Kura jaka jest każdy widzi?

"Karmi go" - reż. Iza Szostak - Centrum Kultury Zamek - 2015-04-08

Wszyscy wiedzieli, że się pojawi. Niektórzy być może głównie dla niej przyszli. Taka najzwyczajniejsza, ale jej obecność w Sali Wielkiej Zamku stała się wydarzeniem. Zatańczyła czy może tylko chodziła? Niełatwo zrozumieć kurę...

Solo "Karmi go" Iza Szostak wykonała w ramach performatywnego projektu "Z perspektywy żaby", którego celem jest prezentacja działań związanych z zagadnieniami animalistycznymi. Za punkt wyjścia choreografka wzięła cieszące się ogromną popularnością na Youtube wideo przedstawiające rodaka rzucającego kurczaka na pożarcie aligatorowi. Artystka nie cytowała dosłownie filmowej sytuacji, swobodnie ją przetwarzała, traktując jako pretekst do samodzielnej wypowiedzi na temat relacji człowieka ze zwierzętami.

Drapieżnik pojawił się jako niegroźna zabawka. Iza zbliżyła się do niego z entuzjazmem dziecka, które ukochanego kotka i pieska chciałoby zagłaskać na śmierć. Obrazy zabaw bazujących na przemocy następowały po sobie. Dziecko stawało się dorosłym, który przyjemność odnajdywał w myślistwie, kolekcjonując trofea albo modelką z uśmiechem prezentującą szal z najwyższej jakości krokodylej skóry. Role zostały rozdane. Wobec człowieka - pana i władcy - zwierzętom pozostawała poddaństwo i bierność. Wtedy pojawiła się kura. Została wniesiona i pozostawiona na scenie. Niewiele sobie robiąc z ustalonego porządku, zaczęła się przechadzać, gdakać. Jak to kura. Nie zwróciła uwagi na aligatora ani na publiczność.

Widzowie natomiast przejęli się nią, sama jej obecność wywoływała śmiech. Reakcja wynikała z dezorientacji zderzeniem powagi sceny z instynktownym byciem zwierzęcia, dla którego miejsce to pozostaje tylko kawałkiem jasnej płaszczyzny. Spacer w zestawieniu z muzyką i przestrzenią sceny, czytał się jako taniec, choć był całkowicie naturalnym, spontanicznym przemieszczaniem się. Na pytaniu o status tego ruchu zaciekawienie gdakającą bohaterką się jednak nie skończyło. W trakcie późniejszej dyskusji z teoretykami tańca padały pytania czy wykorzystanie kury, której oczywiście nie stała się żadna krzywda, potraktować należy jako akt przemocy stawiający ją w pozycji pasywnej albo czy choreografka w ogóle miała prawo narażać zwierzę na potencjalny stres. Nie padły zadowalające odpowiedzi.

Przez powszechne rozemocjonowanie obecnością na scenie kury, mam wrażenie nie zauważona pozostała reszta spektaklu. Brawa Izie Szostak niewątpliwie się należą - za znalezienie bardzo odmiennych jakości ruchowych. Inspiracje ptasią czy gadzią motoryką były wyraźne, dziecięce sposoby poruszania się zostały bezbłędnie pokazane, a scena pokazu mody odwoływała się do klisz i powszechnych wyobrażeń tego typu show. Przez rozmaite animalistyczne konteksty prowadziła muzyka wykonywana na żywo przez Kubę Słomkowskiego, która również stanowiła mocny punkt performance.

Kura, której przypadł tytuł gwiazdy wieczoru, zanadto nie przejęła się świeżo zdobytą sławą i po pokazie powróciła do swojego kurnika. Tak oto słuch o niej zaginął. Mam za to nadzieję wkrótce usłyszeć o Izie Szostak, sprawczyni tego zamieszania, a najlepiej mieć okazję obejrzeć kolejny performance.

Agnieszka Dul
http://Kultura.poznan.pl
14 kwietnia 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...