Krytyka konsumpcjonizmu
"24 wpisy na fejsie" - reż: Jarosław TochowiczKrytyką konsumpcjonizmu zajął się w swojej najnowszej sztuce Jarosław Tochowicz. Współcześnie brzmiące "24 posty na fejsie" w jego reżyserii powstały na motywach tekstu hiszpańskiego twórcy Ridrigo Garcii pt. "Rozsypcie moje prochy w eurodisneylandzie
Tochowicz snuje na deskach kameralnej sceny w Śródmiejskim Ośrodku Kultury smutną opowieść o bezrefleksyjnym życiu w XXI wieku, którą raz po raz przerywa spazmatyczny śmiech głównego bohatera (wiarygodny i momentami niezwykle przejmujący Tomasz Radawiec). To historia bez happy endu, w której nie odnajdziemy odpowiedzi na pytanie, jak żyć? Jednak mimo tego "24 posty na fejsie" chętnie obejrzą młodzi jak i nieco starsi widzowie.
Obrazy z zatłoczonego wnętrza Galerii Krakowskiej, piętrzące się od artykułów półki sklepowe i uśmiechnięte twarze ludzi zadowolonych, że zrobili swoje upragnione zakupy - świętość dnia codziennego we współczesnym świecie. Na tle takich wizualizacji rozgrywa się dramat bohatera, którym może być każdy. Kto z nas bowiem nie odczuwał choć raz frustracji z bycia jednym z trybików w konsumpcyjnej machinie? Ile to razy uświadamialiśmy sobie, że naszym życiem rządzą pozory, a nie prawdziwe emocje? Współżyjemy z nowoczesna technologią, która tak naprawdę zabija w nas wszystko co ludzkie. Kiedy przychodzi nam objąć śpiącą obok bliską osobę, nie wiemy, jak to zrobić. Zdesperowany bohater z "24 postów..." wybiera zamiast kontaktu z drugim człowiekiem odkurzacz. Scena, w której tuli banalny przedmiot, uzmysławia mu tylko, jak nisko się stoczył.
Próbując wyrwać się ze stanu, w którym się znalazł, przechodzi różne transformacje. Raz staje się dzieckiem, które dociera do źródła przemocy w rodzinie, przeistacza się w sprzedawcę w księgarni, a wcielając się w postaci Barbie i Kena - popkulturowe symbole XXI wieku - odbywa jedną z najbardziej interesujących i zabawnych zarazem rozmów o kondycji człowieka, który myśli, czuje i próbuje dać dowód swojego istnienia.
Sztuka Tochowicza, choć nie odkrywa nowych mechanizmów rządzących bezrefleksyjnym XXI wiekiem, paradoksalnie zmusza jednak do głębokiej refleksji. Bo chyba nic innego nam już nie pozostało.