Kto w to uwierzy?

Rozmowa z Mateuszem Pakułą, studentem reżyserii dramatu krakowskiej szkoły teatralnej.
S. G. Czym zajmuje się Pan w życiu prywatnym? Studiuję dramaturgię na Wydziale Reżyserii Dramatu w krakowskiej PWST. Zanim trafiłem do tej szkoły, przez rok studiowałem filozofię na Uniwersytecie Łódzkim, potem przez trzy lata – wiedzę o kulturze na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. W ubiegłym roku asystowałem Petrowi Zelence przy spektaklu Oczyszczenie w Starym Teatrze, w tym roku natomiast – Mikołajowi Grabowskiemu przy Trans-Atlantyku. S. G. Czy Biały Dmuchawiec to Pana pierwsza przygoda z pisarstwem czy też próbował Pan pisać już wcześniej? Dramaty i poezję piszę od kilku lat, staram się też skończyć powieść. W związku z kierunkiem moich studiów zajmuję się adaptacją rozmaitych tekstów dla potrzeb sceny. Najchętniej pisałbym o samych miłych rzeczach, ale mi nie wychodzi. Piszę więc o sprawach raczej przykrych, starając się ujmować je dowcipnie. Lubię sobie wyobrażać, że kiedyś napiszę o czymś przyjemnym. S. G. Dlaczego w sztuce pojawia się postać JA sugerująca narrację pierwszoosobową? Czyżby opisywał Pan sytuację zaistniałą w rzeczywistości? Nazwanie postaci JA sugeruje bliski związek z podmiotem piszącym/ wypowiadającym didaskalia. Jednocześnie paradoksalnie uwydatnia się dzięki temu różnica między podmiotem opisującym a podmiotem biorącym udział w wydarzeniach. Ze sceny na scenę coraz wyraźniejszy staje się układ pod tytułem kat i jego ofiara. Myślę, że to nie nazwanie postaci JA, ale raczej zbieżność imienia i kierunku studiów sugeruje, że to co się dzieje w Białym Dmuchawcu, miało miejsce w rzeczywistości. Ale kto w to uwierzy? S. G. Co zaważyło na wyborze tematyki sztuki? Zaczęło się od tego że profesor Tadeusz Nyczek przyniósł na zajęcia wycinek z gazety – bardzo śmieszny, na pierwszy rzut oka, artykulik o morderstwie w małym miasteczku w górach. Później była zabawa w detektywów, absolutnie zresztą fascynująca. Razem z koleżanką z roku odwiedziliśmy to miasteczko. Ale równie ważne były dla mnie inspiracje literackie i filmowe, między innymi Z zimna krwią Trumana Capote, filmy Capote i Mulholland Drive. S. G. W jaki sposób korzystał Pan z tekstów wymienionych na końcu jako inspiracja sztuki? To teksty, które swego czasu zrobiły na mnie ogromne wrażenie i które weszły mi w krwioobieg. Tymi słowami bardzo często myślę, traktując je jak własne. W konsekwencji myślą i mówią nimi także osoby mojego dramatu. Poza tekstami wymienionymi na końcu sztuki pojawiają się w Białym Dmuchawcu rozmaite drobniejsze cytaty, aluzje i parafrazy. Jan Liszaj za pomocą fragmentów Pieśni nad pieśniami wyraża miłość do Elżbiety Surówki, a zza ostatnich kwestii księdza wygląda Oyvind Fahlstrom. S. G. Jakie znaczenie ma dla Pana Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna? Wiąże Pan z nią jakieś oczekiwania? Znaczenie ma ogromne. Mam nadzieję, że dzięki niej moje teksty zainteresują szersze grono i czytane będą nie tylko przez moich kolegów z roku. Liczę na to że uda mi się je wydać. III Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych "R@PORT" .
Sylwia Grygorowicz
Fora Nova 1/08
16 maja 2008
Portrety
Mateusz Pakuła

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia