Krzywe lustro wspomnień

"Kartoteka" - reż. Andrzej Majczak - Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

Osamotniony i zamknięty w pokoju własnych wspomnień bohater prowadzi analityczną rozgrywkę z samym sobą. Na scenie pojawiają się raz po raz postaci, o których bohater wydobywa z mroków pamięci niejasne wspomnienia.

Status postaci, które zakłócają jego prywatność jest niejasny. Przypominają strzępy pamięci, ponieważ posługują się zniekształconym językiem. Opowiadają historie, jakby wykorzystywały materiał wspomnień bohatera. Ale są też nachalne, pojawiają się znienacka i ciągle mylą jego imię. Nie robią tego cynicznie. W tym sensie są obce, oddzielone od jego doświadczenia. Nie wiadomo czy ich motorem napędowym jest żal, czy sama machina teatru, w której, zgodnie z zaleceniami chóru starców, strażnika sztuki dobrze skrojonej, musi się coś dziać.

Na pochwałę zasługuje zaprojektowana przez Urszulę Czernicką scenografia. Pokój jest nieregularną bryłą. Znajdują się tam, oprócz obowiązkowego łóżka bohatera, dwa podesty. Krawędzie w ostre a skosy dają efekt niestabilności - co świetnie łączy się z kondycją psychiczną bohatera. Wszędobylskie drzwi (z których zbita jest nawet jedna ze ścian!) oddaje namolność z jaką znani-obcy przybysze wchodzą do jego świata.

Przedstawienie utrzymane jest w szybkim tempie. Wejścia i wyjścia są bardzo rytmiczne. Postaci pojawiają się w życiu bohatera z niedokończonymi sprawami. Ich usilna chęć wtargnięcia na scenę wiąże się z potrzebą opowiedzenia własnej historii. Czy dlatego, że bohater nie poświęcał im dość uwagi? Nie przepracował pewnych tematów, lecz zamiótł pod dywan? Zaczyna się od rodziców, do których oszukiwania (na błahym podjadaniu cukru - ale jednak!) przyznaje się bohater. Opuszczona żona, małoletnie dziecko, młoda dziewczyna, wujek, tłusta kobieta - w relacji z każdą z tych postaci występuje jakieś napięcie, pod którym kryje się konflikt sprzed lat. Pod wpływem małych i niekiedy absurdalnych opowieści bohatera dowiadujemy się o jego charakterze. Jego pasywność sceniczna, którą chór starców wyśmiewa, jest emanacją jego bierności egzystencjalnej.

Nie jest istotne dochodzenie przyczyn tego stanu. Wydaje się, że Różewicza też mało to interesowało. Idea polega na tym, że nie wiadomo właśnie skąd ta alienacja i egzystencjalna pustka się wzięła. Postaci są emanacją tego "nie wiadomo", zyskują tożsamość tylko na moment kontaktu z bohaterem. Czasami przejmują scenę, ale rządzić mogą jedynie w świecie przedstawionym. Dlatego kiedy ją opuszczają, robią to z nieukrywanym żalem. W tym sensie Andrzej Majczak bardzo dobrze zinterpretował koncepcję teatru Różewicza. Medium teatru miało stać się przyczynkiem do refleksji nad efemerycznością niektórych doświadczeń i odsłaniać ich konstrukcyjny, subiektywny charakter.

Nie do końca jednak przekonała mnie interpretacja "Kartoteki" w duchu tragedii. Poetyka absurdu, za której przedstawiciela uważa się Różewicza (mimo, że sam się wzbraniał przeciw tej klasyfikacji) nie wybrzmiała na scenie. Sceny rodem z teatru absurdu były rozgrywane komediowo (przez skądinąd ciekawy aktorsko chór starców - Marian Czarkowski, Cezary Ilczyna, Maciej Mydlak). Sam Różewicz nazywał swoją estetykę realistyczno-poetycką. Tam gdzie nie starcza środków teatralnych powinno następować coś irracjonalnego, przełamującego konwencje i pewność widza co do statusu świata przedstawionego. Tej wyobraźni moim zdaniem zabrakło. Spektakl jest więc bardziej realistyczny, niż poetycki. Mimo to należy przyznać Majczakowi, że wybraną koncepcję przeprowadził na scenie bardzo konsekwentnie czego efektem było spójne przedstawienie.

Piotr Urbanowicz
e-teatr.pl
25 kwietnia 2017

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia