Krzywda człowieka prostego

"Woyzeck", Teatr Miejski w Gdyni

"Woyzeck" w reżyserii Katarzyny Deszcz, najnowsza propozycja Teatru Miejskiego, pokazuje płynność między rolą ofiary i oprawcy. W gdyńskim spektaklu to Woyzeck jest ofiarą, a oprawcami - jego otoczenie

Teatr Miejski im. W. Gombrowicza w Gdyni w sobotni wieczór pokazał drugą i ostatnią w tym sezonie premierę (jeśli nie liczyć "Procesu" Kafki, który zobaczymy dopiero 3 lipca na Scenie Letniej w Orłowie). Na razie na więcej repertuarowych nowości w Miejskim liczyć nie możemy. I o ile poprzednia propozycja gdyńskiej sceny ("Urodziny Stanleya" w reżyserii Barbary Sass, pierwsza sztuka zrealizowana za kadencji nowego dyrektora Ingmara Villqista) do udanych nie należy i licznej widowni wróżyć jej raczej nie sposób, o tyle inscenizacja "Woyzecka" Georga Büchnera w reżyserii Katarzyny Deszcz ma szanse się spodobać.

Za sprawą reżyserki powstał spektakl interesujący w formie, artystycznie poszukujący. Duża w tym zasługa współtwórców "Woyzecka" - Andrzeja Sadowskiego, autora efektownej, acz minimalistycznej scenografii, w której zdołał zawrzeć wszystkie atrybuty upiornej koszarowej rzeczywistości i otaczającego ją skarlałego moralnie świata. Równorzędnym autorem spektaklu jest Olo Walicki, autor muzycznych kompozycji podkreślających surrealizm świata, w którym żyje Woyzeck.

Kim jest tytułowy Woyzeck (w tej roli Dariusz Siastacz), poniewierany przez wszystkich koszarowy golibroda, który na wieść o wiarołomstwie kochanki (Elżbieta Mrozińska jako Maria) popełnia na niej morderstwo? Dla jego współczesnych (Woyzeck to postać autentyczna, został skazany na śmieć w 1824 r.) był katem bezbronnej kobiety. Ale w scenicznej tradycji wystawień nigdy niedokończonego dramatu Buchnera, ubogi fryzjer jest przede wszystkim ofiarą pseudomedycznych eksperymentów Doktora (Sławomir Lewandowski), który traktuje go jak królika doświadczalnego i wywołując w nim emocje, bada reakcje organizmu Woyzecka na bodźce.

W inscenizacji Katarzyny Deszcz ten wątek jest drugorzędny. W jej sztuce Woyzeck, człek ubogi i prostolinijny (to udana, choć nie najlepsza w dorobku rola Siastacza), to nade wszystko ofiara zaszczucia i ludzkiej bezduszności. Jego życie w garnizonie sprowadza się do wykonywania poleceń i odbierania razów od Kapitana (Stefan Iżyłowski). Chwile ciepła i spokoju znajduje tylko z Marią. Ale Maria woli eleganckiego Tamburmajora (Mariusz Żarnecki), więc Woyzeckowi nie zostaje już nic. W spektakl wpisany jest motyw powtarzalności, ilustracyjne dźwięki układają się rytmicznie. W tej konwencji także krzywda, której doznaje tytułowy fryzjer, musi być powtórzona. Dlatego dla Katarzyny Deszcz to Woyzeck jest ofiarą, a oprawcami - jego otoczenie.

Teatr Miejski (Gdynia, ul. Bema 26), Georg Büchner, "Woyzeck", reżyseria: Katarzyna Deszcz, kolejne spektakle śr.-czw. godz. 19; bilety 25, 30 zł.

Katarzyna Fryc
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
10 marca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia