Łapaj balona!

"Wszystko co lata, ma skrzydła" - reż. Jakub Krofta - Teatr Lalek Guliwer w Warszawie

Znowu testowałam wytrzymałość swojego siedmioletniego syna na wzmożoną dawkę dzidziowych spektakli. Znowu było fajnie. Tym razem była to opowieść o trzech bobasach w wypchanych pieluchami spodniach i wielkich czepcach, którzy tak się kręcili, że zgubili balonik. Balonik, jak to zwykle bywa z chwilą wypuszczenia sznurka z ręki, wzbił się w niebo i tyle go widzieli. No i dzidzie w szloch nieutulony, w jęki i stęki

Na szczęście od czego ma się spryt i chęć poznawania świata. Zdesperowane maluchy przekształciły swój kołysko-wózek na statek kosmiczny i wyruszyły w podróż w przestworza. Czyli kosmos. Nieskończoność. Obszar, gdzie wszystko może się zdarzyć. Nie dziwi więc, że bohaterowie znaleźli tajemniczą Planetę Zagubionych Balonów. Ja już wcześniej podejrzewałam, że gdzieś te wszystkie dmuchane cudeńka muszą się zgromadzić. Obstawiałam raczej Balonowy Raj czy coś w tym stylu (ale na pewno nie ostre gałęzie okolicznych drzew). A tu taka niespodzianka.

Realizacja Teatru Guliwer ma siłę rażenia. Za sprawą braku słów (przez godzinę słyszymy tylko guganie dziecięce i muzykę) oraz znakomitej wyobraźni twórców przedstawienia, mianowicie Czechów. Reżyser Jakub Krofta to syn znakomitego twórcy teatru lalek Josefa Krofty, słynnego Teatru Drak z Hradec Kralove. Pracuje często ze scenarzystą Markiem Zákosteleckým, z którym często spotyka się na scenie także poza Czechami. W warszawskiej Lalce zrealizowali np. "Złotowłosą". Acha, za muzykę odpowiada też czeski pan: Vratislav Sramek.

Polacy mają do Czechów słabość, ale "Wszystko lata, co ma skrzydła" to piękny kawał sztuki z pogranicza pantomimy i klasycznego teatru poprzez swoją bezpretensonalność. I nieważne, jaka narodowość za tym stoi. Dramatyczne przygody bobasów w przydużych czepkach na przeważających ich głowach łudząco przypominają wszystkie dzieciaki świata. Z ich Wielkimi Małymi problemami, z brakiem równowagi (emocjonalnej i fizycznej), z zafrasowaniem oraz ciekawością świata. A także determinacją do osiągnięcia celu.

Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jeśli powiem Wam, że w efekcie balonik się znajduje i to w rozmiarach XXL. Może za bardzo się wczułam w sytuację, ale miałam pod koniec łzy w oczach. Dzielne dzidzie! Udało się!

Idźcie do Guliwera i wzruszajcie się na dziecięcych przedstawianiech. Oczyszczające uczucie. I można zapomnieć, że jest się już starym pierdzielem, który nie ma nawet ochoty kupić sobie balonika, a co dopiero go zgubić.

Sylwia Chutnik
Malewarszawskie.blox.pl
13 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia