Kupą, mości panowie

"Król Ubu" - reż. Jan Klata - Teatr Stary w Krakowie

Rok Jerzego Jarockiego w Starym Teatrze otworzył "Ubu król" Alfreda Jarry'ego. A raczej "Domowe przedszkole" dla zdziecinniałych dorosłych. Bohaterów "Ubu króla" można było potraktować z okrucieństwem i politowaniem, pogardą i czułością. Jan Klata postawił natomiast na kabareton z festiwalu w Opolu. Żarty są grube, z obcisłych kostiumów aktorów wylewają się brzuszyska, a w centrum sceny stoi mały, smutny kibel. Spuśćmy z niego wodę miłosierdzia.

Żenujący - piszę to z prawdziwą przykrością - aktorzy Starego wiją się w pstrokatych legginsach, rzężą i parskają, a im więcej dowcipasów, lansad i układów tanecznych rodem z pierwszego castingu do "You Can Dance", tym na scenie robi się smutniej.

Dyrektor Starego obwieścił na konferencji prasowej, że stworzył dzieło o polskości, tej dzisiejszej i tej uniwersalnej. Polskość według Klaty nie jest jednak żadną kontrą wobec znienawidzonej krakowskiej kołtunerii. Jeżeli coś jest dla mnie w tym przedstawieniu bulwersujące, to jedynie artystyczna równia pochyła niegdyś cenionego przeze mnie reżysera. "Polska, czyli nigdzie" według Jana Klaty jest wypełnioną odpowiednim towarem toaletą, w której polegują domorośli władcy i ich zdeprawowane dziwki oraz banda absurdalnych pomagierów. Znalazło się nawet miejsce dla Conchity Wurst, zapewne w roli sfrustrowanej kiełbasy krakowskiej. W muzycznym tle jak zwykle hit za hitem: Europę, Scorpions, duet Kate Bush i Petera Gabriela. Znamy te szlagiery, każdy niemal spektakl Klaty z ostatnich lat brzmi i wygląda podobnie, ale płyta jest już doszczętnie zdarta. Nie da się tego słuchać, nie da się oglądać.

Łukasz Maciejewski
Wprost
28 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia