Kwaśne geny Matki Polki

"Kwaśne mleko" - reż. Ula Kijak - Teatr Polski w Poznaniu

We wrześniu tego roku w finale Metafor Rzeczywistości - poznańskiego konkursu dramaturgicznego - znalazł się tekst Maliny Prześlugi pod tytułem "Kwaśne mleko". Decyzją jury, dziennikarzy i publiczności autorka zgarnęła niemal wszystkie nagrody i tym samym pewne było, że jego premiera w Teatrze Polskim jest już przesądzona. I rzeczywiście, w listopadzie spektakl pojawił się w repertuarze, a reżyserii podjęła się Ula Kijak, która przygotowała także wrześniowe czytanie performatywne tekstu.

"Kwaśne mleko" jest utworem jakościowo odrębnym od dotychczasowych dzieł Prześlugi. Przede wszystkim jego adresatami są osoby dorosłe, a i sam temat macierzyństwa to znacznie poważniejszy kaliber. Charakterystyczne dla dramatopisarki gry słowne i komizm słowny zastępuje spora dawka ironii, choć nie pozbawionej momentów dowcipnych. Całość z kolei sprowadza się do analizy konkretnego przypadku - Aliny, która przypadkowo zachodzi w ciążę i nie jest w stanie pokochać swojego dziecka.

Los młodej kobiety zaskoczonej nagłym macierzyństwem staje się pretekstem do rozważań na temat Matki Polki - kim jest, co ją charakteryzuje, jak definiuje miłość matczyną. Żadne wyjaśnienie nie jest proste; w przejmującej scenie, gdy Pierwsza Komórka informuje, że serce Matki Polki jest ponadprzeciętnie duże, Aniela (bardzo dobra Ewa Szumska) wykrzykuje, iż to nieprawda, a serce jest o wiele mniejsze i wszystko musi pomieścić. Alina w tym czasie pozostaje bierna, i przed przypadkową śmiercią córki, i po niej, nie odnajduje w sobie tego genu, który ma jej matka, babka (przemawiająca zza grobu), prababka i wszystkie kobiety przed nią. Na próżno pomaga jej Matka Boska, babka, matka, Podstawowa Komórka Społeczna. Ze sceny padają więc wzajemne określenia: "to twoja wina", "to twoja wina". Kto jest więc winien tej mutacji genetycznej, którą skrywa w sobie Alinka? Brak genu Matki Polki to ułomność czy normalność?

Tekst Prześlugi jest stosunkowo krótki, sam spektakl trwa niedługo, bo zaledwie osiemdziesiąt minut. Bez ozdobników, przerywników, wstawek muzycznych (muzyka w spektaklu w ogóle nie zapada w pamięć, a czasami - w partiach wygrywanych na cymbałach - nawet drażni). Uwagę zwraca rewelacyjnie zaplanowana przestrzeń - Alina i jej matka przebywają przez niemal cały czas w szklanym sześcianie, który wyobraża i ciasnotę ich domu, i pozorną bliskość relacji. Dookoła tego laboratorium krążą, niczym atomy, demiurgowie - Pierwsza Komórka, Światłość i Podstawowa Komórka Rodzinna; nieustannie doglądają sytuacji, komentują ją, objaśniają przyczyny stanów psychicznych Aliny. Interesującym konceptem jest także wykorzystanie ruchomych modułów, ścianek na kółkach - za nimi aktorzy wcielają się w role chóru, który raz po raz obraża młodą matkę, a potem morderczynię. Oba te pomysły scenograficzne znakomicie uzupełniają kostiumy. Wypada tutaj wspomnieć o niesamowitym stroju Podstawowej Komórki Społecznej - pół-kobieta, pół-mężczyzna z lalką-dzieckiem na plecach - mówiącej równocześnie basem jak mężczyzna i piszczącej niczym dziecko.

Po raz kolejny nowa dramaturgia polska świetnie odnajduje się w poznańskim teatrze - dość wspomnieć "Zażynki" Anny Wakulik, których premierę mieliśmy przyjemność oglądać w minionym sezonie. "Kwaśne mleko" to także spektakl bardzo dobry, na który składają się przede wszystkim ciekawy tekst, świetna scenografia i znakomita gra aktorska. Repertuarowy strzał w dziesiątkę. I oby druga "pometaforowa" prapremiera, "Ene due rike fake" Marzeny Matuszak, w reżyserii Joanny Grabowieckiej, utrzymała ten wysoki poziom.

Ewelina Szczepanik
Teatr dla Was
16 listopada 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia