Kuchenna wyobraźnia Trelińskiego

"Salome" - reż. Mariusz Treliński - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Temat Salome w powiązaniu z morderstwem Jana Chrzciciela, a także z Herodiadą i Herodem Antypasem, ma swój początek w Ewangelii św. Marka. Wątek poświęcony Salome zajmuje niewiele miejsca. Ponadto św. Marek nie używa imienia Salome, lecz nazywa ją córką Herodiady oraz dziewczęciem. Jak pamiętamy z Pisma Świętego, Herod Antypas uwięził Jana Chrzciciela z powodu Herodiady, żony swego brata Filipa, którą Herod wziął nieprawnie za żonę.

Jan Chrzciciel wypominał królowi, że oboje z Herodiadą żyją w cudzołóstwie. Mówił: "Nie wolno ci mieć żony twego brata". Herodiada szukała tylko okazji, by zgładzić Jana Chrzciciela. Kiedy Salome, córka Herodiady, a pasierbica Heroda, zatańczyła przed nim, spodobała mu się do tego stopnia, że przyrzekł dać jej wszystko, o co poprosi. Wówczas matka namówiła ją, by zażądała ściętej głowy Jana Chrzciciela. I tak się stało. Otrzymaną na misie głowę Jana Chrzciciela przekazała swojej matce Herodiadzie. Tyle mówi Ewangelia św. Marka.

Na przestrzeni wieków wątek Salome ulegał rozmaitym transformacjom i interpretacjom, czy to w malarstwie, czy w literaturze, czy w muzyce. Jednym z najbardziej znanych utworów literackich podejmujących ten temat jest sztuka Oskara Wilde'a "Salome" z 1893 roku, która na tyle zainteresowała Richarda Straussa, że w 1905 roku skomponował operę "Salome" z własnym librettem opartym na tekście Wilde'a.

W Operze Narodowej w Warszawie niedawno odbyła się premiera "Salome" Straussa w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Reżyser dokonał nie tylko zmiany akcentów, ale też nadinterpretacji dzieła, co prowadzi do zmiany idei utworu i zawartych w nim sensów. Otóż Mariusz Treliński w swojej inscenizacji w zasadzie zdejmuje winę z Herodiady, czyniąc ją powolną ofiarą Heroda. Także uniewinnia Salome, ukazując Heroda jako pedofila. Herod żądny władzy zamordował swego brata Filipa i pojął za żonę swoją bratową, stając się tym samym ojczymem dla Salome, córki Herodiady, a zarazem swojej bratanicy. Reżyser sugeruje, iż Herod molestował małą Salome, a Herodiada musiała o tym wiedzieć, tak przynajmniej wynika z tego, co oglądamy na scenie.

Jednak pomysł Mariusza Trelińskiego uważam za spore nadużycie intelektualne, albowiem w źródłach nie znajdujemy takich "rewelacji". Według interpretacji reżysera przyczyną dewiacyjnego, morderczego instynktu Salome jest trauma z dzieciństwa. Do tego dochodzi jej osobista zemsta na Janie Chrzcicielu (czyli Jochanaanie), którego pożąda, a który odrzucił jej chore uczucia. Trzyma teraz w ręku głowę proroka, całując go w martwe usta, z satysfakcją, że wreszcie dopięła swego.

Warto dodać, iż przeinterpretowywanie sensów w utworze, zdejmowanie winy z Herodiady i przerzucanie jej wyłącznie na króla oraz usprawiedliwianie zachowania Salome traumatycznym dzieciństwem w dużej mierze ma swe źródło w lewicowej feministycznej ideologii, która dziś mieści się w politycznej poprawności.

Mariusz Treliński, jak sam stwierdził, w swojej inscenizacji odciął się od kontekstu religijnego na rzecz ukazania zagmatwanych relacji rodzinnych. Rzecz przeniósł we współczesność i ukazał tzw. toksyczną rodzinę. Akcja głównie toczy się w kuchni, Herod paraduje półnagi, w slipach, w rozchełstanym szlafroku, Herodiada ubrana jak do pielenia chwastów w ogrodzie, zaś przy stole siedzą Żydzi chasydzi w lisich czapach. A od czasu do czasu pojawiają się tancerki ucharakteryzowane na dziewczynki lolitki. Jak widać, kuchenna wyobraźnia Trelińskiego nie ma granic, za to skłania do pytań: na przykład dlaczego Jan Chrzciciel - Jochanaan ma wygląd upiora, którego ciało wysmarowano jakimś świecącym mazidłem? Głosu prorokowi użycza Jacek Strauch schowany w bocznej kulisie. Rozbicie Jochanaana oddzielnie na głos i postać osłabia relację z prorokiem i czyni zamęt w odbiorze.

Na szczęście broni się warstwa muzyczna spektaklu. Dobra, wyrazista rola (wokalnie i aktorsko) Jacka Laszczkowskiego jako Heroda. Poprawnie, acz nie zachwycająco zaprezentowały się panie: Veronika Hajnova jako Herodiada i Erika Sunnegardh jako Salome. Ustawienie śpiewaków często gdzieś w głębi wyciemnionej sceny powoduje, że ich głos nie zawsze dostatecznie wybrzmiewa. Największym walorem spektaklu jest piękna, przejmująca muzyka Richarda Straussa, znakomicie wykonana przez orkiestrę pod dyrekcją Stefana Soltesza.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
4 kwietnia 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...