Książka i strach

Okiem Jerzego Stuhra

- Dzisiaj czy jutro mam zasiąść do lektury "Kronosa". Boję się. Dlaczego? Przez całe moje życie artystyczne zawsze miałem dylemat: czy przekroczyć jeszcze jeden próg obnażenia siebie - a przy okazji, rykoszetem, obnażenia swoich najbliższych - czy się zatrzymać? I gdzie się zatrzymać? Wszak do ujawniania intymności - w jakimś stopniu zmusza mnie mój zawód

Czy można bać się książek? Pozornie jest to absurdalne pytanie, a jednak są książki, które wywołują opór, nie chcemy po nie sięgać, odsuwamy je od siebie. Czy ma Pan takie doświadczenia i czy taka emocja jest zwycięstwem autora, czy raczej jego klęską?

- Każdy czytelnik ma takie przeżycia. Ja np. przywiozłem sobie z warszawskich Targów książkę Gombrowicza "Kronos" i boję się do niej sięgnąć. Sięgnę i przeczytam - oczywiście, ale na razie się do niej zaledwie zbliżam. Związane jest to jednak, w moim przypadku, z nazwiskiem pisarza.

Moje dorosłe "credo", wówczas młodego człowieka, jeszcze studenta polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego - zostało wyrzeźbione przez "Dziennik" Gombrowicza. Może dlatego, że go dopiero przeczytałem na studiach. Bo tej książki nie mogłem przeczytać wcześniej, nie szperając lub nie wyjeżdżając za granicę. A ja nie wyjeżdżałem. Dopiero jako student polonistyki mogłem pójść z legitymacją do tzw. resów w Jagiellonce i tam czytać Miłosza czy Gombrowicza.

Pamiętam ten czas! To była nasza biblia! My - pokolenie, któremu wtykano od dzieciństwa, że na określenie siebie używamy zaimka "my", a nie "ja". Bo to "my", czyli grupa, "masa", to "my" zawsze ma rację i siłę.

I nagle czytasz u Gombrowicza, że tylko "ja" ma znaczenie, "ja" jest najważniejsze. I jeszcze dla mnie, dla rodzącego się we mnie ducha artystycznego - to była pożywka nieprawdopodobna! I tak zostałem ukształtowany. I dobrze, że tak późno do tego dotarłem. Bo inaczej go czytałem. Właśnie przez kształtującą się "dorosłość".

I nagle dzisiaj czy jutro mam zasiąść do lektury "Kronosa". Boję się. Dlaczego? Przez całe moje życie artystyczne zawsze miałem dylemat: czy przekroczyć jeszcze jeden próg obnażenia siebie - a przy okazji, rykoszetem, obnażenia swoich najbliższych - czy się zatrzymać? I gdzie się zatrzymać?

Wszak do ujawniania intymności - w jakimś stopniu zmusza mnie mój zawód. A dopiero ewentualna rzetelność artystyczna powoduje, że się zastanawiasz: ściągnąć majtki czy nie? Ale czy całkiem je ściągnąć, czy tylko trochę? I czy, przy tej okazji, nie krzywdzę tym obnażaniem się kogoś najbardziej mi bliskiego?

Teraz, gdy pojawiła się książka, pojawiły się także wywiady z Ritą Gombrowicz. Czytam je wszystkie. Zresztą panią Ritę znam i bardzo ją cenię, a przed laty miałem z nią bardzo interesujące, zawodowe spotkanie. Muszę o nim tu wspomnieć.

Było to wtedy, gdy trochę wbrew istniejącej tradycji teatralnej wymyśliłem, że "Iwona, księżniczka Burgunda" Gombrowicza to jest farsa i nie powinno się jej grać inaczej.

Pamiętam, jak całą noc przegadaliśmy z panią Ritą na ten temat na festiwalu teatralnym w Kaliszu. Chciałem od niej potwierdzenia, czy mój klucz do "Iwony", klucz farsowy jest uprawniony. Ona to potwierdziła. - Tak - powiedziała - to jest farsa. To jest megafarsa. Z głębokim podszyciem egzystencjalnym. Ona jest nierozumiana, ale ona wcale nie jest "głupia", tylko, jak mówił Filip w sztuce: jest postawiona "w głupiej sytuacji". A jaka ma być "głupia sytuacja"? No właśnie "głupia".

Gdy oglądałem te nasze teatralne "Iwony", tak śmiertelnie poważne, to myślałem, że nie przełknąłbym takiego "nadęcia". Więc dobrze wspominam panią Ritę. I gdy czytam teraz wywiady z nią, gdzie ona mówi, że trochę jej przykro, iż ich związek został przez Gombrowicza tak odarty z sentymentu, to sobie myślę, że ta światła i otwarta kobieta chciała coś w sobie odreagować, wydając te zapiski, upubliczniając je.

A sam Gombrowicz - tkwi w tej materii, której ja bym na scenie czy w filmie nie chciał pokazywać.

Tu jest tylko ten jeden problem, że te zapiski, ten "Kronos" też były przez Gombrowicza zapisane "nie do publikacji".

Wrócę pewnie więc do sprawy, gdy przeczytam i wtedy odpowiemy na pytanie, czy to jest zwycięstwo autora czy jego klęska.

Notowała: Maria Malatyńska
Polska Gazeta Krakowska
11 czerwca 2013
Książki
Kronos
Portrety
Jerzy Stuhr

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...