Łamiące wiadomości

„Tresowane dusze" – reż. Adam Orzechowski – Teatr Wybrzeże w Gdańsku

„W rzece w mieście X znaleziono zwłoki kobiety. Tragiczne wieści z powiatu Y – zginął kierowca, 20-letni mężczyzna. Zapadł wyrok za cios nożem. Gwałciciel znów na wolności. Prokuratura zajmie się sprawą tragicznej śmierci chłopca."

Już od dłuższego czasu trwa debata na temat tego, jak bardzo nasze media zmieniają się pod wpływem rozwoju technologii informatycznych. Media ewoluują od czasu swojego powstania. Najpierw telegraf, radio, telewizja, a potem internet zmieniły to, jak pracuje się w środkach przekazu, o czym i jak się pisze, a także – co równie ważne – o czym i jak się czyta. „Tresowane dusze", dramat Gabrieli Zapolskiej sprzed 100 lat, potwierdza, że mimo widocznych zmian pewne zjawiska pozostają takie same. Wciąż pociągają nas głównie skandaliki, cudze tragedie, wszystko co brudne i nielegalne: mordy, gwałty, wypadki, zdrady. Przekaz medialny ma jednak dwa kierunki – czytelnik/widz/słuchacz nie jest biernym uczestnikiem tej relacji. To co nas interesuje ma ogromy wpływ na to, co możemy wyczytać na łamach gazet czy zobaczyć w wiadomościach. Fascynuje nas zło, a media już dawno temu nauczyły się zarabiać na tej ludzkiej przypadłości.

Zło fascynowało także Zapolską, pesymizm dominuje w jej dramatach. Bohaterowie „Tresowanych dusz" to ludzie zepsuci, egoistyczni i małostkowi, a sam utwór jest ciężki w wymowie. Równie mroczna jest inscenizacja w reżyserii Adama Orzechowskiego, który wydobył dramat z zapomnienia udowadniając, jak bardzo jest aktualny. Zamiast na stabilnych deskach sceny stawia on bohaterów dramatu na metalowej kracie. Nad sceną znajduje się dużych rozmiarów konstrukcja – wielka niszczarka do papieru. Spadające w przerwach między scenami ścinki są natychmiast zgarniane przez pracowników firmy sprzątającej łopatami do odśnieżania. Wczorajszy news, nawet najbardziej kontrowersyjny, dzisiaj znaczy tyle co zeszłoroczny śnieg.

Ścinki papieru, zmielone szpalty gazetowego druku są wszędzie – wciskają się we wszystkie możliwe zakamarki, osiadają na ubraniach, wplątują się we włosy. Wszystko jest ważne i wszystko jest nieważne. „Breaking news" – łamiąca wiadomość, obśmiewana przez liczne inicjatywy pilnujące dziennikarskiego rzemiosła – zdarza się kilka razy dziennie. Co chwilę wydarza się coś, co „wstrząsa światem". Nie potrafimy już odróżnić tego co istotne, od informacji-śmiecia. Media nieustannie zasypują nas informacjami o zgonach, wypadkach samochodowych, ofiarach kataklizmów. Nie służy to jednak niczemu innemu jak tylko temu, by sprzedać więcej i zarobić więcej. To, że media utraciły charakter czysto informacyjny, a zyskały rolę wypaczonej rozrywki wiemy od dawna. My sami jednak ochoczo dołączamy do tej gry – egzaltujemy się na Facebook-u, solidaryzujemy z ofiarami trzęsienia ziemi, katastrofy samolotu i rozgrzeszeni możemy powrócić do swoich codziennych obowiązków i małych grzeszków. Nawet we współczuciu jesteśmy egoistami, bo współczujemy dla siebie, aby coś zyskać. Zapolska wyraźnie dostrzegała te mechanizmy. Widziała także zepsucie wśród ludzi mediów. Zauważała niebezpieczeństwo wchodzenia w zbyt bliskie relacje z polityką. Czy są w naszym kraju jeszcze bezstronne, obiektywne media? Czy obiektywizm w mediach był kiedykolwiek możliwy?

W programie do „Tresowanych dusz" znajdujemy fragmenty z kodeksów etyki dziennikarskiej. Twórcy spektaklu stawiają pytania o to, jak mają się one do praktyki dziennikarskiej. W komentarzu możemy przeczytać: „Pole dziennikarskie ukonstytuowało się w XIX wieku wokół opozycji między gazetami oferującymi przede wszystkim wiadomości, zwłaszcza te sensacyjne a gazetami proponującymi analizy i komentarze..." Inscenizacja Adama Orzechowskiego opiera się na opozycji między dwoma dominującymi postaciami: redaktorem Siekluckim (Robert Ninkiewicz) a właścicielką dziennika, Rastawiecką (Katarzyna Figura). To dynamika ich relacji nadaje tempo całemu spektaklowi. Pozostałe postaci dramatu są postaciami wybitnie drugoplanowymi. Całość zresztą sprawia wrażenie raczej miniatury, fragmentu większej całości, szkicu, niż zamkniętej całości. Być może jest to także wynikiem umieszczenia go w kameralnej przestrzeni Malarni. Mimo wszystko udało się Orzechowskiemu zmieścić w „Tresowanych duszach" kilka bardzo ciekawych pomysłów inscenizacyjnych. Z pomocą przychodzi mu scenografka Magdalena Gajewska, której pomysłowość po raz kolejny pozytywnie zaskakuje. Ogromnym atutem spektaklu jest także muzyka Marcina Mirowskiego, która płynnie przenosi nas z XX do XXI wieku i z powrotem.

Podczas spektaklu wszyscy aktorzy są obecni na scenie, nawet jeśli nie uczestniczą w akcji. Siedzą lub leżą na fotelach i sofach ustawionych w równym rzędzie pod ścianą. Meble reprezentują różne epoki: są tutaj starodawne jak i nowoczesne formy, podkreślające uniwersalność padających w spektaklu tez. Aktorzy „w stanie spoczynku" stają się obserwatorami tego, co rozgrywa się pomiędzy protagonistami. Stoją na straży, pilnują porządku. Mimo że pozornie ich nie ma, to jednak ich obecność jest wyraźnie zaznaczona. Ich obecność/nieobecność znacząco podkreśla dualistyczny charakter mediów, które nie są przecież niczym fizycznym czy namacalnym, a jedynie sposobem, środkiem przekazu, mając przy tym ogromny wpływ na kształt naszej rzeczywistości.

Sieklucki i Rastawiecka prezentują dwie zupełnie różne postawy. Rastawiecka w wykonaniu Figury jest jak głodny pies – warczy i atakuje, jej każdy ruch to pościg drapieżnika za ofiarą. Nieważne czy jest to Bonecki (Piotr Chys), którego wiąże w celach erotycznych, Braun, robotnica (Monika Chomicka-Szymaniak), której historia ma posłużyć do rozgrywki z innym pismem, czy Sieklucki, którego chce wystawić do wyborów, by podkreślić rangę swojej gazety. Rastawiecka dokonuje targu z przedsiębiorcą Steiermarktem (Michał Kowalski), który w pretensjonalnej żółtej marynarce i połyskujących oprawkach od okularów uosabia galopujący kapitalizm lat 90. Rastawiecka reprezentuje pazerność i dwulicowość mediów, układy i układziki, to co w mediach najgorsze. Figura często gra tyłem do widowni, nie widzimy jej twarzy, co sprawia, że wydaje się być osobą niegodną zaufania, nie dostrzegamy wszystkich jej zamiarów. Z drugiej strony mamy Roberta Ninkiewicza w roli Siekluckiego – redaktora, którego uwikłanie finansowe wyraźnie pokazuje, że wolność słowa i niezależność prasy jest fikcją. Sieklucki chciałby być dobry, ale jego sytuacja materialna nie daje mu możliwości uniezależnienia się od Rastawieckiej i jej manipulacji.

Pośród ról drugoplanowych wyróżniają się Magdalena Boć w roli Smolkiewiczowej oraz Monika Chomicka-Szymaniak jako Braun. Obie kobiety są ofiarami męskiej przemocy, a ze strony silnej kobiety, jaką jest Rastawiecka, nie mogą liczyć na chociażby okruch empatii. Mimo gęstej siatki połączeń pomiędzy postaciami każdy jest tutaj zdany tylko na siebie. Robotnica Braun, wyrzucona z pracy, nie może liczyć na niczyją pomoc. Zapytana o to, co dało jej zgłoszenie swojej sprawy do gazet, nie jest w stanie udzielić odpowiedzi. W obliczu machiny medialnej jednostka jest bez znaczenia, bez woli i mocy sprawczej. Czy nie wydaje się to nam znajome?

Katarzyna Gajewska
Dziennik Teatralny
19 maja 2015
Portrety
Adam Orzechowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia