Kto chce być przebiśniegiem?

„Przedwiośnie" – reżyseria Paweł Łysak - Teatr Powszechny w Warszawie

Przedwiośnie, znaczy ta pora roku, kiedy niebo szare jest coraz mniej, powietrze nieco traci na wadze, a o rychłym nadejściu wiosny znaczy nie tyleż cyfra w kalendarzu, co właśnie te kosmetyczne zmiany, które natura zaczyna wprowadzać w otoczeniu.

Przedwiośnie, znaczy ten moment, gdy ktoś po raz pierwszy zadaje pytanie, które wcześniej nigdy nie padło publicznie.

W przyszłym roku minie równo 100 lat od kiedy Stefan Żeromski swój ciężar na sercu ciężarem dłoni przepisał na papier i tym samym dał głos Cezaremu Baryce, młodemu mężczyźnie, który nie tyleż wierzył w nadejście wiosny, co osobiście chciał przygotować dla niej grunt.

Spektakl w Teatrze Powszechnym rozpoczyna widok pustej sceny i narracja prowadzona z offu przez głosy dwójki aktywistów – Zuzanny Karcz i Sebastiana Słowińskiego. Zabieg podejmuje próbę wyciągnięcia problematyki poza kontekst – prezentowani są aktorzy, kartki scenariusza. To, co wydarzy się na scenie będzie grą – owszem – tak jak i pewną formą gry jest codzienność. Aktorzy ustawiają scenografię, powoli wchodzą w rolę, scenariusz zostaje odłożony.

Wszystko, zgodnie z koleją powieści, zaczyna się w domu rodzinnym Baryków. I także dalej spektakl pozostaje wierny treści „Przedwiośnia".

Szare ekrany po bokach sceny stają się głębszym obrazem wydarzeń, Cezary Baryka wprowadzając widzów w historię swojej rodziny, widnieje na nich jak na starej, czarno białej fotografii i porusza ustami. Szybko jednak opowieść o familii zamienia się w opowieść o tragedii. Wybuch Pierwszej Wojny skutkuje powołaniem ojca Cezarego, Seweryna, do wojska. Samego Cezarego uwodzi wizja wielkich zmian, które przynieść ma rewolucja bolszewicka. W tym wszystkim mama Cezarego, Jadwiga, dostrzega krwawy horyzont zdarzeń, a jej codzienność zajmują niepokój i strach o syna. Z biegiem czasu dostatnie życie w słonecznym Baku zastępuje już tylko śmierć – pani Jadwigi, mordowanej ludności ormiańskiej, a ulicami miasta płynie krew. Młody Cezary zostaje sam, jego dom rodzinny i znajdujący się w nim majątek zostają ograbione.

Kolejno, zgodnie z fabułą powieści Żeromskiego, Baryka udaje się w podróż do polskiej ojczyzny. W drodze spotyka ojca, który przeżył koszmar wojny. Wzruszony widokiem syna, tata opowiada mu o wspaniałych perspektywach czekających w odzyskanej, niepodległej Polsce. Ich symbolem są szklane domy – konstrukcje innowacyjne, lekkie, przezroczyste jak czysta tafla. Niestety Cezary, będzie musiał wypatrywać ich sam – pana Seweryna przed końcem podróży zabiera śmierć.

Cały spektakl stanowi wierne odwzorowanie pracy Stefana Żeromskiego. Wspaniała scenografia połączona z muzyką sprawiła, że profesjonalna gra aktorów wyniosła przekazywanie warstwy emocjonalnej na wyższy, bardziej dosadny, ujmujący poziom. Zastosowane przez scenografa, Roberta Rumasa, zielone ekrany, również na rekwizytach, nadawały wizualnej i wielorakiej jednocześnie głębi. Zbliżenia kamer na twarze, przypominające zbliżenia filmowe, czy wręcz reporterskie (szczególnie w kontekście przedstawienia rzezi Ormian) wyciągnęły stuletnią, nierozliczoną tragedię na powierzchnię dzisiejszych czasów.

W pomysłowej scenografii Roberta Rumasa nie odstępował na krok Dominik Strycharski, odpowiedzialny za warstwę dźwiękową. Dzięki niemu, nieoczywiste na pierwszy rzut oka i ucha, fragmenty musicalowe zamieniły chociażby pobyt Cezarego Baryki w sielskim dworku w Nawłoci w obrazek dobrze znanych nam z dzisiejszych czasów, beztroskich rodzin w reklamach, serialach czy szeroko pojętej popularnej kulturze wizualnej. Przedwieczny obraz szlachty, został zmodernizowany na wizerunek współczesnych elit, i to zręcznie.

Zakończenie spektaklu stanowi zapięcie klamry, aktorzy ponownie wychodzą z ról i podsumowują odegraną historię. Na powrót nad sceną słychać głosy aktywistów. W zasadzie jest to finał owego zakończenia pozbawiony – nie ma tutaj marszu na Belweder. Jest za to pewne zawieszenie, szukanie pomysłu na to, co robić dalej i uznanie, że wobec krwawej historii z pewnością nie powinno być więcej miejsca na przemoc. Dość już wielkich słów, dlatego rewolucja, a raczej zmiana przyszłości, musi odbyć się pokojowo.

W międzyczasie na scenę aktorzy wnoszą liczne hasła. Od zwyczajnie protestacyjnych, po chociażby „Sprzedam opla" – to zabieg, który zdaje się mieć na celu pokazanie widzom, że to słowa, konteksty, cele na których soczewkuje się własną uwagę – jak w scenariuszu czy w fabule, mogą być trywialne, a mogą nieść za sobą coś więcej. Paweł Łysak dokonując ambitnego zabiegu wyciągania aktorów poza kontekst sceny, pewnego rodzaju przebicia czwartej ściany, próbuje pokazać odbiorcom, że ich kontekst i ich działania są ich wyborem oraz ich narzędziem służącym do kształtowania rzeczywistości.

Ostatnie minuty spektaklu poruszają wątek kobiecy w „Przedwiośniu" oraz w teraźniejszości. Na ekranach pojawia się długa lista sufrażystek, feministek, kobiet, które swoim życiem walczyły o zmianę społeczną, o lepszą, wolną przyszłość.

Zdaje się, iż pomimo zabiegów adaptacji problematyki zwartej w powieści Żeromskiego do współczesności, zabrakło w całym spektaklu miejsca dla innych, również aktualnych: poczciwy, stary Maciejunio, nie poszedł z biegiem czasu i nie zrujnował hierarchii. Elity, w których rękach leży kapitał, moc i sprawczość, obeszły się bez większej krytyki codzienności dającej się przedstawić w reklamie kawy.

Aktorzy na deskach Teatru Powszechnego niezmiennie prezentują wysoki poziom swojego warsztatu: Michał Czachor jako Cezary Baryka, Grzegorz Artman w roli księdza Anastazego i Lulka, Klara Bielawka jako Jadwiga Barykowa i Wanda Okrzyńska, Aleksandra Bożek wcielająca się w Laurę Kościeniecką, Arkadiusz Brykalski w postaciach aż trzech: Seweryna Baryki, Hipolita Wielosławskiego i Szymona Gajowca, Magdalena Celmer jako ormiańska dziewczyna i Karolina Szarłatowiczówna oraz Michał Jarmicki w roli Maciejunia. Dla wszystkich ogromne, zasłużone brawa.

Wśród licznych haseł, które prezentowane są finalnie na białych planszach, przynoszonych przez aktorów, pojawia się między innymi pytanie „Czy Żeromski była kobietą?". Nie potrafię odnieść się do tej parafrazy w kontekście „Przedwiośnia". A czy Cezary Baryka nią był? Czy Cezary Baryka i Stefan Żeromski byli aktywistami?

Nie wiem. Wiem za to, że na Żoliborzu, a nawet nie tylko tam – Szklane Domy już są, więc przestańmy wątpić w nadejście wiosny i uważajmy, by nie deptać po przebiśniegach.

Agnieszka Borelowska
Dziennik Teatralny Warszawa
2 maja 2023
Portrety
Paweł Łysak

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia