultury"]

Poznań jest stolicą teatru alternatywnego. Fundamenty pozycji miasta w tej dziedzinie położył powstały w 1964 roku Teatr Ósmego Dnia, a dołączyły do budowy m.in.: Biuro Podróży, Strefa Ciszy, Usta Usta Republika i Porywacze Ciał. Malta Festival Poznań (do 2009 roku Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta) od 1991 roku jest jednym z najważniejszych festiwali w Europie. Off przenika się z głównym nurtem (choćby przejście do mainstreamu Marcina Libra, jednego z założycieli Teatru Usta Usta), stworzono warunki do godnego funkcjonowania teatrów alternatywnych. Teatr Ósmego Dnia stał się miejską instytucją kultury, co nie osłabiło siły jego oddziaływania i nie podporządkowało władzy. Nieprzypadkowo to właśnie w Poznaniu może funkcjonować Rozbrat i najsilniejsze w Polsce środowisko anarchistów, które działa realnie i jest zauważalne w mieście. Z faktu ogólnie znanych warto przypomnieć, że Wielkopolska wyprodukowała jedyne, udane powstanie w dziejach Polski.

Historia

Teatr Nowy przechodził spore przeobrażenia w swojej blisko już stuletniej historii. Powstał w 1923 roku jako spółka akcyjna i nosił imię Heleny Modrzejewskiej. Po II wojnie światowej funkcjonował jako przedsiębiorstwo prywatne i zajmował się głównie rozrywką aż w roku 1949 na 22 lata stracił autonomię i stał się częścią Państwowych Teatrów Dramatycznych. Po dwuletnim remoncie odżył pod kierownictwem Izabeli Cywińskiej, która prowadziła teatr do roku 1989, kiedy została ministrem kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Historię Nowego tworzy wielu wybitnych aktorów. Do najważniejszych w okresie powojennym z pewnością można zaliczyć: Stanisławę Celińską, Sławę Kwaśniewską, Halinę Łabonarską, Grażynę Wolszczak, Wirgiliusza Grynia, Wiesława Komasę, Mirosława Konarowskiego, Macieja Kozłowskiego, Lecha Łotockiego, Janusza Michałowskiego (prywatnie męża Izabeli Cywińskiej) i Jacka Różańskiego. Współcześnie zespół aktorski Nowego to bardzo wyrównana formacja blisko 40. aktorek i aktorów, To na pewno jeden z najlepszych zespołów aktorskich w Polsce.

Krystyna Feldman

Była nie tylko wybitną aktorką Nowego i rozpoznawalną aktorką charakterystyczną ("Nikifor", szerszej publiczności znana z roli Babci w serialu "Kiepscy"), ale osobą zaangażowaną społecznie, czym pozyskała wielki szacunek u poznaniaków. Scena Nowa nosi jej imię.

Tadeusz Łomnicki

22 lutego 1992 roku, podczas próby do "Króla Leara", na scenie Teatru Nowego zmarł Tadeusz Łomnicki. 10 lat później został patronem teatru.

Jerzy Satanowski

Kompozytor i reżyser spektakli muzycznych, związany z teatrem od przyjścia Izabeli Cywińskiej.

Krzysztof Warlikowski

W latach 90. zeszłego stulecia przyszły mistrz polskiego teatru kształcił swój język sceniczny, realizując spektakle w Nowym.

Janusz Wiśniewski

Jeden z najważniejszych polskich reżyserów teatralnych, z Nowym związany od 1979 roku (premiera słynnej "Balladyny"). W latach 2003-2011 był dyrektorem naczelnym i artystycznym, został odwołany ze stanowiska w czerwcu 2011 roku. "Powodem podanym przez zarząd województwa były nieprawidłowości związane z kierowaniem teatrem" (za: wikipedia.pl).

Teatr Nowy po roku 2011

Świadomą, czytelną i zrównoważoną strategię prowadzenia teatru obserwowaną od 2011 roku można ująć w dwóch słowach: Kruszczyński pozytywizm.

Od czasów Cywińskiej Teatr Nowy w Poznaniu zaliczany jest do czołowych scen polskich. Dobra passa jest podtrzymana przez Piotra Kruszczyńskiego, który kieruje teatrem od roku 2011. Już w Wałbrzychu, gdzie był dyrektorem artystycznym (2002-2008), dał się poznać jako osoba otwarta na młodych reżyserów i nowych dramaturgów. W Nowym otworzył Scenę Debiutów, która daje nie tylko twórcom szansę na debiut, ale również widzom możliwość współtworzenia repertuaru (decydują, które spektakle wejdą do repertuaru). Teatr Nowy jest jednym z dwóch dramatycznych teatrów repertuarowych w milionowej aglomeracji poznańskiej i spoczywa na nim obowiązek tworzenia propozycji uwzględniającej różne potrzeby widzów. Kruszczyński nie boi się pojęcia "dom kultury", obok teatru dla dzieci, teatru rozrywkowego (w tym ambitnego, łączącego atrakcyjność z przesłaniem - np. "Mister Barańczak"), "zrównoważony teatr dramatyczny" (choćby powrót Cywińskiej z "Wiśniowym sadem") jest miejsce na awangardę. Najbardziej uderza stosunkowo duża liczba spektakli muzycznych (teatr nie zapomina o związanym z nim od Cywińskiej Jerzym Satanowskim, oczywiście poznaniakiem, poza tym realizacje Studniaka i innych), a już absolutnym endemikiem jest ilość spektakli teatru dokumentalnego (niezwykły projekt "Jeżyce story" m.in. z udziałem przyszłego prezydenta miasta Jacka Jaśkowiaka, "Gorączka czerwcowej nocy" czy "Obwód głowy"). Budowanie tożsamości wspólnoty lokalnej poprzez teatr na taką skalę jest ewenementem budzącym podziw i zazdrość. Nowy tworzy także wewnętrzne więzi pokoleniowe, pamięta (Cywińska, "Życie to nie teatr" Satanowskiego, Feldman) i terapeutyzuje. Rok po poznańskim blamażu związanym z niedopuszczeniem do prezentacji spektaklu "Golgota Picnic" na deskach Nowego premierowany był "Versus" Rodrigo Garcii w reżyserii debiutanta Jędrzeja Piaskowskiego. Także w 2015 roku Nowy pokazał "Po co psuć i tak już złą atmosferę" o wstrząsającym procederze molestowania seksualnego w poznańskim zespole Polskich Słowików.

W Nowym reżyserowali w ostatnich latach m.in.: Zbigniew Brzoza, Remigiusz Brzyk, Mikołaj Grabowski, Radosław Rychcik, Jerzy Satanowski, Monika Strzępka, Cezary "Cezi" Studniak, Piotr Kruszczyński (4 razy od 2011 roku) i wielu młodych, często debiutujących reżyserów.

Pomeraniana

Aktorkami Nowego były m.in. Dorota Lulka, obecnie od wielu lat podpora Teatru Miejskiego w Gdyni oraz najsłynniejsza Kaszubka Danuta Stenka. Do Poznania przybył natomiast Zbigniew Grochal, który w latach 1966-77 był aktorem Teatru Wybrzeże. Piotr Kruszczyński reżyserował w Trójmieście (raz w Teatrze Wybrzeże i 4 razy w Teatrze Miejskim) i swego czasu był "przymierzany" do stanowiska dyrektora Teatru Miejskiego. Dwukrotnie spektakle Nowego wygrały Festiwal Szekspirowski (2004 "Ryszard III" i 2008 "Burza" - oba w reżyserii Janusza Wiśniewskiego).

Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego, Poznań, ul. Jarosława Henryka Dąbrowskiego 5. Duża Scena - 365 miejsc, Scena Nowa - 150, Trzecia Scena - 78 (wejście od zaułka Krystyny Feldman). Dyrektor: Piotr Kruszczyński. Zastępca dyr.: Jacek Nadarzyński.

Organizator: Województwo Wielkopolskie. Dotacja 2014: 9 838 239 zł. W 2014: 6 premier, 363 spektakle, w tym 344 własne; 54 454 widzów. Ceny biletów: 30/50 w internecie, w kasach o 5 złotych drożej.

W ostatnich dwóch latach można było zobaczyć w Trójmieście 6 przedstawień Teatru Nowego. Dwukrotnie "Dziady" (Na Openerze a "Obwód głowy" na gdyńskim R@Porcie. "Dziady" przebojem przeszły przez najważniejsze polskie festiwale (+ m.in. "Paszport Polityki") i osiągnęły rekordową oglądalność w transmisji na żywo w TVP Kultura.

***

W dniach 17-23 stycznia 2016 w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, w cyklu Teatr Polskie, Nowy pokazał 4 spektakle.

"Dwunastu gniewnych ludzi", czyli tuzin solówek

Henry Fonda był czystą dobrocią ekranową. No może poza udziałem w filmie Sergio Leone. Nestor słynnego aktorskiego rodu uosabiał wzorzec zwykłego człowieka, dobrego Amerykanina wyposażonego w zbiór cnót do naśladowania. W filmie Sidneya Lumeta staje przeciwko 11. przysięgłym. Jego moc perswazji, zbudowana na miłosierdziu i empatii, była tak silna, że mógłby przekonać nawet Roberta Lewandowskiego do porzucenia Bayernu Monachium i przejścia do LKS Iskry Samoklęski Duże, a co dopiero wpłynąć na zmianę decyzji 11. dość przeciętnych Amerykanów. Mając Fondę w składzie, wygramy każdy mecz.

Radosław Rychcik, zarządzający w polskim teatrze jedną z najświeższych wytwórni wyobraźni, zatańczył z sucharem, jakim jest znana nam, filmowa wersja "Dwunastu gniewnych ludzi" (tekstu raczej nikt nie zna). Wyrzucił Fondę i stół, wbił wszystkich w smokingi i podłączył prąd. Aktorzy wykorzystują całe terytorium sceny, punktem zbornym jest szereg mikrofonów, przed którymi stawiają się w komplecie na głosowania. Mateusz Ławrynowicz (Przysięgły Nr 8) nie dominuje tak nad pozostałymi jak Henry F., to nie jest pojedynek 1 na 11. Odświętna uniformizacja kostiumów paradoksalnie daje większe możliwości ukazania charakterów, koncentruje uwagę widza na postaci a nie na szczegółach kostiumu czy rekwizytach. Rzadko się zdarza w teatrze, by tak ważnym elementem charakteryzującym postać był sposób poruszania się (choćby kapitalne kroczki Janusza Andrzejewskiego, Przysięgłego nr 12!). Aktorzy przemierzają scenę wielokrotnie, w różnych kombinacjach i w różnym tempie. Ruch tworzy rytm spektaklu, nie odrywa, a przywraca uwagę widza.

"Dwunastu" Rychcika wyciąga to, co najlepsze z tekstu Reginalda Rose'a. Przesuwa środek ciężkości z dramatu sądowego na psychodramę. Lawinowo rosnące wątpliwości nie pozwalają skazać podejrzanego, a jednak przysięgli chcą jego śmierci: by stała się "sprawiedliwość", by się zemścić, by nakarmić swoje cierpienia, by potwierdzić swoją wizję świata, by postawić na swoim. A chyba najbardziej, by nie myśleć. Przysięgli poddają się stereotypom, wychodzi z nich pogarda dla inności. Ósmy wzywa do myślenia, do uważności, do rzetelności. Traumy niektórych Przysięgłych są tak głębokie, że nie pozwalają im logicznie myśleć. Zacięta, bezmyślna walka z faktami ośmiesza ich, wywleka najgorsze cechy i najniższe instynkty. Ogólnohumanistyczna wymowa jest przykryta przez chwilę przez próbę sprowadzenia odruchów ludzkich do zachowań zwierzęcych, ale to jedyny nieudany, mocno przestrzelony koncept przedsięwzięcia.

To był najbardziej oczekiwany spektakl, towarzyszyły mu najliczniejsza widownia i najżywszy odbiór - z pewnością niejednorodny.

***

"Kochanie, zabiłam nasze koty" albo klęska

Dorota Masłowska od kilkunastu informuje oraz terapeutyzuje tzw. lepszą część społeczeństwa. Wzięła na siebie trud codziennego riserczu na dzielni i w necie, zbiera i podsłuchuje: słówka, zachowania, absurdy i poniżenia. Mający pretensje do bycia lepszym, obojętnie z jakiego powodu, dostaje opis świata zdegradowanego, podrzędnego, kiczowatego. Czytając lub oglądając dzieła Masłowskiej, można być na bieżąco z językiem i banałem, można czuć się lepiej, bo wie się, że są głupsi od nas. Masłowska poza opis świata przedstawionego nie wychodzi, gdy jest w formie, dostajemy iskrzący się dowcipem obrazek socjologiczny bazujący na oryginalnych poszukiwaniach językowych. Gdy wypuszcza rzecz słabszą, dostajemy tylko banał, tak jak w przypadku "Kotów".

Mimo dość licznych zastrzeżeń do wartości trzeciej powieści najsłynniejszej wejherowianki, Cezary "Cezi" Studniak postanowił zrobić z "Kotów" tzw. ambitny musical. Ambitny, czyli antymusical - z przesłaniem i bez przebojów. Zamówiono adaptację, do współpracy zaproszono Jarosława Stańka (choreografia), scenografia wykorzystuje wszystkie dostępne w województwie rzutniki (przynajmniej tak było w Gdańsku) i wyszła totalna klapa. To spektakl, który nieustannie grepsuje, puszcza oko do publiczności mówiąc: "To są kretyni, my jesteśmy pany i artysty prawdziwe. Śmiejmy się z kretynów!".

Nie było do śmiechu. Studniak podjął się jednego z najtrudniejszych zadań w sztuce w ogóle, czyli operowania pastiszem i kiczem. To operacja zero-jedynkowa, trudność największa to wyważenie proporcji. By zagrać kiczem, wszystko nie może być kiczowate, nieudany pastisz zamienia się w parodię, a w skrajnym wydaniu staje się autoparodią. Na wyróżnienie w "Kotach" zasługują jedynie lub aż - umiejętności wokalne zespołu z ulicy Jarosława Henryka Dąbrowskiego.

***

Odkłamywanie świata, czyli "Prezydentki"

Piotr Kruszczyński dokonał adaptacji tekstu Wernera Schwaba i przysposobił Schwabdeutsch na potrzeby sceny poznańskiej. Zrezygnował z fetyszyzacji wulgaryzmów, czym stonował emocje związane z leksyką, ale mimo wszystko pozwolił widzowi nurzać się w ekskrementach rzeczywistości. Bezkompromisowy ogląd świata podany przez Schwaba w jego debiutanckim dramacie "Prezydentki" zachował w spektaklu Teatru Nowego cechy tekstu "fekalistycznego", w którym postaci są w procesie reifikacji, co jednak nie pozwala im zrozumieć siebie i otoczenia. Tragedia od samego początku wpisana jest w zakłamaną rzeczywistość, obarczoną nieprzepracowaną przeszłością, wichrzycielskimi marzeniami oraz gorzkim smakiem wzajemnych interakcji.

Kruszczyński pozwala do pewnego momentu, aby trzy bohaterki doprowadziły widza niemal do sennego znużenia. Niby nic wielkiego nie dzieje się na scenie. Irena, Renata i Maryjka odbywają kolejny "seans" feministyczny. Dwie pierwsze przedstawiają swoje do konsumpcyjnego świata żale, pomstując na bliskich, którzy mają dziwne skłonności unikania ich towarzystwa. Syn Ireny nie chce mieć dzieci, córka Renaty definitywnie się od niej odcięła. Maryjka w środowisku "cichej" nienawiści obu pań do siebie, pozwala sobie na nieskrępowane, "ciche" szaleństwo pośród firanek, koziołków, lodówki, wiadra na odchody, diagnozując czasoprzestrzeń w leginsach, fartuchu i adidasach. Dopiero totalna demolka budzi wygodnego widza z poczucia litościwej tolerancji oraz podjęcia zrozumienia postaci dramatu "wywleczonych" z nizin społecznych. Zaczynają doskwierać poruszane scenicznie kwestie, jak seksualne wykorzystywanie własnych dzieci, katolickie przesądy i diagnozy, dojmujące skąpstwo, społeczne przyzwolenie na znęcanie się nad słabszymi psychicznie. Co w takim świecie może transmutować? Wyłącznie pojedyncze elementy przestrzeni, człowiek będzie do końca bronił swoich demonów. Maryjki (w tej roli najciekawiej się prezentująca spośród artystek Małgorzata Łodej-Stachowiak) nie ocali dziecięca ufność w dobroć i bogobojna robota w gównie, stanowiącym fetysz wiary. Musi zginąć, bo porządek świata zasadza się na banalnym wiarołomstwie odbywającym się w brutalnych, przewidywalnych okolicznościach.

***

Kato-tata, czyli "Mokradełko"

Katarzyna Surmiak-Domańska, dziennikarka i reportażystka, ujęła się w swojej książce za Halszką Opfer, wykorzystywaną seksualnie przez długie lata przez własnego ojca, pod obojętnym okiem matki i rodzeństwa poddanych procesowi wypierania. Mikołaj Grabowski adaptował reporterski tekst o kobiecie, która w dorosłym życiu zaczęła rozprawiać się z porażającym strachem i tęsknotą za utraconym życiem, odebranym przemocą. "Mokradełko" stanowi pretekst do socjologicznie pogłębionej wiwisekcji zakotwiczonych traum, odziaływujących psychosomatycznie na ofiarę, którą dorosła kobieta nadal pozostaje. Analiza decyzji i przemyśleń głównej bohaterki dokonuje się przez nią samą oraz wszystkich, którzy biernie towarzyszyli w obłędzie Halszki. Tekst rozprawia się również ze społecznym syndromem gloryfikowania patriarchatu, usprawiedliwiania krzywdy w imię spokoju danej społeczności, pozbawiając tym samym ofiarę elementarnego prawa do prawdy i szczęścia.

Mikołaj Grabowski oddaje Halszce należny jej głos, choć widzimy ją jako labilną profilowo kobietę (w tej roli dynamiczna Edyta Łukaszewska), która nie nauczyła się jeszcze bronić przed tymi, co nie chcą wziąć na siebie żadnej odpowiedzialności za akceptację molestowania w rodzinie. Na światło wychodzi bolesne przekonanie Halszki, że większym oprawcą była matka (w tej roli zasługująca na wyróżnienie Maria Rybarczyk) godząca się na domowe gwałty, a nawet przygotowująca małą Halszkę do fizycznego stosunku z mężem. Detale krzywdy bohaterki docierają zaplanowanymi dawkami w poszczególnych scenach, podobnie jak nonszalancja i podejrzliwość obcych, silących się wyłącznie do oschłej analizy, unikając adekwatnej terminologii oraz właściwych emocji.

Reżyser wykorzystuje specyficzny humor, aby dać widzowi chwilę oddechu. Mimo że żadna z postaci nie zostaje oceniona, widz nie ma wątpliwości, że największym złem jest zgoda na niesprawiedliwość i krzywdę wyrządzaną dzieciom. Milczenie w tych sprawach to wynik odhumanizowania społeczeństwa.

Katarzyna Wysocka , Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
18 lutego 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...