Krytyk policzkuje reżysera
Trzeciemu przedstawieniu jednoaktówek Becketta towarzyszył w niedzielę skandal, który wstrząsnął artystycznym Krakowem (pisał o tym 'Dziennik').Po spektaklu do reżysera Antoniego Libery podszedł krytyk literacki prof. Michał Paweł Markowski. Na oczach zespołu teatralnego uderzył reżysera z całej siły w twarz. Odwrócił się i wyszedł. O co poszło? Zaczęło się od felietonu Markowskiego w 'Tygodniku Powszechnym'. Krytyk bezlitośnie wykpiwał w nim Wielkiego Pisarza. Nie podał nazwiska, lecz było jasne, że szydzi z Libery. Reżyser po próbie generalnej sztuki skrytykował Annę Burzyńską, kierownika literackiego teatru, żonę Markowskiego, za to, że dostarczyła mężowi informacji wykorzystanych w szyderczym tekście. Przed uderzeniem Libery Markowski żądał, by przeprosił jego żonę. Gdy zdenerwowany reżyser rzucił, że jeszcze z czasów PRL została mu taka nauka, iż nie podejmuje się rozmowy z 'oficerem prowadzącym', dostał w twarz. - To był brutalny cios - mówi naoczny świadek zdarzenia. - I choć Markowski deklarował, że występuje w obronie żony, zostawił ją w teatrze samą, roztrzęsioną i zapłakaną.