Kto zabił? Ty decydujesz

„Szalone nożyczki" – reż. Marcin Sławiński – Teatr Powszechny w Łodzi- 28.09.2022

„Szalone nożyczki" autorstwa Paula Pörtnera to spektakl wystawiany na deskach Teatru Powszechnego w Łodzi już od ponad dwudziestu lat, wciąż gromadzący pod sceną tłumy zainteresowanych. To właśnie tutaj, w łódzkim teatrze, została wystawiona po raz pierwszy w Polsce teatralna adaptacja komedii niemieckiego dramatopisarza, a było to w marcu 1999 roku.

Tekst przedstawienia został przełożony na język polski przez Elżbietę Woźniak oraz wkomponowany w przestrzeń sceny przez reżysera Marcina Sławińskiego, twórcę specjalizującego się w reżyserowaniu komedii, ale mającego na swym koncie także i sztuki współczesne utrzymane w nieco innym nastroju, jak np. „Wampir" – dramat polityczny Wojciecha Tomczyka uhonorowany nagrodą główną III Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu w roku 2003, będący również zdobywcą, zarówno nagrody dla przedstawienia, jak i indywidualnej za reżyserię, podczas X Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej w roku 2004 w Warszawie. Sam omawiany poniżej spektakl, uważam za nie do końca oczywistą komedię.

Czym więc tak właściwie jest? Spektakl ten, jeśli się uprzeć na etykiety i przyporządkowania gatunkowe, nazwałabym komedią kryminalną - takie whodunnit z humorem. To jednak nie wszystko - jest pewne kryterium, które zaburza wygodną klasyfikację. Spektakl włącza bowiem w szeregi detektywów nas, widzów. Pomimo upływu wielu lat od premiery spektaklu, takie rozwiązanie jest nieczęsto stosowane w teatrze. Tok wydarzeń zaczyna zależeć od widowni, pojawia się ryzyko, że aktorzy stracą kontrolę nad przedstawieniem, którego zakończenie jest nieprzewidywalne. Czy rzeczywiście?

Wchodzimy na Dużą Scenę teatru, zajmujemy miejsce na sali i zostajemy wciągnięci w intrygę – ale nie od razu. Najpierw otwiera się przed nami salon fryzjerski, gdzie poznajemy artystyczną duszę i geniusza nożyczek - Jacquesa Wyczesanego (Jakub Firewicz) oraz jego przyjaciółkę i współpracownicę, fryzjerkę Barbarę Markowską (Marta Kuśmirek zastępująca w roli Beatę Ziejkę). Bohaterów niezwykle energicznych, wypełniających całą przestrzeń sceny swoją obecnością. Zostaje na niej jednak miejsce dla kolejnych postaci, które odwiedzają salon fryzjerski w różnych celach: nie tylko, by skorzystać z oferowanych usług, jak pani Helena Dąbek (Barbara Lauks), ale także, by załatwić sprawunki i przy tym zbliżyć się do Basi, jak pan Edward Wurzel (Artur Majewski). Sielanka nie trwa jednak długo, ponieważ nagle dowiadujemy się, że w tym samym budynku, w którym obserwujemy zabawne gagi i wymianę zdań między bohaterami, dochodzi do zbrodni – została zamordowana Izabela Richter - niegdyś wielka pianistka, teraz już jedynie ekscentryczka, działająca sąsiadom na nerwy. W przypadkowych gościach salonu ujawniają się policjanci (w rolach komisarzy Andrzej Jakubas oraz detektyw Piotr Lauks), którzy ogłaszają rozpoczęcie śledztwa nie tylko bohaterom na scenie, ale i nam – obserwatorom dotychczas wygodnie siedzącym w fotelach. To właśnie nam, zostaje powierzone niezwykle odpowiedzialne zadanie, jakim jest przesłuchanie świadków i wskazanie winnego, a więc tym samym – podjęcie decyzji o kształcie zakończenia sztuki.

W świat przedstawiony wprowadza nowych, „świeżo upieczonych", detektywów scenografia, która stanowi jednocześnie niezwykle istotny obiekt do szczegółowej obserwacji zachowań podejrzanych. Jednym z autorów jest Katarzyna Jarnuszkiewicz, autorka scenografii do: „Wesela" Wyspiańskiego w Teatrze Nowym w Warszawie (reż. Adam Hanuszkiewicz), spektaklu łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza pt.„Brand" Ibsena (reż. Marcin Jarnuszkiewicz) oraz przedstawienia wystawianego m.in. także i w Teatrze Powszechnym w Łodzi w latach 90.- „Karmaniola, czyli od Sasa do Lasa" (reż. Marek Sikora). Jej wkład w film „Wojaczek" został także nominowany do nagrody Orła za najlepszą scenografię w roku 1999. Kolejnym z autorów jest Krzysztof Kelm - scenograf w „Kołysance" Becketta (reż. Beata Chwedorzewska) w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, zarówno reżyser, jak i scenograf sztuki „Ścisły nadzór" Jeana Geneta w Teatrze Nowym w Łodzi oraz autor scenografii „Zemsty" Aleksandra Fredry w Teatrze Powszechnym w Łodzi, nagrodzonej Złotą Maską w 2001 roku.

Kolorowe miejsce odzwierciedla barwne osobowości bohaterów tak, jak i ich stroje. Wurzel -„człowiek interesu" - ubrany jest w elegancki garnitur, Jacques krąży w umiłowanym przez siebie fartuszku, kokieteryjna Basia pracuje w obcasach, natomiast pani Dąbek odwiedzająca salon z nowo zakupioną elegancką sukienką ma na sobie inną - w odważnej czerwieni. Sceniczny salon fryzjerski wypełniony jest elementami, które można spotkać w rzeczywistym wzorcu tegoż miejsca: krzesła, przy których widoczne są zasoby akcesoriów fryzjerskich, miejsce do mycia włosów, stojące suszarki oraz rekwizyty w postaci peleryn dla klientów czy fryzjerskich nożyczek. Motyw tych ostatnich jest obecny także i w oświetleniowym elemencie dekoracyjnym, jakim jest niebieski neon w ich kształcie. Poza neonem pojawiają się jeszcze diegetyczne źródła światła w postaci naściennych halogenów podświetlających plakaty. Wymienione ogniwa oraz światło padające na scenę z góry zupełnie wystarczają do równomiernego oświetlenia całej sceny – jedynymi miejscami mniej oświetlonymi są przestrzenie za drzwiami – wyjście boczne czy też schowek, w których nie rozgrywa się główny konflikt. Co ciekawe, światło pełni też chwilowo rolę dramaturgiczną – zostaje wygaszone w momencie popełnienia zbrodni, gdy z oddali słychać krzyk kobiety dosięgający niespodziewającego się widza.

Oprócz przeraźliwego krzyku w momencie dokonania przestępstwa, w pewnych momentach spektaklu słyszalne są i krótkie melodie. Przed rozpoczęciem akcji właściwej, fryzjerzy porządkują salon przed przybyciem „gości" – zarówno tych w postaci bohaterów scenicznych, jak i wszystkich tych zasiadających na widowni – w rytm radiowej muzyki. Prowadzą drobne konwersacje niesłyszalne dla widza, ale stwarzające obraz krzątaniny przed przybyciem klientów. W miarę postępowania zdarzeń pojawia się i muzyka pianistyczna z mieszkania Izabeli, będąca „zapalnikiem" rozmowy o sąsiadce. To, jak w pewnym momencie dźwięk melodii odgrywanej na pianinie przestaje być słyszalny i po chwili powraca, również wywołuje odpowiadające temu reakcje bohaterów. Dźwięk nie tylko pełni więc funkcję tła, ale i inicjatora dyskusji, a później może stanowić nawet trop w odnalezieniu mordercy.

W tych poszukiwaniach zauważamy, że każdy jest podejrzany. Każdy z bohaterów mógłby być pierwszoplanowym, ponieważ nad każdym musimy się indywidualnie pochylić i przemyśleć jego postawy. Jednakże niektóre role zostały mniej lub bardziej wyeksponowane. Odczułam dominację persony Jacquesa nad pozostałymi - jego charyzma i to, jak cała widownia poruszała się na jego żarty, sprawiło, że kreacja Jakuba Firewicza jawiła mi się jako osoba głównego bohatera. W żadnej mierze nie oznacza to jednak, że pozostałe postacie były mniej zajmujące. Ciekawił mnie Wurzel, poruszający się po scenie jak tajemniczy cień pragnący nie wystawiać się na pierwszy plan, dopóki nie doszło do wszczęcia śledztwa, które próbował niemal prowadzić, podsuwając sugestie motywów pozostałych postaci detektywom. Dzięki tej nieoczywistości zapragnęłam bliżej poznać motywacje działań bohatera i zagadkowe podłoże jego relacji z Barbarą Markowską. Każdemu z aktorów udało się przekonać widza, że mają motyw i mogliby być sprawcą, co zrodziło potrzebę główkowania nad rzeczywistym winowajcą. To, który wydawał się z nich bardziej prawdopodobny, zależało już od jednostkowego podejścia członków widowni – gra aktorska była bowiem wystarczająco przekonująca, o czym świadczą niemal równomiernie rozłożone głosy widowni oddane na poszczególnych podejrzanych.

Mówiąc o spektaklu z aktywnym uczestnictwem widowni, nie można o niej nie wspomnieć. Ona także stała się bohaterem historii. Dostrzegalny był niezwykle wysoki poziom uczestnictwa – uczestnicy chętnie zgłaszali się z pytaniami i dociekali prawdy. Narracja płynęła samoistnie, Piotrowi Lauksowi w osobie detektywa udało się zapanować nad rozentuzjazmowanymi widzami i powstrzymać ich od wypytywania i komentowania w nieodpowiednich do tego momentach. Płynność i ciągłość mogła zostać utrzymana też dzięki wtrąceniom postaci scenicznych – czy to w wyrazie oburzenia oskarżeniami w ich stronę, czy też dzięki sarkastycznym ripostom przede wszystkim Marty Kuśmirek oraz Jakuba Firewicza, komentujących np. powtórzenie pytania, czy niewłaściwe spostrzeżenie widza żartobliwymi słowami „no trochę się chyba kimnąłeś".

Spektakl był doświadczeniem przyjemnym, umiejętnie mieszającym wątek kryminalny z lekką atmosferą komedii. Można się głęboko zaangażować i przemyśleć wszystkie poszlaki, by móc samodzielnie wytypować sprawcę, ale jednocześnie dobrze się przy tym pośmiać. Nie ma tutaj satysfakcji w rozwiązaniu zagadki, która jest możliwa, gdy to autor wskazuje sprawcę, ponieważ mamy od samego początku świadomość, że to my, widzowie, wybieramy. Element zaskoczenia pojawia się natomiast w pogłębieniu przez aktora motywu sprawcy, gdy już go wybierzemy. Odkryte są przed nami dotychczasowe niewiadome i rekonstrukcja zbrodni składa się w całość na naszych oczach. Jest to przedstawienie, na które warto wybrać się więcej niż jeden raz, by poznać motywacje każdego z bohaterów, ale też możliwie dostrzec, od czego może zależeć wskazanie przez widownię tego, a nie innego sprawcy. Czy wycieczki szkolne wybiorą tego samego sprawcę co wieczorni goście z nieco wyższą średnią wiekową? Czy może pod wpływem określonych wiadomości ze świata w momencie wystawienia spektaklu, któryś bohater będzie wydawał się bardziej podejrzany niż inni?

Myślę, że warto się przekonać.

Marta Miniszewska
Dziennik Teatralny Łódź
19 października 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...