Kundel i Szekspir

"Wyobraźcie sobie...William Szekspir" - Teatr Słowackiego w Krakowie

William Szekspir napisał sceną dla aktora i psa, i trzeba mu zaufać, choć przesąd mówi, że nie należy wystawiać przedstawień z dziećmi i psami. Mieliśmy różne pomysły, aby np. zrobić kukłą czworonoga, albo przedstawić go na fotografii lub rysunku. Ale doszliśmy do wniosku, że musimy mieć żywe zwierzą, żeby wyrazić to, co Szekspir napisał - mówi Jerzy Klesyk, reżyser spektaklu "Wyobraźcie sobie...".

Dwanaście lat temu czarny wielki pudel Pentu zadebiutował w Starym Teatrze w "Fauście" w reżyserii Jerzego Jarockiego. Pudel, "ustawiony" przez tresera, szybko stal się gwiazdą. Przez kilka sezonów jeździł do teatru taksówką i zarabiał w ciągu wieczoru więcej niż aktorzy. Złośliwi twierdzili, że słusznie, bo swoją naturalnością przyćmił zawodowców. 

Czy kundel, który ma stanąć na scenie teatru Słowackiego u boku Andrzeja Seweryna w sztuce "Wyobraźcie sobie..." na podstawie dramatów Williama Szekspira, powtórzy sukces Pentu? Czy scena okaże się dla niego interesującym miejscem, a Andrzej Seweryn na tyle ciekawym człowiekiem, że będzie chciał przy nim spędzić niejeden wieczór? 

Wszystko wyjaśni się za tydzień, 26 września, kiedy na Dużej Scenie w teatrze Słowackiego podczas premiery przed publicznością staną dwaj aktorzy: Andrzej Seweryn oraz pies, typowy wielorasowiec podwórkowy. 

Razem przeniosą widzów w świat Szekspira. 

Jak wam się podobam? 

- To zwierzą jest niezwykle. Wyzwala pozytywną energią, zjednuje ludzi. Robią to dla niego. Szkoda takiego psa nie pokazać światu. Jak go nie zaangażują, wiele stracą - tłumaczy Franciszek Szafrański właściciel Hektora. Po chwili dodaje: - Wiem, że tak wszyscy mówią o swoich psiakach. Ale niech pani patrzy, jaki on spokojny. Na casting przyjechało wiełe czworonogów, a on nic, tylko grzecznie siedzi przy nodze. Nie szczeka, nie awanturuje się. Bo to niezwykły pies. 

Rudy trzyletni Hektor przygląda się spokojnie otoczeniu. Widzi jak reżyser spektaklu, wraz z asystentką trzymającą w ręce notes z długopisem, maszeruje od psa do psa po skwerku przed teatrem. Stroszy uszy i nadsłuchuje. -Jak sią wabi? Puszek? Ręka reżysera zagłębia się w białe futro kundelka. - Mądry, dobry pies. Jaki śliczny - mówi, drapiąc go za uchem. - Podaje łapą? Dobre zwierzą - poklepuje. 

- Niestety, musimy państwu podziąkować, bo ten pies jest za ładny. Potrzebujemy typowego podwórkowego zawadiakę, psiego włóczykija - kończy czułości reżysera z psem asystentka - Ewa Ziencikiewicz. 

Wkoło skweru czeka kilkanaście zwierząt z właścicielami. 

- Karbo? - reżyser głaszcze psa. 

- Karbo, czyli węgiel, bo jest czarny jak wągiel- tłumaczy ll-letnia Agnieszka Zielińska, która przyszła z mamą. - To znajda. Rok temu mama go zauważyła, bo był przywiązany kablem do słupa. Zabrała do domu i tak Karbo stał się naszą atrakcją - dodaje, po czym akcentuje: - Naszą kochaną atrakcją. 

- Boi się? - pyta reżyser głaszcząc Karba pod brodą. - Nie boi sią obcych, ałe nie lubi być sam. Jest towarzyski - podkreśla mama Agnieszki. - W takim razie, niestety, dziękujemy. Potrzebujemy psa, który zostanie sam na scenie - mówi reżyser. 

- Jak? Lucky II? Czylłi po prostu szczęściarz. A dlaczego II?Aha, bo Lucky I zdechł przed laty. Rudawy pies o długim włosie na dźwięk swojego imienia wstaje i przeciąga się wolno. - To posłuszny piesek, który lubi jeździć tramwajem i autobusem, grzecznie też czeka pod sklepem - tłumaczy Bożena Zatorska-Śmiałek, właścicielka Lucky\'ego II. - Przed chwilą dopiero przeczytałam w telegazecie o castingu i od razu przyszłam. Dlaczego? Bo chciałabym, żeby ten pies był zauważony. Żal mi, że marnuje się jego uroda. W domu mam obraz, jego portret. Wisi na honorowym miejscu, oprawiony w zielona ramę. 

Wiele hałasu o angaż 

Do próby na scenie zostało zakwalifikowanych sześć psów. - Pierwszy raz szukam czworonożnego aktora - mówi reżyser Jerzy Klesyk. - Zwierzę potrzebnejest nam do jednej sceny. Szukamy psa posłusznego, który nie będzie się bał pozostać sam, nie wystraszy się świateł i na tyle oswoi z panem Andrzejem, żeby się zachowywał tak, jakby był jego psem. Po czym dodaje: - Obawiam się, bo pies jest trochę nieprzewidywalny. Ale w razie nieprzewidzianych zachowań zwierzęcia na scenie pan Andrzej Seweryn będzie mógł się popisać zdolnościami improwizacyjnymi. 

Pierwszy na scenę poszedł 5-letni Kajtek, bystry i odważny. Mieszkał w Krzeszowicach, był szczęśliwy, ale jego pan nagle zmarł. Od stycznia ma już nową rodzinę. Włączone mikrofony na scenie zdradzają w kulisach, co dzieje się z Kajtkiem. Słychać jak pies jest pieszczony, głaskany, jak maszeruje, podskakuje. 

Hektor leży na chodniku przy wejściu do teatru dla aktorów. Jest cierpliwy, przeciąga się do kamery, spogląda leniwie w obiektywy aparatów. Czeka w kolejce na swoją próbę. Na casting przyjechał z Rudy Śląskiej. Co będzie jak wygra? Będzie jeździć z właścicielami dwa razy dziennie na próbę? - Wtedy zaczniemy się martwić - odpowiada Elżbieta Weber, która towarzyszy Franciszkowi Szafranskiemu, właścicielowi Hektora. - Nie czytaliśmy mu Szekspira, nie wiemy jak reaguje na takie teksty - śmieje się. - Ale to dobry, spokojny pies i jego kariera stoi otworem, zwłaszcza że ma w nas tak dobrych menedżerów.- To doskonały pies i trzymanie go tylko dla siebie byłoby egoizmem - dodaje Franciszek Szafrański. 

- To pies, którego mogą wozić w koszyku na rowerze i który zawsze wywołuje sensację. Wszyscy się nim zachwycają. Ktoś mi powiedział, że jego powodzenie wynika z pięknych włosów na nosie. Niech pani patrzy,jakie te włosy są wspaniałe. 

W kolejce na scenę czeka też 6-letni Karo, piękny kundel w biało-czarne łaty o krótkich nóżkach. Wzrok ma smutny. - Dwa lata temu wzięłam go z azylu, gdzie trafił po śmierci swojej pani. Biedak 10 dni żył zamknięty z nieboszczką w domu - mówi Wiesława Kądzioła, właścicielka. - Ja bym mu chciała nieba przychylić, dlatego tu przyszłam. Chcę, aby zaistniał. Miałabym ogromną satysfakcję, gdyby stanął u boku pana Seweryna - dodaje. 

Biszkoptowy Kuba, który czeka na próbę wąchając trawnik niemal spóźnił się na casting, bo jego opiekunowie byli tego dnia w Katowicach w podróży służbowej. Kuba jest domatorem, lubi przebywać ze swoją rodziną, uwielbia spacery i zabawę. Może dlatego nie buntuje się pod teatrem, bo tu też można połazić, powąchać, a i ukochani państwo są blisko. 

- Jechaliśmy szybko, bo czego się nie robi dla Kubusia - mówi Waldemar Mazur. - Ale jak nie będzie mu się podobało na scenie, to zrezygnujemy. Nic na siłę. 

Gdy Kajtek wychodzi z teatru, pozostałe psy się podnoszą. 

- Niestety, podziękowano nam. Kajtek dobrze się spisywał, ale gdy został sam na scenie zaczął mruczeć. Trudno - mówi Agnieszka Pałatko. 

Jako drugi na scenę wchodzi Edwin, czarny kundelek. A pozostałym psom i właścicielom przyjdzie jeszcze długo czekać na swoją sceniczną szansę. 

Król Edwin 

Przez telefon głos asystentki reżysera brzmiał poważniej, niż na castingu. Krystyna Bochenek nie mogła uwierzyć. Jej pies wygrał! To niemożliwe, myślała w duchu. Zagra z Andrzejem Sewerynem! Najpierw rozparła ją duma i szczęście, a później strach i poczucie obowiązku. Czy podoła? 

- Będę musiała Edwina lepiej pilnować. Skończyły sięjego samotne spacery, wyjścia bez smyczy. Teraz tylko smyczka i do teatru na próbą. Muszą go pilnować, aby nic mu się nie stało. Już podpisałam papiery - mówi Krystyna Bochenek. 

Edwin jest niewielkim czarnym kundelkiem. Choć majuż 15 lat nadal jest psem żwawym, wesołym i ciekawym świata. W kamienicy na Kazimierzu, gdzie mieszka wraz z panią Elżbietą i jej synem Dariuszem, jest przez wszystkich lubiany. Sąsiedzi nazywają go pieszczotliwie Zwiadowcą, czy Dzielnicowym, co doskonale podkreśla jego charakter: psa wszędobylskiego. 

Edwin jest w ciągłym ruchu, sprawdza, co dzieje się w okolicy. Potrafi uciec z mieszkania, czekać przy bramie aż ktoś ją otworzy i ruszyć w miasto, a potem nad Wisłę. Bo tam najczęściej chodzi ze swoją panią, która przysiada na ławeczce, gdy pies zwiedza okolicę. Kiedy wraca szczeka pod bramą i sąsiedzi go wpuszczają. Na spacer zabierają go niemal wszyscy z kamienicy. Lubią go i chętnie się nim opiekują. A mąż pani Ani, przyjaciółki domu, który niedawno, niestety, zmarł, wręcz go uwielbiał. Nawet robił mu zdjęcia. 

15 lat temu pani Krystyna, przechodząc koło zaparkowanego na ul. Racławickiej żuka, usłyszała pisk szczeniaka. Chodziła wkoło, zaglądała, w końcu wdrapała się na samochód i znalazła wyrzuconego, wycieńczonego małego psia-ka. Zabrała go ze sobą i tak Edwin rozpoczął spokojne życie. 

Pół roku temu piesek zniknął. Szukano go wszędzie. Po trzech miesiącach znalazł się w azylu, potrącony przez samochód. - Długo go leczyliśmy, ale już jest w dobrej formie i znowu łazi gdzie popadnie - mówi Krystyna Bochenek. 

Wszystko dobre, co się dobrze kończy 

Nowe obowiązki Edwina - czasem próby trzy razy dziennie - zmobilizowały rodzinę, sąsiadów i znajomych pani Krystyny, która choć jest na emeryturze, dorabia na portierni Urzędu Marszałkowskiego. Nie zawsze ma czas na wyjście do teatru. - Nie martwię się, bo Edwin należy do takich psów, które z każdym pójdą. Zawsze będzie ktoś go mógł doprowadzić do teatru. Już wiem, kiedy są zaplanowane przedstawienia. Czekam na szczegółowy grafik, abym i ja mogła się do niego dopasować - podkreśla Krystyna Bochenek. 

Edwin był już na kilku próbach z Andrzejem Sewerynem. Aktor karmił go parówką, głaskał, kładł się na scenie obok niego, a także wygłosił do niego monolog. Pies bardzo dobrze sprawował się w światłach, był ciekawy nowego otoczenia i potrafił nawet udawać, że słucha aktora. 

Mimo to nie wiadomo czy Edwin weźmie udział w premierze, bo obok niego ćwiczy też na scenie inny pies, czarna suczka Pusia, która rolę dostała dzięki znajomościom i nie musiała brać udziału w castingu. 

Wszystko zależy od tego jak wypadną próby generalne. Reżyser zadecyduje.

Agnieszka Malatynska-Stankiewicz
Dziennik Polski
23 września 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia